Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Przeciwnie. Pańska mądra żona dobrze o tym wie. Zaprzyjaźniliśmy się, chociaż dzielił nas gruby, zimny mur. Pamiętacie być może, że już wtedy, przed wielu laty, próbowałem uciec przed Zakonem? Dość miałem jego brutalności i nieludzko twardych reguł. Schwytano mnie jednak, skazano na śmierć za odstępstwo i zapomniano w lochu. Ani słowem nie chciałem się zdradzić, kim jestem. Przybycie pańskiej żony było dla mnie niczym przebłysk człowieczeństwa i zrozumienia. Wyjawiłem jej wiele tajemnic Zakonu Świętego Słońca. Ponieważ milczeli niepewni, podjął, gestem wskazując na sakwę Dolga. - Widzę jednak, że wy znacie ich jeszcze więcej. - Owszem - przyzna} Móri ostrożnie. Nie zapomniał, jak Heinrich Reuss i Georg Wetlev prześladowali Tiril jeszcze w Bergen. - Ale coś się tutaj nie zgadza. Kardynał nigdy nie słyszał o szafirze, nie słyszał też o nim nikt inny w Zakonie poza biskupem Engelbertem, nawet Tiril. Skąd więc pan...? - To proste - odparł Reuss. W naznaczonej zmarszczkami twarzy oczy sprawiały wrażenie oczu starca, lecz spowodował to zapewne długotrwały pobyt w więzieniu. - Habsburgowie wiedzieli o trzech olbrzymich kamieniach, niebieskim, czerwonym i złocistym - samym Słońcu. Ale pani, księżno Thereso, orientuje się, że wiedza o nich poszła u Habsburgów w zapomnienie, w każdym razie o czerwonym kamieniu i niebieskim. - Zgadza się - spokojnie odpowiedziała Theresa. - Wiedza na temat trzech kamieni łączyła się ze znajomością trzech części klucza do Tiersteingram. Jak pamiętacie, stary hrabia podzielił klucz pomiędzy swych trzech synów, jednocześnie usłyszeli oni o kamieniach, opisanych jedynie w księdze o kamieniu Ordogno. To wielka tajemnica, która nie miała być przekazana dalej. - No tak, to da się zrozumieć - rzekła księżna. - Ale w jaki sposób pan posiadł tę wiedzę? - Popatrzmy w przeszłość: Jedna część klucza wraz z wiedzą o trzech kamieniach oraz z niezwykle ważną księgą o kamieniu Ordogno przeszła z ojca na syna, który osiadł w Tiersteingram. - Owszem - zgodził się Móri. - I ród zakończył się na tym synu, prawda? - Drugą część klucza wraz z informacją o kamieniach otrzymał Rudolf, graf Tierstein, który poślubił Itę z Habsburga. W ten sposób w jego posiadanie wszedł ród Habsburgów. - A trzeci? - Z czasem odziedziczył go ród Wetlevow. A ja mieszkałem z Georgiern Wetlevem w Christianii, Bergen i innych miejscach. - Wszystko więc panu opowiedział? - To było nieuniknione. Ale zachowałem milczenie wobec Zakonu Świętego Słońca, podobnie jak wcześniej Georg. Ród Wetlevow już wymarł i nikt poza wami i mną nie wie już o kamieniach. - Biskup Engelbert doniósł o tym kardynałowi - oznajmił z ponurą miną Móri. - Słyszał o nich w dzieciństwie, kiedy gościł w Hofburgu, lecz zapomniał o całej sprawie. - Szkoda, że tak się stało - westchnął z żalem Heinrich Reuss. - Cóż, i tak by się wydało - na pociechę stwierdził Móri. - Sługusy kardynała widzieli, jak Dolg posługiwał się kamieniem. Wówczas jednak nie zdawali sobie sprawy, że szafir jest ściśle powiązany ze Świętym Słońcem. Przez chwilę rozważali to w myślach. - A czerwony kamień? - spytał Reuss.. - Nic o nim nie wiemy... na razie - rzekł Móri. - Nigdy nie wspominałeś przy mnie o kamieniach, Heinrichu? - zdziwiła się Tiril. - Szczerze mówiąc, wcale o nich nie myślałem - odparł oswobodzony więzień. - Były tylko legendą, częścią rodowej opowieści. - Podobnie jak u nas, Habsburgów - pokiwała głową Theresa. - Wierzę panu. - Ogromnie mnie zdziwił widok niebieskiej kuli w rękach chłopca - powiedział Heinrich Reuss. - Przypomniała mi się legenda i zrozumiałem, że to jeden z kamieni. Szafir, prawda? - Tak - z radością przyznał Dolg. - Posiada ogromną moc. Wyłącznie dobrą. - Nie przypuszczałem, że istnieją tak olbrzymie kamienie szlachetne. - Reuss uśmiechnął się ze smutkiem. - Jak sądzę, nie ma sensu pytanie, czy mogę go odkupić. Szafir należy do chłopca, prawda? Tylko i wyłącznie do niego? Wszyscy to potwierdzili. - Zauważyłem, że stanowią jakby jedność. Ale dokąd on was zaprowadzi? - Donikąd. Na razie - odparł Erling. - Musimy być cierpliwi