Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- Niekoniecznie. Natasza mogła go okłamać co do zawartości listu, podobnie jak Urszula. Ostatecznie, Beatrix nie posłałaby jej nic, gdyby nie miała pewności, że nie dostanie się to w ręce Maurycego. Jestem raczej pewna, że Natasza nie wiedziała nic o porwaniu. Maurycy przypuszczalnie nie 374 chciał ryzykować, że Natasza sprzeciwi się oddaniu listów Tristrama. Tak więc, jeżeli dostała od Beatrix to, czego żądają porywacze, nie powinna się dowiedzieć, prawda? - Mimo wszystko nie wydaje się to zbyt prawdopodobne. - Zgoda, ale czy nie warto jednak spróbować? - Chyba warto. Co zrobisz? Odwiedzisz ją w Nowym Jorku? - Cóż, wątpię, żeby tutaj przyleciała. Jest trochę niezręcznych pytań, na które może nie chciałaby odpowiadać. - Jakich pytań? - Dotyczących twojego brata, Derek. Kto zadzwonił do niego w maju, prosząc, żeby odwiedził Jackdaw Cottage? Z pewnością nie Beatrix. A jednak była to kobieta. - Natasza van Ryneveld? - Któż, jeśli nie ona? Dotarli do Grobu Lotnika i zatrzymali się przy zewnętrznym murze, patrząc na wzruszający wyraz hołdu dla ofiary dawnego konfliktu, chociaż nie tak dawnego, pomyślał Derek, jak ten, który ostatnio wyciągnął pomarszczoną rękę, by dotknąć ich życia. - Inspektor Golding uzmysłowił mi... - zaczął z wahaniem. - Co ci uzmysłowił? - Że linia obrony Colina załamuje się całkowicie bez listów Tristrama. - Spojrzał na Charlotte, próbując się uśmiechnąć. - Przepraszam - dodał cicho. - Nie przepraszaj. To ja powinnam przeprosić ciebie i twego brata za to, co zrobił Maurycy. - Colin jest dla mnie tym, czym Maurycy był dla ciebie. Nie wybieramy sobie braci. Nie możemy też przestać się o nich troszczyć. - Przypomniałeś mi raz, że Maurycy jest tylko... był tylko moim bratem przyrodnim. - Może właśnie za to cię przepraszałem. - Zanim ostroż- 375 ność nakazała mu powstrzymać Impuls, położył dłoń na dłoni Charlotte, spoczywającej na murze. Nie usunęła ręki. - Wiesz, że ci współczuję, szczerze współczuję. Spojrzała na niego, a na jej ustach pojawił się uśmiech. - Dziękuję - odparła cicho. Derek cofnął rękę, szczęśliwy, że pozwolono mu zdecydować, kiedy to uczynić. - Czy myślisz, że w tym wszystkim naprawdę chodzi o hiszpańską wojnę domową? - spytał. - Dokument pochodzi z tamtego okresu i został napisany po hiszpańsku czy katalońsku. Cóż innego mamy myśleć? - Nic, i to właśnie mnie niepokoi. - Dlaczego? - Jeżeli to coś ma tak duże znaczenie, że po pięćdziesięciu latach ludzie są gotowi zabijać i porywać... - -Tak? ; i - Musisz być ostrożna, bardzo ostrożna. - Ostrożność nie pomoże Sam. < - Być może. Ale ja nie znam Sam, znam tylko debit; Martwię się wyłącznie o ciebie. - Nie martw się. * - Jeżeli jest coś... w czym mógłbym ci pomóc... - Nie ma. - Potrząsnęła głową. - Jeżeli Natasza zgodzi się z kimkolwiek rozmawiać, to tylko ze mną. -AUrszula? ; "> , - Napięcie między nimi byłoby zbyt silne. Poza tym, policja nie spuszcza jej z oczu. Powiem jej, oczywiście, co proponuję zrobić. Jeżeli Urszula uzna, że powinnyśmy powiadomić policję, niech tak będzie. Ale nie zrobi tego, możesz mi wierzyć. Zgodzi się, że najlepiej będzie, jeżeli polecę... sama. Charlotte odwróciła się i ruszyła pod górę, z powrotem na drogę. Kiedy Derek ją dogonił, przyszła mu na myśl pewna ewentualność, którą natychmiast się podzielił. 376 - Czy Natasza Jest jedyną osobą, którą zamierzasz odwiedzić w Stanach? - Kogo jeszcze miałabym odwiedzać? - spytała Charlotte, marszcząc brwi. - Nie wiem. Po prostu... - Zacisnął zęby, postanawiając wystawić nowe zaufanie na próbę. - Tak sobie myślałem: dlaczego porywacze nie próbowali zdobyć dokumentu wcześniej? Dlaczego czekali pięćdziesiąt lat? - Ponieważ nie wiedzieli, gdzie się znajduje. - Ale teraz wiedzą, albo tak im się wydaje. Coś lub ktoś zwrócił ich uwagę na listy Tristrama. Kto? Wiedziało o nich tylko kilka osób. Ty, ja, Maurycy, Urszula, Frank Griffith i Emerson McKitrick. Charlotte nie odpowiedziała od razu. Przez chwilę szli w milczeniu, wreszcie powiedziała: - Derek, jeżeli naprawdę chcesz mi pomóc, nie pytaj mnie o Emersona McKitricka. - Zgoda, nie będę. Ale on jest kolejnym powodem, dla którego powinnaś uważać. - Obiecuję, że będę uważać. - Zatrzymała się i spojrzała na Dereka. - Zadowolony? - W pytaniu tym nie było sarkazmu. Jej twarz zdradzała - Derek podejrzewał, że jego również - że omal nie przyznał się do tego, w co żadne z nich nie mogło do końca uwierzyć. - Niezupełnie, Charlotte. Nie - odparł z uśmiechem. - Wszyscy mówią do mnie Charlie - powiedziała, odwzajemniając uśmiech. - Czyja mógłbym być wyjątkiem? -Tak. - Wobec tego wolę nim być. W połowie drogi powrotnej do Tunbridge Wells Charlotte oświadczyła nieoczekiwanie: - Chciałabym zajrzeć do księgarni. - Na widok zdumio- 377 nej miny Dereka dodała: - Wspomniałeś o hiszpańskiej wojnie domowej, a ja myślałam o treści ogłoszenia, które kazali mi dać porywacze. - Przyjaciele mogą się pogodzić. Orwell zapłaci. - Musi chodzić o George'a Orwella, prawda? Czy on nie walczył w Hiszpanii? - Możliwe. W pół godziny później szperali wśród książek w dziale autobiografii księgarni Hatcharda. Dorobek Orwella reprezentowały dwie pozycje: "Rozbitek życiowy w Paryżu i Londynie" oraz książka, której tytuł momentalnie przykuł ich uwagę: "W hołdzie Katalonii". Charlotte zdjęła ją z półki i oboje przeczytali notkę na okładce książki. "Jest to słynna relacja Orwella ze służby w milicji podczas hiszpańskiej wojny domowej. Zwraca w niej uwagę..." - To musi być to - powiedział cicho Derek. Charlotte skinęła głową, odwróciła książkę i wskazała na datę pierwszego wydania. - 1938. Rok śmierci Tristrama. - A także rok, w którym wysłał do Beatrix dokument w języku katalońskim. Maurycy miał rację. Charlotte podeszła do kasy i zapłaciła za książkę. Derek odczekał, aż wyjdą z księgarni w tłum sobotnich kupujących i zapytał: - Co do czego Maurycy miał rację? - "Coś wyślizgnęło się z wojny domowej sprzed pół wieku i zacisnęło się nam na gardle". Dosłownie tak powiedział. Wtedy to zlekceważyłam, a w niespełna dobę później nie żył. - Spojrzała na Dereka. - Widzisz, on to czuł. Myślę, że teraz i ja to czuję. , XIV Pogrzeb Maurycego pod wieloma względami nie różnił się od pogrzebu Beatrix