Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Widzimy więc, że wielka wizja polityczna Polski utrwalona w dokumencie przymierza polsko-ukraińskiego nie polegała na wymuszaniu nierealnych koncepcji federacji polsko-ukraińskiej. Zakładała jako myśl wtórną możliwość przyszłej współpracy gospodarczej i przyjaźni obu państw. Lecz nie był to ani warunek, ani przyczyna przymierza, i nie był to cel polityczny wyprawy kijowskiej. Celem tym było urządzenie Europy środkowo-wschodniej na mocnych moralnie i politycznie podstawach. W tym widział Piłsudski gwarancję bezpieczeńswa państwa polskiego. Gwarancji takiej nie znajdował w propagandowych hasłach bolszewickich. Czy walcząc o niepodległość Ukrainy walczył o osłabienie imperium rosyjskiego? Niewątpliwie tak. Polska i Rosja toczyły ze sobą wojnę na śmierć i życie. Lecz śmierć grozić mogła tylko Polsce, bo przegrana dla Rosji byłaby tylko przegraną, jedną z wielu. Naczelnik Państwa, rząd i Sejm polski mieli święty obowiązek dążyć do osłabienia przeciwnika, w sensie trwałym i skutecznym, politycznym i wojskowym. Przymierze z Ukrainą i wyprawa kijowska były środkiem do tego celu. Historycznie tym donioślejszym, że był to środek uzasadniony moralnie, jako akt wyznania wiary w prawo narodów do samostanowienia o sobie. Tym bardziej że narodem tym byli Ukraińcy, dzielący z Polakami od setek lat dzieje i mający wspólny bilans wydarzeń radosnych i tragicznych, czynów dobrych i złych. II Różne deklaracje polskie składane były w tym okresie na forum sejmowej komisji spraw zagranicznych, a także na łamach prasy krajowej i zagranicznej oraz w notach i interpelacjach krążących między Warszawą a stolicami zachodnimi. Ostatni z tych sposobów był obliczony na niedyskrecje, które docierając do wiadomości Moskwy informowały ją o polskich warunkach pokojowych bez ostatecznego wiązania się oficjalnym oświadczeniem. Strona bolszewicka stosowała podobną metodę. Z tym wszakże, że określała swe warunki czy - aby użyć innej nomenklatury - swe "cele pokojowe" w sposób jak najbardziej zagmatwany i niejasny, licząc przede 138 wszystkim na efekt propagandowy, który zresztą osiągnęła, i to w środowiskach jak najbardziej do siebie niepodobnych. Mianowicie w słabo lub wcale się nie orientujących w rzeczywistości Europy wschodniej i prawdziwych celach politycznych rewolucyjnej Rosji środowiskach socjalistycznych na Zachodzie oraz w zdecydowanie zachowawczej prawicy sejmowej w Polsce. Popełniały one dwa błędy, przed którymi ustrzegł się rząd polski i Naczelnik Państwa, a które starała się wyzyskać strona bolszewicka. Po pierwsze gotowe były uwierzyć w celowość przewlekłych rokowań bez ustalonej z góry tematyki i bez uzgodnionych preliminariów, przy jednoczesnym zawieszeniu broni, co pozbawiłoby stronę polską możliwości wyzyskania już osiągniętych korzyści strategicznych, gdyż oznaczałoby de facto rozbrojenie zamiast umacniania potencjału wojennego. Po drugie zakładały wyczerpanie Rosji bolszewickiej, co miało rzekomo odebrać jej i możność, i ochotę do jakiejkolwiek akcji ofensywnej, albo też wierzyły naiwnie, że dotychczasowe niepowodzenia rewolucyjne poza obszarem rosyjskim kazały rządowi bolszewickiemu zrezygnować z ponownego podboju tych części Ukrainy, Białorusi czy Litwy, które znalazły się już po polskiej stronie frontu. W żadnym zaś wypadku nie chciały dopuścić myśli, by polityczne cele rosyjskie sięgały nie tylko po Mińsk czy Dubno na Wołyniu, lecz także - jeśli nie przede wszystkim - po Warszawę, Poznań i Kraków. Przy tego rodzaju ocenach rozwiązanie przewlekłego impasu wojennego widziały w wytyczeniu granicy terytorialnie korzystnej dla Polski, bez żadnych trwałych gwarancji. Były to bardzo niebezpieczne błędy. Jak bardzo były niebezpieczne, wykazały długofalowe skutki traktatu zawartego w Rydze. W Rydze jednak Rosja rzeczywiście potrzebowała pokoju, chociaż nie miała zamiaru go dotrzymać po kilku czy kilkunastu latach. Na wiosnę roku 1920 położenie było zupełnie inne