Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

 Co[ si staBo?  Nie! Tak! To znaczy std nie widz tak dobrze. Za[miaB si.  Zaczynam przy tobie nie pojmowa [wiata, Anno. Jakbym zmieniB planet. PrzeszedB przez drzwi, za którymi wszystko jest inne, ni| byBo dotychczas. Taka fantasmagoria. Jak w ba[niach Andersena. Niezgrabne chBopisko wlazBo w ci|kich butach i boi si ruszy. A nu| nadepnie na traw, która oka|e si trenem sukni ksi|niczki? Ju| sBysz:  nie widzisz, drabie, prostaku, kogo potrcasz nieobyczaj-nie?" Ksi|niczki mówi  nieobyczajnie", co?  Ale nie mówi  drabie"  odwa|yBa si doby gBos.  Nie? Ty wiesz lepiej  zgodziB si.  A jak mówi? 189   Nie [miej si ze mnie, prosz ci".  Nic podobnego, ale niech ci bdzie. Draby nie [miej si z ksi|niczek, draby padaj na kolana, ryms!, i doznaj ol[nienia. Wiesz, co czuje taki nieszczsny facet? Jest zawstydzony, skruszony, [wiadom swego nieobycia przy blasku przymiotów ksi|niczki, o[lepiony jej urod, pokonany bez walki. Bije si w piersi proszc kornie:  pani, wybacz twemu niegodnemu sBudze, który od tej pory, ugodzon w samo serce twym dostojeDstwem, pikno[ci i atBasem mowy, |e nie wspomn 0 obyczajach, pyB spod twych nóg zdmuchiwa bdzie"...  Do trawki tak bdzie przemawiaB?  przerwaBa mu Anna. PozwoliB jej doj[ do siebie, ale nie mo|e powiedzie  dzikuj".  Do jakiej trawki?  zdumiaB si Jacek.  Nie uwa|aBa[. MówiBem do ksi|niczki.  Na pocztku byBo:  potrciBem traw"...  Ale potem nastpiBa, no... metamorfoza! Wiesz, zBy czarodziej itp. ZbiBa[ mnie z pantaByku. A tak dobrze mi szBo! I co teraz?   WstaD  odpowiedziaBa ksi|niczka  przebaczam ci i puszczam w niepami, co byBo, jako,|e winic, nie znaBe[, kim jestem. Ninie, skoro wiesz, sidz koBo mnie i czyD dyskurs o gwiazdach. Pora ku temu sposobna".  Anna! Jeste[ nieprawdopodobna! Mam ochot serio zacz ci bi brawo. Nie miaBem pojcia, |e masz taki talent. Maciek musiaBby to sBysze. I El|bieta... Co[ si staBo?  PrzestaB si u[miecha, gdy nie zareagowaBa. Jakby mówiB w noc. Do nikogo.  Zimno ci? StaBo si co?  powtórzyB. J Nie graBam  odpowiedziaBa wolno.  I nie my[laBam o Maku ani o El|biecie. Nie bij brawa. Ja... Dobranoc. Ju| pójd. Zimno. Masz racj.  Anna!  zerwaB si zasBaniajc sob blask [wiatBa w drzwiach. 1 tak j zatrzymaB, peBn niedowierzania, niedorzecznego |alu i chci zaszycia si w kt, |eby nikt... W gBosie Jacka usByszaBa co[, co kazaBo  pozwoliBo jej zosta. Chyba [ni, to nie mo|e by...  Anna, drab prosi ci o wybaczenie. Jeste[ naprawd ksi|niczk. Nie wiedziaBem o tym. ZostaBem w tyle tak, |e nigdy ci nie dogoni. Nie zauwa|yBem tego...  byB zdziwiony, ale to zdziwienie nie byBo obrazliwe.  MiaBem racj: Nowa Planeta. A ja w grubych buciorach. Niezrcznie