Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

I tak przyjmowali go do swego grona. Rucellai zamienili swój rzymski dom na czysto florencki. Był tam kominek we wnęce pokoju, otoczony pietra serena, podłoga w jadalni układana według tradycji Luki delia Robbia; meble z intarsją tak ulubioną przez ich ziomków. Michał Anioł nie powiedział przystojnemu i miłemu Paolo, że on także ma w sobie krew Rucellaich, ród ten bowiem zerwał rodzinną więź z Buonarrotimi. Duma nigdy mu nie po-[ Woli pierwszemu to powiedzieć. Ustawił swój przeszło dwumetrowy blok na belkach, tak że mógł wodzić wokół niego. Poczucie zawodu, jaki sprawił mu kardynał nie "skazawszy natychmiast specjalnego tematu, ustąpiło miejsca przeko-aniu> że lepiej będzie, jeśli on sam zadecyduje, co chce rzeźbić. Wte-¦. e będzie musiał pokornie pytać: „Co wasza eminencja życzy so- e- bym wyrzeźbił w tym marmurze?" , "" Musisz się pilnować - przestrzegał go Leo - byś nie tknął tej ko-ny, nim kardynał Riario nie udzieli ci pozwolenia. Jest nieustępli-' §dy chodzi o jego własność. : "rzecież nie uszkodzę marmuru, Leo, jeśli zaokrąglę krawędzie 5buJę go trochę... kstaza I 321 Czuł się upokorzony, że oto ostrzegają go jak robotnika, aby nie ruszył własności padrone. Musiał jednak przyrzec, że nie odłupie nawet jednego kryształu z bloku. - Możesz spędzić swój czas z pożytkiem - rzekł Leo łagodząco. -W Rzymie są cudowne rzeczy do oglądania. - Tak, wiem - przyznał Michał Anioł. Na cóż się zda tłumaczyć głód marmuru? Zmienił temat. - Czy można mieć nagie modele w Rzymie? We Florencji nie wol-no. - To dlatego - odparł łobuzersko Leo - że my, Rzymianie, jesteśmy ludźmi czystymi i moralnymi. Lecz wy, Florentyńczycy... - roześmiał się, gdy Michał Anioł się zaczerwienił. - Może to dlatego, że nigdy nie cierpieliśmy na grecką chorobę, a Florencja tym się wsławiła albo raczej powinienem rzec: zniesławiła. Nasi mężczyźni załatwiają interesy lub układają polityczne alianse i małżeństwa, wypoczywająci ćwicząc nago. - Czy mógłbyś się dla mnie postarać o modele? - Powiedz mi, jakich potrzebujesz? - Najróżniejszych: wysokich i niskich, kościstych i tłustych, młodych i starych, ciemnych i jasnych, robotników i nierobów, handlarzy. Postawił niskie przepierzenie, które zapewniałoby mu trochę odosobnienia. Następnego rana przybył pierwszy wybraniec Leo, krzepki bednarz w średnim wieku, który zrzucił sandały i cuchnącą koszulę i całkiem obojętnie poruszał się, gdy Michał Anioł kazał mu przybierać rozmaite pozy. Codziennie o wschodzie słońca udawał się do swego warsztatu, by przygotować papier, kredę, atrament, węgiel, kolorowe kredki, nie wiedząc, jakie nowe zadanie przyniesie mu model dnia Modelami byli: Korsykanie z gwardii papieskiej, niemieccy drukarze, francuscy rękawicznicy i wytwórcy perfum, niemieccy piekarze, hisz pańscy księgarze, łombardczycy wyrabiający dywany na Campo Marzio dałmatyńscy wytwórcy łodzi, przepisy wacze-Grecy, portugalscy rym' rze z Via dei Baullari, złotnicy z San Giorgio. Czasami mieli wspania figury i rysował ich całych, z przodu i z tyłu, w pozycji pełnej napis lub gdy się obracali, podnosili coś, pchali, skręcali, gdy walczyli zb1 ni w narzędzia pracy lub pałki czy kamienie. Częściej jednakże c postać nie była interesująca, tylko jakieś osobliwie sękate ral1 322 kształt czaszki, udo o mięśniach jak z żelaza, beczkowata klatka piersiowa. Spędzał wówczas cały dzień na rysowaniu tego jednego fragmentu, widzianego pod różnym kątem i w różnym ustawieniu. Lata ćwiczeń wydawały owoce. Miesiące sekcji dały mu wiedzę, wewnętrzną prawdę, która zmieniła sposób projektowania prac. Nawet wytworny, wyrafinowany Leo zwrócił uwagę na wielką siłę tych postaci. - Każdego rana witasz nowego modela jak podniecającą przygodę. Czy cię nie męczy rysowanie wciąż od nowa tego samego: głowy, ramion, tułowia, nóg?... - Ależ, Leo, to nigdy nie jest to samo. Każde ramię, noga, szyja i biodro jest zupełnie inne, każde ma własny charakter. Słuchaj, mój przyjacielu: wszelkie formy, jakie istnieją na tym bożym świecie, mogą być odnalezione w ludzkiej postaci. Ciało i twarz człowieka powiedzą ci, co on sobą reprezentuje. Jakże więc mógłbym kiedykolwiek wyczerpać swe zainteresowanie? Baglioniego ubawiło przejęcie Michała Anioła. Spojrzał na plik rysunków, który ten trzymał pod pachą, i uśmiechnął się z niedowierzaniem. - Wewnętrzne cechy? My w Rzymie raczej ukrywamy, czym jesteśmy, niż to okazujemy. - Tym się mierzy wartość rzeźbiarza, jak głęboko pod powłokę zdoła przeniknąć. Przy każdym nowym modelu pytam sam siebie: Kim ty jesteś naprawdę, gdy tak stoisz nago przed światem? Leo zastanawiał się przez chwilę. - Zatem dla ciebie rzeźbiarstwo to poszukiwanie? Michał Anioł uśmiechnął się. - A czy nie jest nim dla wszystkich artystów? Każdy widzi własnymi oczyma. Przy każdej nowej figurze ludzkiej czuję to, co czuje astronom odkrywszy nową gwiazdę: jeszcze jeden fragment wszechświata został wypełniony