Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Maks ju¿ kreœli³ palcami w powietrzu. Na czo³o Karliniego opad³ zestaw z dyskiem optycznym. Przez soczewki widzieli grube sznury wij¹cej siê czerni, które dochodzi³y tutaj z ró¿nych czêœci zamku i piê³y siê w œcianach wie¿y. Kable splata³y siê i stapia³y w miarê zbli¿ania do szczytu wie¿y i szalonej Œmierci. Maks przyci¹gn¹³ krzes³o z korytarza, ustawi³ je przy schodach i zacz¹³ wodziæ nad nim rêkami. Nad poduszk¹ utworzy³ siê jeden z jego dysków poœrednicz¹cych w sprzê¿eniu. Trzasnê³y wy³adowania statyczne. D³uga fala zaburzy³a strukturê kamiennych œcian. Korytarz, którym niedawno przechodzili, z³o¿y³ siê w chmurze py³u. - To by³o nasze wyjœcie! - rykn¹³ Karlini. - Jak bêdzie trzeba, przebijemy siê przez zewnêtrzn¹ œcianê i skoczymy! - odkrzykn¹³ Maks. OdpowiedŸ Karliniego zag³uszy³ nastêpny huk. Pod³oga zachybota³a siê i wpad³a w sta³e dr¿enie. Ca³y zamek przechyli³ siê jeszcze o parê stopni. Krzes³o otoczy³ rój œmigaj¹cych b³êkitnych drobin, gdy dysk zacz¹³ siê dzieliæ. Maks czu³, jak przez sprzê¿enie transformatorowe energia przep³ywa do jego cia³a. Zajrza³ do wnêtrza wie¿y; przez soczewkê widzia³ sp³ywaj¹ce z góry czerwone fale pulsuj¹cego œwiat³a. Wydawa³o siê, ¿e klatka schodowa wierci siê i dygoce jak szarpniêta struna. Delikatnie pos³a³ w górê pasywny czar sonduj¹cy. Tak, szalony bóg nadal tam by³, ci¹gle czerpi¹c moc przez czarne kable. Chyba nie zdawa³ sobie sprawy z obecnoœci intruzów. Maks wykona³ skomplikowany gest nad krzes³em i zacz¹³ tworzyæ szkielet pierwszej pow³oki ograniczaj¹cej. Karlini przy³o¿y³ d³oñ do kamieni muru, zacisn¹³ zêby, koncentruj¹c siê usilnie. Drug¹ rêk¹ starannie rysowa³ figury w powietrzu, które ocieka³y srebrem i rozpada³y na mniejsze fragmenty w kszta³cie ³usek. Te odp³ynê³y od Karliniego w postaci miniaturowego tornada i wniknê³y w wisz¹c¹ w pobli¿u wielk¹ kroplê. Kropla zadr¿a³a i zaczê³a wibrowaæ. Pulsowa³a p³ynnie, jak ka³u¿a rtêci, zmieniaj¹c kszta³t z d³ugiej i cienkiej na krótk¹ i opas³¹. Jej kolory zmienia³y siê rytmicznie. Nagle kropla ruszy³a w stronê œciany. Wniknê³a w mur i rozbi³a siê w ob³ok mniejszych kropelek. Poszczególne kropelki œmignê³y ku spiralnym czarnym kablom, ws¹czy³y siê w nie i sp³ynê³y w kierunku serca zamku. - Jesteœ gotów, Maks? Nad resztkami krzes³a wisia³y obracaj¹ce siê w przeciwnych kierunkach siatkowate sfery. - Tak, prawie - odpar³ Maks - ale nadal jestem poza zasiêgiem. Muszê podejœæ bli¿ej. - To ruszaj. Za nieca³¹ minutê stan punktów stabilizuj¹cych powinien nam wyjaœniæ... a co to? Sferyczna konstrukcja ruszy³a w górê schodów. Wokó³ rêki Maksa skondensowa³a siê sk³êbiona b³êkitna chmura. Maks machn¹³ nad ni¹ drug¹ rêk¹, chmura dŸwignê³a siê i wystartowa³a, pozostawiaj¹c za sob¹ smugê powêŸlonego b³êkitu, który snu³ siê jak ¿y³ka na ryby. Chmura zakrêci³a nad Karlinim, a potem zanurkowa³a prosto w jego piersi. Z torsu buchnê³y k³êby b³êkitnego dymu. Niebieska linia rozci¹ga³a siê, coraz cieñsza i prawie niewidoczna na tle kamieni, ale sta³a siê znów wyraŸniejsza, gdy otoczy³a nadgarstek Maksa i zastyg³a w postaci solidnej bransolety. - Gdybyœmy musieli zmykaæ st¹d osobno, bêdê móg³ uwolniæ ciê zdalnie - krzykn¹³ z góry Maks, pêdz¹c za oddalaj¹c¹ siê sfer¹. - Dobra! - g³os Karliniego rezonowa³ wzd³u¿ b³êkitnej linii. - Uwa¿aj na siebie! - Jasne - mrukn¹³ Maks. Cia³o mrowi³o go od energii, jak¹ wch³on¹³ z krzes³a. Musia³ j¹ szybko zu¿ytkowaæ albo uwolniæ, bo inaczej energia go zdestabilizuje. Pe³en obrót schodów wy¿ej ¿ar, który sp³ywa³ potokiem ze szczytu, sta³ siê oœlepiaj¹cy. Wokó³ niego, w œcianach wie¿y piê³y siê czarne spirale mocy. Maks siêgn¹³ umys³em... Tak, Œmieræ nadal orbitowa³a wokó³ wie¿y i zasysa³a moc z zamku. Maks szarpn¹³ sferê ograniczaj¹c¹, wprowadzi³ parametry kontrolne. Sfera pêk³a, rozk³adaj¹c siê promieniœcie segment po segmencie i warstwa po warstwie. Fragmenty skoczy³y ku œcianom, zanurkowa³y w nie i zla³y siê z czarnym pr¹dem. Pop³ynê³y w górê, w kierunku szalonej Œmierci. Maks us³ysza³ g³os Karliniego. - Dobrze idzie! W tej samej chwili schody podskoczy³y mu pod nogami. Kamienie zawibrowa³y, wprawione w ruch rozdzieraj¹cym jêkiem tak niskim, ¿e Maks wyczuwa³ go raczej ni¿ s³ysza³. Jêk niós³ z sob¹ zawodzenie, pulsuj¹ce nierytmicznie na tle pulsowania serca zamku. Fala przebieg³a czarnymi spiralami. Pr¹d energii nabra³ tempa, zwolni³, zawróci³, skoczy³ do przodu, zatrzyma³ siê i przeszed³ w szybkie szarpniêcia w przód i w ty³. Maks znów siêgn¹³ umys³em. Œmieræ razem z zasysan¹ moc¹ po³knê³a czêœæ matrycy ograniczaj¹cej, lecz za ma³o, aby doprowadziæ do pe³nego uaktywnienia. Pchn¹³ moc w konstrukcjê ograniczaj¹c¹, próbuj¹c pos³aæ Œmierci czarnymi przewodami wiêcej elementów matrycy. Zablokowany pr¹d ruszy³ leniwie. Œmieræ znów zassa³a, jak cz³owiek, który próbuje zaczerpn¹æ powietrze przez zapchan¹ rurkê, pr¹d przyspieszy³... Poprzez po³¹czenie kontrolne z matryc¹ Maks poczu³ KLIK i TRZASK. Œmieræ wessa³a kawa³ki matrycy! Sfery po³¹czy³y siê! Zakotwiczone w tworzywie szalonego boga, rozpoœciera³y siê wokó³ niego i w jego wnêtrzu, wi¹¿¹c go spiralami mocy ograniczaj¹cej! Czarnymi przewodami zasilaj¹cymi przebieg³y teraz czary zestalaj¹ce, wyzwalaj¹c krystalizacjê. Z boku zewnêtrznej sfery utworzy³a siê kipiel, która nastêpnie nabrzmia³a i pêk³a, wystrzeliwuj¹c wstêgê b³êkitu. By³ to ³añcuch kotwiczny matrycy, który g³êboko wnikn¹³ w kamienie zamku. Pole ograniczaj¹ce, ci¹gle nabieraj¹c si³y, zaczê³o siê zaciskaæ. Naraz z jeszcze nie zamkniêtych szczelin w nak³adaj¹cych siê sferach matrycy wybuch³a fontanna ¿aru, p³omieni i surowej mocy. Œmieræ zrozumia³a, ¿e wpad³a w pu³apkê. Maks pchn¹³ nastêpn¹ porcjê mocy w klatkê matrycy, w ³añcuch kotwiczny, w wy³¹czniki przewodów zasilaj¹cych. Szalony bóg by³ zdecydowanie s³abszy ni¿ przed chwil¹, i zdezorientowany ruchem obrotowym wewnêtrznych mechanizmów zamku, które próbowa³y skompensowaæ dzia³anie obcej si³y. Dziêki zestykowi energii i poziomowi przygotowania Maks by³ silniejszy ni¿ wczeœniej, u Oskina Yahlei, lecz nie znaczy³o to ani, ¿e Œmieræ jest na tyle s³aba, by siê poddaæ, ani ¿e on jest na tyle silny, by j¹ do tego zmusiæ. Fragment muru wie¿y skruszy³ siê i run¹³ na dó³. Stopnie zawirowa³y mu pod nogami. Maks nie chcia³, ¿eby rozproszy³y go fanaberie schodów, wci¹¿ koncentrowa³ siê na wykorzystaniu resztek mocy. Dopiero gdy czêœæ schodów wygiê³a siê sprê¿yœcie i okrêci³a dwa razy wokó³ jego cia³a, zauwa¿y³ ¿e ca³a wie¿a wiruje, odrywa siê od zamku i obsuwa ku rzece