Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Wtedy odwa|yBam si i powiedziaBam: ucaBuj ode mnie Dor. Krzy[ przez chwil patrzyB mi w oczy, a potem skinB gBow: dobrze, Irenko! I przytuliB mnie do siebie. Pózniej podniósB mi palcem brod, tak |e widzieli[my swoje twarze z bliska, i powiedziaB: jeste[ mdr, wra|liw dziewczynk, Irenko, zostaD taka. Potem Krzy[ wyszedB, kiedy Franka i Halszka wróciBy do domu, Babcia poprosiBa je do swojego pokoju i tam dBugo rozmawiaBy. W tym czasie Mama musiaBa i[ do pracy, bo tego dnia zajta byBa w cukierni od obiadu a| do zamknicia, wic kiedy wróciBa, Wikcia zaraz nakryBa 122 do stoBu i podaBa nam kolacj, na któr zrobiBa kluski z biaBym serem. Nikt si do nikogo nie odzywaB, byBa to jedna ze straszniejszych kolacji w moim |yciu. Nastpnego dnia rano Mama pierwsza poszBa do Bazienki, pózniej poprosiBa Wikcie o herbat i jedn kanapk z pomidorem. Sama zjadBa [niadanie i zaraz wyszBa. WróciBa dopiero wieczorem, prosto do siebie do pokoju, ale kiedy przechodziBa obok mnie, wyraznie poczuBam, |e pachnie od Niej alkohol. Pomy[laBam, |e albo |aBuje tego, co zrobiBa, albo jest w rozpaczy, bo moja Mama wBa[ciwie nigdy nie pije, raczej tylko symbolicznie, i to je|eli jest gdzie[ na przyjciu, zreszt tak jak i moja Babcia. 25 czerwca. Jestem gBboko dotknita jedn spraw, a drug bardzo wzruszona. Obchodzili[my wianki. Noc ZwitojaDska to taki pikny obyczaj i cieszyBam si, |e bdziemy mogli tradycyjnie spdzi ten wieczór nad wod. Wieczór, bo przecie| cigle jeste[my ograniczeni godzin policyjn. Ju| dawno Krzy[ zaplanowaB, |e tego dnia pojedziemy nad Jeziorko Czerniakowskie. On, Halszka, Franka i ja. No i oczywi[cie Bronek z jakim[ koleg. Krzy[ tak mówiB: Bronek z koleg. Franka powiedziaBa, |e mimo tego, co si wydarzyBo, te plany wcale si nie zmieniBy, ale nawet nie przypuszczaBam, |e koleg Bronka oka|e si Kuba, któremu na par godzin znowu udaBo si wyj[ z getta. Tak dawno Go nie widziaBam, wprost piszczaBam ze szcz[cia, kiedy zobaczyBam kto, obok Bronka i Krzysia, stoi nad brzegiem Jeziorka, poniewa| oni ju| tam byli. Franka, Halszka i ja musiaBy[my dojecha tramwajem do ko[cioBa [w. Bonifacego i stamtd przej[ caBy kawaB do umówionego miejsca