Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Jórg odnosił wrażenie, że Kunze nie opuszczał podziemi, wychodząc jedynie na górę w czasie przerw na "przewietrzanie okrętu", jak nazywał krótkie przerwy w pracy. W czasie jednej z nich przyszedł do pokoju kryptoanalityków. Przez kilka minut przypatrywał się w milczeniu mężczyznom stojącym przed tablicą i prowadzącym spór o słuszność matematycznego dowodu. - Daję wam jednodniowy urlop! - krzyknął niespodziewanie. -Wszyscy na urlop, inaczej utkniemy z tym do końca życia i nie 90 odnajdziemy błędu, który może być trywialnie prosty. Wyjdźcie na powierzchnię i usiądźcie nad jeziorem, spróbujcie łowić ryby w przerębli albo idźcie do knajpy "Pod Jeleniem" i upijcie się! Tylko jutro o szóstej rano wszyscy bądźcie tutaj! Jórg spojrzał na zegarek, podobnie jak kilku innych. - Dochodzi piąta... - zauważył ktoś, z wyraźnym rozczarowaniem w głosie. - To znaczy, że urlop będzie krótki, gdyż w zimie dni bywają krótkie - stwierdził niezmieszany Kunze i ruszył w stronę drzwi. Jórg był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Od dawna wybierał się do Marklissy, lecz nie znajdował powodu, który pozwalałby mu ukryć właściwy cel wyjazdu do miasta. - Zapraszam cię na kolację - odwrócił się do stojącego najbliżej Helmuta Nowolka, Ślązaka, który w ich zespole był głównym mechanikiem. - Dobry pomysł, idzie kto z nami? - Nowolk rozejrzał się dookoła. Kilkugodzinny urlop, jak Kunze nazwał wolny wieczór, był wydarzeniem zupełnie nieoczekiwanym, toteż nikt nie miał planów na ten wieczór, i wszyscy podchwycili pomysł wspólnej kolacji, wręczając Jórgowi, jako inicjatorowi, kartki żywnościowe. Globcke patrzył z okna na grupę wychodzącą na dziedziniec przed zamkiem i czekającą na samochód, który miał ich zawieźć do Marklissy. Był wściekły, że Kunze zwolnił kilkunastu swoich pracowników, nie uprzedzając go o takim zamiarze. Nie mógł tego zabronić, gdyż obawiał się kolejnego konfliktu z profesorem, a zorganizowanie grupy wywiadowców śledzących kryptologów musiało zająć co najmniej pół godziny. Mimo mrozu otworzył okno i stał w nim tak, aby go widzieli. Chciał, by mieli świadomość, że wie o wyjeździe i przygląda się im. - Namierzono radiostację w naszym rejonie - do gabinetu wszedł Beer. Globcke odwrócił się raptownie. - Wiesz coś więcej? - Nadawała wczoraj wieczorem. Zbyt krótko, aby można ją było zlokalizować. Służby goniometryczne twierdzą, że z okolic Marklissy. - Czy ostatnio meldowano o zrzutach skoczków? - Nie. Może to jest radiostacja grupy sabotażowej, która przeszła przez front, a może ujawniła się radiostacja, która od dawna jest na tym terenie, ale milczała. 91 - Tylko dlaczego właśnie teraz zaczęła nadawać? - Być może ma to związek z przeniesieniem sztabu generała Schórnera do naszego rejonu i przygotowaniem do kontrataku. Rosjanie wysłali zwiadowców, to zrozumiałe. - Obyś się nie mylił - Globcke zamknął okno. - Kilkunastu ludzi Kunzego dostało wolne na dzisiejszy wieczór. Podobno są przemęczeni pracą i kilka godzin poza zamkiem dobrze im zrobi. Poślij za nimi kilku naszych. Co z Jórgiem? - Są z niego zadowoleni. Pracowity, aktywny. Globcke pokiwał głową. - Przeszukiwaliście jego pokój? - Tak jest, wszystko w porządku. Z podsłuchu też nie ma niepokojących sygnałów. Jórg rozejrzał się po zadymionej sali restauracji "Pod Jeleniem", szukając Natalii. Dostrzegł ją przy bufecie, jak odbierała od barmana tacę z kieliszkami z wódką i trzymając ją wysoko nad głową, przemknęła do stolika, przy którym siedziała grupa oficerów Wehrmachtu. Najwidoczniej wracali po bitwie - mieli zabłocone mundury i nieogolone twarze. "Gdzie to wojsko, piękne jak na paradzie" - pomyślał Jórg, wpatrując się w oficerów, którzy w milczeniu wznieśli kieliszki i wychylili je szybko, najwidoczniej nie po to, aby świętować zwycięstwo, lecz upić się, odsuwając na czas alkoholowego zamroczenia myśli o tym, co miało stać się jutro. Natalia spojrzała w przelocie na niego. Ich oczy spotkały się na moment i Jórg zerknął na boczne wyjście. Natalia lekkim zmrużeniem powiek dała znać, że zrozumiała. Powiesił płaszcz i czapkę na wieszaku. - W rogu jest stolik akurat dla nas - dobiegł go tubalny głos Nowolka, który już przepychał się w tamtą stronę. Jórg usiadł plecami do ściany, co pozwoliło mu obserwować salę. Mimo obecności wielu Niemców, którzy zawsze robili sporo hałasu, w restauracji unosił się ledwie szmer przyciszonych rozmów i słychać było piosenki z gramofonu przy barze. - Idę do ubikacji - Jórg podniósł się z krzesła. - Zamów dla mnie brandy i coś do jedzenia, obojętnie co - powiedział do Nowolka. Spieszył się, zdając sobie sprawę, że ludzie Globckego nie zdążyli jeszcze dojechać do Marklissy, więc na razie nikt go nie śledził. 92. Natalia zauważyła, że wstał, obróciła się na pięcie i zniknęła gdzieś za drzwiami prowadzącymi na zaplecze. Podszedł do baru. - Gdzie jest toaleta? - Musi pan wyjść na podwórze, bo ta w korytarzu jest nieczynna. Rura pękła - restaurator przetarł talerz i odłożył go na brzeg zlewu. Na podwórku dostrzegł sylwetkę Natalii, która, widząc go, wyszła z mroku. - Mam ważne wiadomości - powiedział cicho. - Przekaż za dwa, trzy dni z lasu. Niech myślą, że działa tam jakiś oddział sabotażowy. Niemcy odczytują szyfry. W zamku jest maszyna, która łamie szyfry jednorazowe! Więcej informacji będę miał za tydzień. - Czy to znaczy, że mogą odczytać moje depesze? - Nie, używasz innego szyfru. Postaraj się tylko, żeby nie namierzyli miejsca, z którego nadajesz. Zmykaj! Odwrócił się, słysząc skrzypnięcie drzwi, i szybko odszedł. Sala trochę opustoszała, pewnie część oficerów musiała powrócić do obowiązków. Jórg zajął swoje miejsce w rogu. Przed nim stał talerz z gorącą kiełbasą. - Da się zjeść, chociaż mięsa w niej mało - mruknął Nowolk. -Na wszelki wypadek lepiej tę padlinę podlać wódką. To nam lepiej wychodzi niż obrona ojczyzny. Wydawało mu się, że mówi półgłosem, ale oficerowie przy stoliku obok odwrócili się do nich. Nie spodobał im się ten żart