Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Dawniej znakomity kucharz, dziś ograniczał się zwierzchnim tylko nad kuchnią nadzorem, mając wiele ważniejszych spraw na głowie. Dobry humor i uśmiech na ustach, jak klucze u pasa, należał do atrybucji jego stanu. Zaledwie gondola przybiła do brzegu, a z niej ukazał się kołpaczek z czaplim piórem, Zanaro, który czatował we drzwiach gospody na podróżnych, nadbiegał aż do wschodków z czapką swą pąsową w ręku. Jednym rzutem oka poznał w przybywającym znakomitego, a zatem i majętnego cudzoziemca, był więc szczęśliwszy, weselszy, grzeczniejszy niż kiedykolwiek. Podał rękę wysiadającemu. – Eccellenza! – zawołał z zapałem – mam się za szczęśliwego, iż tak znakomitego patrycjusza pierwszy w Wenecji powitać mogę... Dom mój, osoba , wszystko jest na wasze usługi. Nie chwalę się – dodał trzepiąc bez ustanku – nie ujmuję drugim ich zalet, ale nich powie Wenecja cała, niech poświadczy Rzeczpospolita, niech sława mojego domu, głośna po świecie... dowiedzie waszej ekscelencji, iż lepiej trafić nie mogliście. Przyjmujemy samych tylko najdostojniejszych gości, i to nie w widokach podłego zysku, ale dla honoru zbliżenia się do ich osób, dla przyjemności służenia im... Witam was, witam i proszę! proszę za mną! najlepsze pokoje! najwykwintniejsza gondola... najtroskliwsza usługa... Konrad milczał, uśmiechając się, węgrzynek poglądał z ukosa na tego wyginającego się w łamanych ukłonach olbrzyma, czerwoną jego szlafmycę i błyszczące oblicze. Na skinienie oberżysty niesiono już rzeczy do „Croce di Malta”, a ile paczków, tyle obdartusów się znalazło do posługi; szereg był wielki, od wschodów do drzwi ciągnął się nieprzerwany, każdy coś pochwycił i niósł, aby mieć udział w zarobku... Ostatni dźwigał w triumfie kawał podartej rogoży. – Bądźcie spokojni – mówił gospodarz, poprzedzając gościa z odkrytą głową – nic tu nie zginie, ja ręczę... Jak się stanąć podoba waszej ekscelencji? w sali i oddzielnym apartamencie, czy w kilku pokojach wesołych, lepiej jego incognito zachować mogących? – Jak najskromniej – rzekł wreszcie Konrad, którego włoszczyzna zdziwiła Zanara. – Wszystko na rozkazy! pojmuję miłość ciszy, spokoju i zacisznego kątka! wasza ekscelencja masz gust, którym się i ja szczycę! ale pozwolicie spytać, z jak dalekich krajów szczęśliwe wiatry tu tak dostojnego dały nam gościa! – Jadę z Polski! – rzekł Konrad. – Z Polski! – w dłonie klaskając, zawołał Zanaro, udając zachwycenie – O! jakżem szczęśliwy! Z oblicza to waszego odgadywałem, na tym czole maluje się szlachetność waszego narodu, który ja kocham i wielbię! Pozwólcie, abym kraj szaty waszej ucałował. Eccellenza... – Ale choć Polak – dodał z uśmiechem Konrad – jestem zarazem Włochem i Wenecjaninem... familia moja pochodzi... – O Boże wielki! – oburącz uciskając piersi, krzyknął Zanaro – a to cud! a to szczęście niewysłowione! Pozwólcie, bym wam się przypatrzył, bym się nasycił wami... bym niegodnymi usty imię wasze wygłosił. – Lippi de Buccellis! – rzekł Konrad. Gospodarz łzę otarł wzruszony; już mu tchu brakło. – A! – rzekł ciszej – tylko patron mój, Oblubieniec Marii, mógł mi tak wielkie i rzadkie dać szczęście... Widzicie uczucie, jakiego doznaję... rodzinę Lippi, główny ród Buccelich znam, znam z dawna, wiem ich zasługi i dzieje, nowym się one blaskiem na ziemi polskiej okryły. Skłonił się. – Dość – rzekł – nie chcę was utrudzać wyrazem uczuć moich, cieszę się, że tak dostojna osoba trafiła pod dach uczciwego człowieka... Oddadzą mi też sprawiedliwość w Wenecji, żem tu pośród tysiąca szalbierzy i oszustów sam jeden czysty jak szkło naszej fabryki w Murano... Spocznijcie eccellenza! – dodał, wprowadzając go do pokojów pierwszego piętra, dosyć wspaniałych, choć nieco obrukanych – dom cały, ja, rodzina moja... na usługi wasze... sam zajmę się instalacją... Węgrzynek stał osłupiały, pewien będąc, że trafili szczęśliwie, albo na krewnego, lub na starego przyjaciela domu. Konrad był zmięszany... Gospodarz już czuł się panem, ale chciał okazać się łaskawym, i po chwili usunął nieco, przyrzekając tylko obiad godzien samego doży. Jakoż w godzinie obiadowej nadszedł sam, zapraszając eccellenzę, i dając do wyboru albo samotny posiłek w pokoju, lub honorowe miejsce u swej tavola rotonda. – Eccellenza może być pewną – dodał, że nie śmiałbym wzywać go do naszego stołu, gdybym nie był pewien, że towarzystwo, jakie się zbierze, powinno mu być miłym..