Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Rozglądała się za swoim mistrzem Panem Wiatrów Sawien Szumi Ridą, ignorując wieloznacznie spojrzenia i uśmieszki biesiadników. Być może niektórzy, podobnie jak gospodarz mieli nadzieję, że zadziwi ich jakąś sztuczką, większość jednak pewnie żartowała sobie z jej prezencji. Nie przejmowała się tym, podobnie jak nie miała i nie chciała mieć pojęcia, gdzie podział się Meknarin z jej ojcem. Powoli zaczynała myśleć o kolejnej ucieczce z domu. Nudziła się, a ojciec miał się przecież kim zająć. Mogłaby powędrować choćby do Daey, lub jeszcze raz do Tkalarhiar. Czemu by nie? Wszak chciała tam zostać. - Seszija Elheres? – usłyszała za sobą głos, który wydał jej się znajomy. Odwróciła się z uśmiechem na twarzy. Istotnie za nią stał nie kto inny, a sam Sawien Szumi Rida. - Witaj Mistrzu! – zawołała. - Witaj moja uczennico, choć Mistrzem już chyba dla ciebie nie jestem – odparł, a Elheres zarumieniła się i spuściła głowę. – Czuję bijącą od ciebie moc. Czy słusznie przypuszczam, że przeszłaś próbę? - Słusznie Mistrzu. I zawsze będziesz dla mnie Mistrzem, ty pierwszy mnie uczyłeś i nauczyłeś mnie najwięcej. - Może najwięcej podstaw, lecz całą resztę zdobyłaś sama – od innych Mistrzów. Kto zatem był tym ostatnim, bo jak mniemam Próba nie odbyła się podczas Zgromadzenia w Hadarze? - Istotnie. Do Hadaru powędrował za mną list spreparowany przez mego ojca przy pomocy któregoś z magów z Eitelu – chciałabym wiedzieć którego, choć w tej chwili to i tak bez znaczenia – Elheres mimowolnie zerknęła na Ridę, lecz on był poza wszelkim podejrzeniem. On najbardziej nalegał, by nie była posłuszną córką i szczerze nie lubił Keran Lihesa za próby izolowania córki od magii. – Dość, że w Hadarze odmówili mi Próby. Zawędrowałam zatem aż do Tkalarhiar. - Do Tkalarhiar?! Do legendarnej Ptasiej Twierdzy?! Niektórzy nie wierzą w jej istnienie. Jak wygląda? - To przepiękne miasto, wykute w skalnej kotlinie. Mieszka tam więcej inokanów niż ludzi w Eitelu, być może więcej nawet niż w Xen Melair! Nie miałam jednak okazji poznać go dobrze, bo prawie cały czas spędziłam na naukach i przygotowaniach do Próby. Potem musiałam je w pośpiechu opuścić, gdyż gnały mnie sprawy światowej wagi. To długa historia Mistrzu. - Mam mnóstwo czasu, by cię wysłuchać. Najbardziej jednak obchodzi mnie kogo – którego z inokanów, bo to musiał być inokan, jak mniemam – udało ci się uprosić, by wprowadził cię w świat prawdziwej Mocy Wiatru. - Oczywiście, że był to inokan i to nie byle jaki, mistrzu Rida. To był sam A’kwei. - A’kwei z Tkalarhiar? Kolejna legenda, okazująca się być prawdą! Nie do wiary. Młoda czarodziejko, czy ty wiesz, jakiego zaszczytu dane ci było dostąpić? - Oczywiście, że wiem, co ty o mnie myślisz? Imię A’kwei znane jest na całym świecie i zapewniam cię, że imię jego uczennicy będzie równie znane. Nie zamierzam spędzić reszty życia w Eitelu, uczestnicząc w przyjęciach. Potrzebowałam tych kilku dni odpoczynku, po wydarzeniach, w jakich brałam udział, lecz teraz chyba wyjadę. - Dokąd? Snujesz jakieś plany?… - Jeszcze nie wiem. Może do Daey, może do Xen Melair. Może wrócę do Tkalarhiar. Nie wiem. Rida przez chwilę patrzył na nią poważnym wzrokiem. Zanim się odezwał, rozejżał się uważnie, lecz dziedziniec, na którym stali był niemal pusty. - Jeśli miałbym ci doradzić – zniżył głos niemal do szeptu – do Xen Malir nie jedź. - Dlaczego? Mag zmieszał się. Niechętnie odparł. - Dziwne słuchy krążą o… mieście. O zamku. Dziwne. - Nie rozumiem. - Elheres, moja droga Elheres – Rida westchnął i rozejrzał się jeszcze raz. – Powiadają, że stare legendy mają się spełnić. Ktoś chce je ożywić. Magowie i wiedzący chcą zburzyć porządek świata. Kongregacja Eitelska wkrótce wyśle tam delegację dla sprawdzenia tych pogłosek i mam nadzieję, że okażą się nieprawdą. – Na dziedziniec weszli dwaj młodzi czarodzieje, których Elheres miała kiedyś okazję poznać, a Rida jeszcze ciszej i jeszcze szybciej dodał – Hadar też szykuje wyprawę do Melair. Prawdopodobnie Daey i inne miasta także, to wszystko, co mogę ci powiedzieć. Elheres, proszę cię, nie jedź tam. - Mistrzu… Młodzi magowie skręcili właśnie w ich kierunku, więc Rida postanowił zmienić temat. - A co twój ojciec na to? I na to, że jednak dopięłaś swego i zostałaś Panią Wiatrów. - Och, o to nawet nie zapytał. Jak zapewne wiesz, ma teraz ważniejsze sprawy na głowie. - Tak, Eitel aż huczy od plotek o Lihesach. – Magowie przeszli obok nich, kłaniając się uprzejmie obojgu. Rida odetchnął z wyraźną ulgą, kontunuując myśl. – Niektórzy nawet powiadają, że ten człowiek jest oszustem. Czy ty mu ufasz Elheres? Czarodziejka na moment zaniemówiła. - Oczywiście! Mogę za niego ręczyć, znam go bardzo dobrze, jest najuczciwszym człowiekiem, jakiego spotkałam! Zaniepokoiło ją to podejrzenie. Co mogło sprawić, że dworzanie w Eitelu zaczęli plotkować, iż człowiek podający się za syna Keran Lihesa jest oszustem? Przypomniała sobie, że podczas przyjęcia u Imperatora, ojciec miał przedstawić Meknarina – Mohegara – Najjaśniejszemu i nie zrobił tego. Mówił, że wielu możnych czekało na audiencję i trudno się było dostać, ale nagle zrozumiała, że gdyby ojcu zależało, znalazłby dojście