Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Usiadł, oddychając ciężko, i rozpiął jej skórzany pasek, ale ze sznurowaniem po bokach sukni nie udało mu się tak szybko uporać, więc, zniecierpliwiony, wyciągnął sztylet i rozciął je szybko. Cichy okrzyk strachu sprawił, że spojrzał jej w oczy. - Nie wiń mnie za niecierpliwość, najdroższa, bo to ty jesteś jej przyczyna. Obiecuję, że odzyskasz suknię. Leonie zagryzła wargi. Przestraszyło ją jego postępowanie, przypomniała bowiem sobie zgwałconą Ethelindę, którą też pozbawiono sukien w ten sam sposób. Zatem mąż nie zamierzał dać jej nic innego prócz gwałtu, ponieważ szybko przyłożył nóż do sznurowania koszuli. Z oczu popłynęły ciche łzy wstydu i rozpaczy. Nienawidziła go za to. Przysięgła sobie, że nigdy przy nim nie zapłacze, a teraz... - Czy te suknie tyle dla ciebie znaczyły, kwiatusz- ku? - wyszeptał ze skruszoną miną. Naprawdę sądził, że żałuje głupich sznurowań, i było mu z tego powodu przykro. Jak to miała rozumieć? - Mam ze sto sznurowań, którymi mogę je zastąpić, mój panie, ale jeszcze nigdy nie pozbawiono mnie szat w ten sposób. - Zatem rzeczywiście jestem winny. Czy zadowoli cię, gdy zrobisz to samo mnie? Leonie patrzyła szeroko otwartymi ze zdumienia oczami w ostrze, które włożył jej do ręki. - Żartujesz, panie. Nie mogę przeciąć twej kolczugi. - Musisz mi pomóc to zdjąć, ale resztę możesz pociąć na kawałki, jeśli dzięki temu przestaniesz płakać. Pomysł pocięcia jego koszuli był tak śmieszny, że wywołał na ustach Leonie blady uśmiech. - Zrobiłabym to, gdybym mogła znaleźć inne ubra nie dla ciebie, mój panie, ale nie mieszka tu nikt rów nie wysoki, a nie chciałabym, żebyś odjechał stąd okryty jedynie kolczugą. Chociaż chciałabym usłyszeć, jak to wyjaśniasz swoim ludziom - powiedziała ze śmiechem. Rolf roześmiał się razem z nią. Nie był przyzwyczajony do łez w łożu ani do żartów. Sprawiły mu więc ogromną przyjemność, zwłaszcza w ustach tej nieśmiałej dziewczyny. - Jeśli o to chodzi - odparł Rolf z uśmiechem -powiedziałbym im prawdę, że pewna rozkoszna dziewuszka pragnęła mnie tak gorąco... - Same kłamstwa! - zawołała Leonie i zachichotała. -Naprawdę powiedziałbyś coś tak okropnego? - Moi ludzie na pewno by mi uwierzyli, gdyby zobaczyli moje kościste kolana wystające spod ciężkiej zbroi -zauważył. - Przeto będzie właściwie, jeśli zrezygnuję z użycia sztyletu. - W istocie. Czy teraz mogłabyś mi pomóc rozwiązać te węzły? Leonie skinęła głową, wdzięczna losowi za możliwość przesunięcia się za jego plecy, tam gdzie nie mógł jej widzieć. Sprawił, że prawie zapomniała, iż jest naga, ale poczuła się jeszcze bardziej zawstydzona, gdy uświadomiła sobie, że on też będzie za chwilę nagi. Leonie zaskoczyło dziwne uczucie spokoju. Jej strach przed nim zniknął, rozproszyły go łagodne słowa i beztroskie żarty. W duchu prosiła Boga, żeby się nie okazało, iż to tylko okrutna sztuczka Rolfa. - Czy nie byłoby ci łatwiej, gdybyś stanęła przede mną, najdroższa? - spytał Rolf, rozpinając pas i odkładając go wraz z mieczem na podłogę. Uniósł ciężką kolczugę. - Nie, milordzie - odparła Leonie, chwytając brzeg zbroi. - Nie jestem aż tak wysoka, żebym dała radę, nawet gdybyś siedział. Mówiła prawdę. Pomagała sir Guibertowi dość często. Musiał uklęknąć przed nią, a ona stawała na stołku. Jednak nawet stojąc za plecami Rolfa, musiała stanąć na łożu. W końcu był nagi i Leonie powoli znalazła się przed nim. Zastanawiała się, czy powinna rozpleść włosy, ale wątpiła, czy miałby dość cierpliwości, żeby zaczekać. Jej nieśmiałość sprawiała mu ogromną przyjemność. Wyciągnął ku niej ręce, objął ją w pasie. Potem przesuwał dłońmi w dół, ku zaokrąglonym biodrom, i w górę, ku jej pełnym piersiom. Zagryzła wargi w rozczulający sposób. Na czole pojawiła się zmarszczka. Próbowała trzymać spuszczoną głowę. Była zbyt zawstydzona, żeby spojrzeć mu w oczy. Pochylił się i zacisnął usta na zadartym do góry idealnym sutku, przesuwał językiem po jedwabistej skórze. Usłyszał, że gwałtownie wciąga powietrze... i w tym momencie rozległo się pukanie. Otworzyły się drzwi i do komnaty weszła Beatrix. - Leonie! Ja... Och! Milordzie, proszę mi wyba czyć! - Beatrix spurpurowiała. - Leonie, nie... to mo że zaczekać... - Wybiegła z komnaty, najszybciej jak mogła..