Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- Ciało jest ciepłe i giętkie, tylko serce nie bije. Na ryk Lutwiona do środka wpadli żołnierze. Ponurym głosem polecił im dokładnie przeszukać komnatę, a potem przyłączył się do oglądających zabitego wartownika. Ale nie było żadnych śladów. Kane w zamyśleniu zbadał okno. - Okiennice są dokładnie zamknięte na zasuwy. Tym razem zabójca tędy się nie wydostał. Więc oczywiście przez drzwi do holu. Lecz po co zabijał strażnika? Zapewne zaskoczył mordercę, ale dlaczego nie alarmował? Czemu nie widziano, jak tamten wychodził? - Odsunął palcami zasuwy okiennic. - Zostaw je otwarte, dobrze? - zażądała Teres wśród gwaru domysłów. - Ten pokój ma kwaśny zapach śmierci... - W tym momencie, coś sobie przypomniawszy, zamarła. - Na Thoema! Dokładnie jak zapach, który poczułam zeszłej nocy w pokoju Ossvalta! Pozostali odwrócili się do niej w zdumieniu. - Być może - zaczął Kane. - Niemniej ów hipotetyczny odór śmierci wydaje mi się niezbyt powiązany ze sprawą. Nie jestem pewien, czy mamy tu do czynienia z czymś więcej, niż można oczekiwać po trupie w zamkniętym pomieszczeniu... Przygryzając kostki dłoni, Teres z napięciem badała zabitego strażnika. Przyklęknąwszy przyjrzała się z bliska jego twarzy. - Nie, w tym coś jest. Czemu oba znalezione ciała wyglądały jak uśpione? Być może Ossvalta zabito we śnie... ale wartownika także? Musi być jakiś związek... i możecie mnie zerżnąć w tyłek, jeśli już go nie zauważyłam! Wyciągnąwszy sztylet, Teres odcięła pas tkaniny od swej czarnej koszuli. Chuchnęła nań mocno kilka razy, a potem ostrożnie zaczęła trzeć wilgotnym skrawkiem poduszki. Wstawszy podsunęła go do lampy i zawołała: - Wiem, jak to zrobili! Malchion z zaciekawieniem zajrzał jej przez ramię. Czyżbyś znalazła trochę łupieżu? - Nie łupieżu, dupku żołędny! - warknęła Teres. Widzisz te małe, jasne cząsteczki? To ziarnka trucizny! Reszta stłoczyła się przy niej, by uczestniczyć w badaniach. - Patrzcie... to maleńkie kryształki! Carsultyalscy magowie destylują ten proszek z korzeni lub kwiatów pewnych jadowitych roślin z dżungli... są mistrzami wyrafinowanych trucizn! - Co ty tam o tym wiesz! - zadrwił Lutwion, choć jego spocona twarz nie miała wyrazu drwiny. - Nasz brodaty lekarz Vyrel przekazał mi wcale niemało wiedzy tajemnej dla zabicia czasu, gdy leżałam w łóżku pod jego opieką z powodu złamanej nogi. Przez pewien czas studiował w Carsultyalu; dość długo, by poznać niektóre z ich tajemnic i ich występków. Stosował pewne łagodniejsze preparaty tego typu, by w początkowym okresie złagodzić mi bóle. Ommemie! Jakież sny wtedy miałam! A i sam miał zwyczaj wdychać pary swych proszków za pomocą pewnej skomplikowanej fajki... prawdopodobnie to go w końcu zabiło... i stąd pamiętam zapach. To musi być jeden z najbardziej morderczych preparatów, jakimi zabawiają się magowie. Morderca wślizgnął się do sypialni, posypał poduszki proszkiem z zamkniętego flakonu, a potem wyszedł. Człowiek śpiący nic by nie zauważył, tak ich mało i są tak małe... ale niektóre zostałyby wchłonięte przez skórę jego twarzy, zabijając bezgłośnie. - Znikają! - wykrzyknął Lutwion, pokazując palcem mordercze drobiny. - Być może są lotne - rozważała Teres. - Roztapiają się w powietrzu... po paru godzinach znikają bez śladu prócz lekkiego zapachu. - W ich oczach kryształki stopniały aż do szybko niknących śladów wilgoci. - Zdaje się że ciepło lampy przyśpiesza sublimację... jak w dziwnej fajce Vyrela. Pozostali kiwnęli głowami jak zahipnotyzowani, szklistym wzrokiem wpatrując się w pas czarnej tkaniny. Teres zaczęła chwiać się na nogach. - Okna! Do diabła, otwórzcie okna! - wrzasnął Kane, który stał na uboczu. - Rzućcie ten materiał i wciągnijcie w płuca trochę czystego powietrza! Opary są mocniejsze, niż wam się zdaje! Usłuchali jak lunatycy; chwiejnie i powłócząc nogami zbliżyli się do okien, które strażnicy już otwierali. Ospale wychylili się w mglistą noc i mechanicznie, pełną piersią wdychali świeże powietrze. - Prawie jak być pijanym... bardzo pijanym - mruknęła Teres, czując, jak powoli rozjaśnia się jej w głowie