Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Nawet jeden jedyny. Niech trzymają swoje obrzydliwe, uśmiechnięte, kartoflowate twarze i pokraczne cielska, na które je naklejono... z dala ode mnie. Ni&chcę.., Linzer powoli oparł swe wciąż rozłożone ręce na ramionach Hinnoma, by go uspokoić. — Wiem. To nic złego. Kto mógł wiedzieć, że ten mały dupek będzie tu sprzątał? To senat. Kto mógł wiedzieć. Ale już sobie poszedł. — Wskazał na drzwi i wzruszył ramionami. — Zobacz, już go tu nie ma. Mały pierdolony dupek już sobie poszedł. Hinnom obciągnął krawat, podstawił złożoną w miseczkę dłoń 117 pod kranik pisuaru, spryskał sobie wodą zimną twarz, zrobił to raz jeszcze, a potem wypił odrobinę. Podczas gdy Linzer blokował drzwi kolanem, tak by nikt nie mógł wejść, Hinnom wytarł się papierowy- mi ręcznikami. — Lepiej? — zapytał Linzer. — To dobrze. Teraz pora na przesłuchanie. ***** Okazała sala przesłuchań Komisji Sądowniczej senatora Provo zamieniła się w hałaśliwy cyrk, gdy czterej podekscytowani dyrek- torzy firm komputerowych wraz ze swymi świtami, a wśród nich Bill Gates, założyciel Microsoftu, zaczęli krążyć wokół stołu dla świad- ków, rozmawiając nieoficjalnie z kilkudziesięcioma dziennikarza- mi. Fotografowie prasowi poobwieszani obiektywami Nikona i od- ziani w kamizelki khaki zaopatrzone w niezliczoną ilość kieszeni pozajmowali miejsca na widowni, kucając, by załadować nowy film. Młotek senatora Provo gwałtownie uciszył ten zgiełk, przeganiając wszystkich na wyznaczone im miejsca. Ożyły kamery telewizyjnej stacji informacyjnej C-SPAN i kamery wideo innych sieci telewizyj- nych. Silniczki furkotały niczym maleńkie, roztańczone roboty. A dziennikarze prasowi zaczęli zawzięcie skrobać w swych spiętych spiralkami notesach, nerwowo sprawdzając ustawienie poziomu na- grywania na swoich magnetofonach. Przez pół godziny pierwszych czterech świadków i senatorowie kłócili się drobiazgowo o dokładną definicję pojęcia „monopol" i czy Hinnom Computing posiada go, albo czy w ogóle mógłby go posiadać. W pewnej chwili senator Provo poprosił Richarda Waggi- na, dyrektora Browser Media Corp., głównego rywala Hinnoma w sieci, o wyjaśnienie pewnej sprzeczności. — Proszę pana — stwierdził senator Provo — twierdzi pan, że Hinnom ma monopol i że wykorzystuje swój system operacyjny Windgazer, by wypchnąć was z rynku, a przecież pańska przeglą- darka, czyli, do protokołu, oprogramowanie, którego ludzie używają do surfowania po WWW, czyli graficznej części Internetu, zajmuje 118 teraz monopolistyczną pozycję. Kontrolujecie osiemdziesiąt procent rynku. Więc kto tu naprawdę jest monopolistą? — Webcruise produkowany przez BMC kontrolował osiem- dziesiąt procent rynku trzy miesiące temu — wypalił Waggin — a to dlatego, że stworzyliśmy coś, co ludzie chcieli ściągać z sieci i in- stalować na swoich komputerach. Według stanu na 30 lipca bieżą- cego roku Webcruise posiada pięćdziesiąt dziewięć procent rynku, a za rok o tej porze, jeśli nie prędzej, nie pozostanie po nas najmniej- szy ślad z powodu powszechnej dominacji systemu operacyjnego Windgazer, systemu operacyjnego Hinnoma, który, jak to już wyjaś- niałem, jest teraz fabrycznie instalowany na każdym komputerze, jaki kupują Amerykanie, także i pan. Ben Hinnom przyćmił nawet siedzącego obok mnie Billa Gatesa z Microsoftu. A to dlatego, że Windgazer instalowany obecnie w nowych komputerach zawiera też w sobie Webgazera. Nowsza wersja Webgazera, nad którą trwają już zaawansowane prace, automatycznie uruchamia się i kasuje nasz program z twardego dysku. — Nie można go odtworzyć? — zapytał senator Provo. — Owszem — odparł niechętnie Waggin — ale jedynie po czasochłonnych manipulacjach, które, prawdę powiedziawszy, lu- dzie z mojego własnego personelu uważają za tak irytujące, że często dają sobie z nimi spokój. Przeciętnemu człowiekowi znacznie łatwiej będzie po prostu przestawić się na Webgazera. Przy próbie zainsta- lowana naszego produktu, Webcruise, z sieci, a nawet z dysku, przy próbie otworzenia strony nie dostosowanej do przeglądania pod Webgazerem Hinnoma, okazuje się, że Webgazer jest zupełnie nie- kompatybilny ze wszystkimi innymi przeglądarkami, łącznie z na- szą. Zostaniemy zupełnie wyparci z rynku. Jednocześnie Ben Hin- nom uzyska kontrolę nad tym, co ludzie będą oglądać i mówić. Stanie się właścicielem sieci, promenady i domu schadzek następnego pokolenia, a właściwie już tego pokolenia. — A to dlaczego? — zapytał senator Provo. — Ponieważ — wyjaśnił Waggin — jak już mówiłem, będzie można oglądać jedynie strony dostosowane do Webgazera