Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

To było pięć lat temu - powiedziała McNelly. - Diana chciała dowiedzieć się, jak sobie radzę z prowadze- niem domu, sporządzaniem posiłków, sprzątaniem. Interesowało ją, jak znoszę leki i uboczne efekty ich działania. Zachęcała do rozmowy i chciała, bym jej to wszystko wyjaśniła. Mówiła, że nie muszę się spieszyć i żebym nie odczuwała skrępowania. Stwier- dziłam, że bardzo łatwo się z nią rozmawia. Okazała się tak naturalna i pogodna, że miałam wrażenie, jakbyśmy się znały od wielu lat. Była tak pełna zrozumienia i ciepła, że widziałam, iż 214 naprawdę ją to interesuje. Nigdy, od chwili gdy wykryto u mnie tę chorobę, nie spotkałam kogoś tak szczerego i życzliwego. Jest wspaniałą młodą kobietą i ludzie powinni to zrozumieć. Diana zrobi wszystko, co w jej mocy, aby pomóc każdej ze swoich organizacji. W tym roku, 1996, Towarzystwo Pomocy Osobom z Chorobą Parkinsona ma zamiar wydać obiad dobroczyn- ny w celu zebrania 50000 dolarów na koszty zatrudnienia dwóch pielęgniarek wyspecjalizowanych w opiece nad pacjentami z tą chorobą. Zanim Brooking zdążył do końca przedstawić ten plan, Diana przerwała mu: - Wiem, co pan zamierza powiedzieć. Jeśli chcecie, bym była gospodynią tego obiadu, zrobię to z największą przyjemnością. Teraz już wiem, jak wielkie korzyści daje zatrud- nienie do opieki nad chorymi odpowiednio przygotowanych pielęgniarek. Taką inicjatywę należy poprzeć. Panna Ali Knowles jest dyrektorem do spraw zbierania funduszy w „seeABILITY", instytucji charytatywnej pomagającej ludziom od 19 do 100 lat, cierpiącym na różnego rodzaju choroby, na przykład stwardnienie rozsiane, encefalopatię mięśniową, porażenie mózgowe i ślepotę. Diana zawsze czuła sentyment do tej organizacji i gdy w 1983 roku postanowiła zostać patronem królewskim, ją wybrała jako pierwszą. - Księżna Walii przychodzi do naszego domu stałej opieki raz lub dwa razy w roku, aby zobaczyć się i porozmawiać z jego pensjonariuszami — powiedziała panna Knowles. — Jest bardzo naturalna w stosunku do nich i niezwykle serdeczna. Po każdej takiej wizycie rozmowy o niej wypełniają chorym dni, tygodnie, a nawet rok. Personel kocha ją za sposób, w jaki troszczy się o tych ludzi. Dwudziestotrzyletnia Bethany, cierpiąca na rozszczep kręgo- słupa, niewidoma i przykuta do wózka inwalidzkiego, powiedziała: - Ona jest wspaniała. Dotykała mnie, obejmowała i traktowała jak równą sobie. Sprawiła, że odprężyłam się i odzyskałam wiarę w siebie. Inna pensjonariuszka ośrodka, pięćdziesięciotrzyletnia Ann, któ- 215 ra miała okazję spotkać Dianę podczas jednej z takich wizyt, stwierdziła: - Sprawia wrażenie osoby konkretnej, bardzo natural- nej i rozumiejącej wszystkie nasze potrzeby. Tak zazwyczaj wyglądają relacje chorych, pacjentów szpitali i pensjonariuszy domów opieki oraz pracowników tych instytu- cji. Wszyscy cenią Dianę nie tylko za to, że pełni funkcję królewskiego patrona i poświęca im swój czas, ale również za jej podejście i umiejętność wczucia się w sytuację ludzi, z którymi się spotyka. Panna Knowles dodała jeszcze: — Młodsi mieszkańcy ośrodka doceniają to, co robi Diana i podziwiają ją. Za to starsi pens- jonariusze szczerze kochają ją za serdeczność, troskę i uwagę, jaką poświęca każdemu z nich. Nigdy żadna obca osoba nie sprawiła, że poczuli się tak wspaniale. Cudownie jest coś takiego przeżyć. Jesienią 1986 roku, kilka miesięcy po wyrażeniu zgody na objęcie swoim patronatem organizacji niosącej pomoc ludziom starym, Diana pojechała po raz pierwszy do niewielkiego ośrodka Moor- house w pobliżu Staines, w hrabstwie Middlesex, położonego trzydzieści mil na zachód od Londynu. Kiedy tam przybyła, w pokoju siedziało dwudziestu leciwych pensjonariuszy, którym powiedziano, że księżna Walii przyjeżdża do nich z wizytą. Diana weszła tam w towarzystwie urzędników organizacji i skierowała się do grupki mieszkańców. Usiadła na podłodze, wzięła za ręce dwoje najstarszych i powiedziała: - Witajcie, jestem Diana. A jak wy się nazywacie? Obecny przy tym John Mayo, dyrektor generalny instytucji, powiedział później: — Z miejsca zdobyła ich serca i szacunek. Rozluźniła ich. Większość pensjonariuszy czekała na nią z pewnego rodzaju podnieceniem, zastanawiając się, dlaczego ta młoda osoba, nie mająca wtedy jeszcze trzydziestu lat, chce się z nimi spotkać. Diana nie próbowała nikogo olśnić. Podchodziła do wszystkich, witała się uściskiem dłoni i rozmawiała z każdym z osobna. Uśmiechała się, żartowała, brała ich za ręce i dodawała otuchy najstarszym. Miała w sobie jakiś magiczny urok, 216 Mayo towarzyszył też Dianie w podróży po Indiach i Afryce, dokąd udała się jako patron organizacji „Hełp the Aged" (Pomóż- my starszym). - W 1992 roku Diana odwiedziła jeden z domów opieki prowadzonych przez tę organizację w Hyderabad. Mieszkało w nim około pięćdziesięciu staruszków i bardzo niedołężnych ludzi, którzy wiedzieli, kim ona jest. Uśmiechała się do wszystkich, chodziła po całym ośrodku i witała się z każdym uściskiem dłoni; niektórych pocieszała, innych obdarowywała uśmiechem, a jeszcze innym dodawała otuchy. Spędziła tam półtorej godziny, gawędząc ze wszystkimi, wypytując o ich rodziny i życie we własnych domach. Mogę tylko powiedzieć, że wszyscy ją pokochali. Dzięki jej zrozumieniu i serdeczności poczuli się lepiej