Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Rzekła matka Anusie, by róż nie ruchała, Aleć rozważne mowy Anuś nie słuchała; Nizacz to wszytko maiąc, naprzeciw przestrodze, 0 kolec się ukłuwszy, zapłakała srodze. LEOPOLD STAFF Wiem... zbyt drogo okupię radość nikłej chwili, Która mnie smętkiem szczęścia złudnego upoi, Gdy się za różą bladą tęsknota wysili 1 zakwitnie przedziwnie w wątłej dłoni mojej. Lecz muszę dłoń wyciągnąć, co mi służy wiernie, — 183 — Bo nazbyt mi tęsknota w cichym sercu wzbiera. I krwawi się dłoń jedna o kolące ciernie, Gdy druga — łzy radości i szczęścia ociera. HENRYK HEINE Dzisiaj w nocy o niej śniłem I płakałem rozrzewniony: Moja luba była w sadzie, Gdzie rósł róży pąk czerwony. Ach, szczęśliwy mały kwiatek! Chciała zerwać róży pączek, Choć ją mama ostrzegała, By nie skaleczyła rączek. I figlarna ma pieszczotka Poraniła się boleśnie I płakała — ach, tak smutnie, Jak i ja płakałem we śnie. OR—OT Na Kanonii jest facjatka, Co się w zwojach bluszczu chowa, Mieszka w niej z córeczką Andzią Zacna pani Maciejowa. Cnót mieszczańskich zawżdy pomna Urodziwą córę chroni, Kwitną mores jak za dziadów Na facjatce, na Kanonii. Kwitną także przednie róże W oknie pani Madejowej, Nie rusza ich śliczna Andzia Ostrzeżona matki słowy. — 184 — Bowiem rzekła Maciejowa, Jak troskliwa, zacna matka: „Róża kole, moja Andziu, Nie rusz tedy tego kwiatka!" Płyną lata, lata płyną, Kiedyś Andzia zapomniała, W dłoń dziewczęcą kwiat chwyciła, Ukłuła się i płakała. STANISŁAW PRZYBYSZEWSKI Hanka stała z utkwionymi w jeden punkt oczyma. W mózgu jej płonęły wściekłe nawałnice szalonych paroksyzmów boleści. Te róże... te róże czerwone... Wirski zaśmiał się... He-he... Pani patrzy na kwiaty... A ióże kolą... Krew! Rozumie pani? He-he... Z histerycznym łkaniem chwyciła ióże z wazonu i sama zaczęła wbijać sobie w palce długie, ostre ciernie. Ryszardzie! Miłość moja! Ryszardzie, ten obłędr.y taniec chuci i śmierci! Ryszardzie, ha-ha, krew! Wirski wstał, kopnął ją, napił się koniaku, wypalił nerwowo kilka papierosów i wyszedł. A Hanka szlochała. Szlocha] deszcz za oknem. TADEUSZ MICIŃSKI Ja — bardów król. Ja — Wareg wśród wulkanów Od Orizawy stóp do Kamczadałów pędzę, To los mój, los... W Sybirach mroźnych lucyferowe siwych matek jęki: Córko moja, Anno złotowłosa! Żołdactwo cię hakami szarpie, Złowieszcze pędzą harpie, O, róży sarońskiej nie rwij dłońmi bladymi, Ellenai! Ellenai! Rozpuszczasz zwoje złotych kos I krwawisz sobie palce o ciernie. — 185 — I plączesz, Królewno anhelliczna, magów gwia To los twój, los... M. MAETERLINGK Matko, zakwitł blady kwiat... Córko, jedzie ktoś z oddali... Matko, pierścień w wodę wpadł... Córko, światło się nie pali... Matko, zerwę blady kwiat... Córko, ktoś nas długo szuka... Matko, czekam tyle lat... Córko, ktoś do okna puka... Córko, córko, kole krzew! Matko, kwiat ten zerwać muszę! Córko, na twych dłoniach krew! Matko, płaczą nasze dusze! 1914 KAZIMIERZ LASKOWSKI (El) Rach, ciach, ciach, stoi chatka, A przed chatką pani matka, Stoi córuś przy stodole; Córuś, córuś, róża kole! Prosiak w błocie, kot na płocie, Stoją pola w szczerym złocie Rach, ciach, ciach, dana, dana, Stoi córuś zapłakana. Nie pomogła matki rada, Ukłuła się, teraz biada, Teraz biada, zapłakana, Rach, ciach, ciach, dana, dana! — 186 — JAK BOLESŁAW LEŚMIAN NAPISAŁBY WIERSZYK „WLAZŁ KOTEK NA PŁOTEK" Na płot, co własnym swoim ploctwem przerażony, Wyziorne szczerzy dziury w sen o niedopłocie, Kot, kocurzak miauczurny, wlazł w psocie-łaskocie I podwójnym niekotem ściga cień zielony. A ty płotem, kociugo, chwiej, A ty kotem, płociugo, hej! Bezślepia, których nie ma, mrużąc w nieistowia Wikłające się w płatwie śpiewnego mruczywa, Dziewczynę- rozbiodrzynę pod pierzynę wzywa Na bezdosyt całunków i mękę ustowia