Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Simon schował pistolet z powrotem za pasek pod koszulą w ostatniej sekundzie przed wyjściem z autobusu, tak że niczym nie rzucał się w oczy z wyjątkiem faktu, że szybkim krokiem oddalał się od miejsca interesującego wypadku, zamiast zdążać tam pośpiesznie, jak każdy normalny tubylec. Lecz nawet jeśli tak było, ci, którzy go mijali, byli prawdopodobnie zbyt zajęci rozpychaniem się w celu zapewnienia sobie miejsca w pierwszym rzędzie gęstniejącego tonu, aby zwrócić uwagę na jego ekscentryczne zachowanie. Szedł uliczką aż do skrzyżowania i jeszcze węższym przejściem, i zdając się na los szczęścia skręcił w lewo. Kilka domów dalej, po prawej stronie, chłopak w brudnym fartuchu wysypywał śmiecie z wiadra do jednego z szeregu przepełnionych pojemników i wszedł z powrotem przez znajdujące się obok obdrapane drzwi, skąd wydostała się prawie namacalna chmura zapachów jedzenia i przypraw, nim znów się zamknęły. Nozdrza Świętego rozszerzyły się, gdy poczuł zapachy, powonienie potwierdziło to, co ujrzały oczy, z zastrzeżeniem, że były to tylne drzwi restauracji, a bardziej zachęcające wejście do niej musiało się znajdować z przeciwnej strony. Bez wahania otworzył drzwi i wszedł do kuchni pełnej oparów i nadal nie zatrzymując się, przeszedł przez nią tak, jak gdyby był jej właścicielem, i ze swobodnym kiwnięciem ręki oraz uprzejmym „Ciao”, rzuconym do nieco zmieszanego kucharza, wyciągającego jardy spaghetti z ogromnego garnka, skierował się w stronę drzwi, przez które właśnie przeszedł kelner. Zaprowadziły go prosto do sali restauracyjnej, gdzie inni kelnerzy i goście obojętnie potraktowali go jak kogoś, kto miał coś do załatwienia i w kuchni albo w toalecie i oszczędzili mu drugiego spojrzenia, gdy zmierzał spokojnie, bez zbędnego pośpiechu, do drzwi frontowych i wyszedł na ulicę. Wiedział już, że trzy czy cztery przecznice dalej Al Destamio ze swoją zgrają mogą wpaść na jego trop znów tylko przypadkiem. Ale to bynajmniej nie znaczyło, że jest bezpieczny. O ile nie potracili przytomności w tym zderzeniu, co było nieprawdopodobne, mafia wiedziała teraz, że Simon jest w Cefalu, a obszar miasta czynił je pułapką śmiertelną w stopniu nie mniejszym niż ostatnie górskie miasteczko. Jedynym sposobem było opuścić je możliwie jak najspieszniej. Na następnym skrzyżowaniu zanotował nazwy ulic przecinających się z sobą i kupił przewodnik z mapą miasta w najbliższym kiosku z gazetami. Szybko ustalił, w którym miejscu się znajduje i wyruszył w kierunku dworca kolejowego w nadziei, że złapie tam jakiś pociąg, nim Bezbożni zreorganizują się i pomyślą o nowym posunięciu. Na dworcu kłębił się barwny i międzynarodowy tłum turystów, a ponadto normalna liczba miejscowej ludności podróżującej w swoich zwykłych sprawach. Simon wmieszał się w hałaśliwą grupę francuskich studentów, śpieszących ku wejściu na peron do pociągu już stojącego. Nie wiedział, dokąd odjeżdża, ale to miało drugorzędne znaczenie. Mogła to być tylko Messyna albo Palermo, i jedna, i druga miejscowość była dobra tak długo, jak będzie się znajdował w pociągu nie zauważony. Fortuna wciąż zdawała się wygładzać jego drogę: studenci byli ubrani bardzo podobnie do niego i gdyby zaszła potrzeba i on mógłby uchodzić za Francuza. Każdy, kto nie był zbyt podejrzliwy, wziąłby go za ich opiekuna czy przewodnika. Tylko nieliczni mafiosi rzeczywiście znali go z widzenia, a innym opis słowny chyba nie wystarczał, żeby go rozpoznać w grupie, do której się dołączył. Szansę przeciwko wyborowi dworca jako miejsca zasadzki przez ludzi Destamia, którzy widzieli go osobiście, miały rozsądne podstawy. Rozważał to wszystko ku swemu zadowoleniu, kiedy nagle zobaczył Lily stojącą przy wejściu na peron i dokładnie w tej samej chwili ona zobaczyła jego. 2 W ułamku sekundy pomiędzy jednym krokiem a drugim uporządkował i ocenił wszystkie możliwości łączące się z jej obecnością tutaj i snuł domysły, co mogło z tego wyniknąć, i jak dalece sam mógł zapanować nad sytuacją. Wykluczał zbieg okoliczności. Wszystko w jej postawie i miejsce, gdzie się znajdowała, przemawiało za tym, że czeka na kogoś, i nawet przy najbardziej bujnej wyobraźni trudno było przypuszczać, że ktoś inny może wchodzić w rachubę. Chociaż Święty automatycznie złe zamiary w stosunku do niego łączył z mężczyznami, ona była jedną z nielicznych osób w bezpośrednim otoczeniu Destamia, która miała dane na to, aby go odnaleźć w każdym tłumie. Z najbardziej ogólnej oceny wynikało jednak, że prawdopodobnie nie wysłano jej tutaj po tym, jak wysiadł z autobusu. Mogła być tylko częścią ogólnej sieci rozciągniętej po całej okolicy; ale ponieważ potrafiłaby go zidentyfikować, powierzono jej jeden z najważniejszych punktów strategicznych. Simon Templar postawił swoją drugą nogę z chłodnym szacunkiem dla sprawności morderczych poczynań okazanych jeszcze raz przez stronę przeciwną, teraz wiedząc jednak dokładnie, jak wygląda ogólna sytuacja w momencie, kiedy go osaczano, i jakie wyjście miałby dla siebie. Szedł ku niej nadal, jak gdyby umówili się na spotkanie, z uśmiechem, który nie tylko nie przygasł, lecz stał się jeszcze bardziej promienny, w miarę jak podchodził bliżej. — No, no, no — szepnął z wesołym akcentem, który zawsze był najweselszy, gdy wszystko dokoła było najbardziej ponure. — Kiedy widzieliśmy się ostatni raz? Wydaje mi się, jakby to było milion lat temu! Ujął mocno obie jej ręce i patrzył z tkliwością w gigantyczne matowe okulary ozdobione na brzegach plastikowymi kwiatami. Ciekaw był, jakie ma oczy i czy w ogóle je kiedykolwiek zobaczy. Może ich nie miała. Na szczęście jej pełne czerwone usta zamknięte były tylko szminką. Pocałował ją drugi raz i znów uczuł smak ciepłej farby