Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Tam... Tam... W Zamku... było coś... bardzo złego. - Po twoim przybyciu na nasza krainę zaczęły napadać varloki. Od dawna już tego nie robiły. Twoja obecność umożliwiła im przekraczanie nocą granic Mrocznego Lasu. - To nie moja wina - zaprzeczyła zrozpaczona. - Nie kochanie, wcale nie twierdzę, że twoja. Myślę, że odpowiedz kryje się w Czarnym Zamku. Nie przybyłaś tu sama. Ktoś przyszedł z tobą... - Jak to? - zdziwiła się patrząc po mordkach zgromadzonych istot. - Tak. Ten ktoś nadal jest w Zamku. Tam kryje się twoje przeznaczenie. Wiedziałem to od dawna. Zrozum, tylko ty możesz nam pomóc. Nie lękaj się przeszłości, jej duchy nie mogą cię skrzywdzić - stwierdził potakując skwapliwie głową. - Posłucham twej rady mędrcze - zgodziła się i uściskała jego łapę. W głębi serca czuła, że miał rację. Musiała stawić czoła marą przeszłości. Poczuła się dziwnie dorosła, jakby przeżyła już wiele lat. Dla pewności spojrzała na swe ciało, nadal była dzieckiem. - Zauważyłaś, że odkąd tu jesteś w ogóle się nie zestarzałaś? -spytał nagle młody onek ocierając się o jej nogę. - Tak - wyszeptała z roztargnieniem. - To też oznaka, iż nie należysz w pełni do naszego świata. Być może więź niezbędna do tej procedury kryje się w Czarnym Zamku - Nare zamyślił się. - Varloki poszukują głównie takich istot jak ty, rozerwanych miedzy dwoma światami. Wiele o tym myślałem od twego przybycia. Gdzieś tam musi istnieć cząstka z którą jesteś związana, tylko połączenie bądź całkowite zerwanie tej więzi zapewni ci prawdziwe istnienie w naszej krainie. - Prawdziwe? Przecież jestem tu na prawdę. Krwawię jak wy, jem i śpię jak wy! - zaprotestowała oburzona. - Przez kilka lat, po tym jak cię tu przenieśliśmy, budziłaś się tylko na kilka godzin, widać było, że żyjesz w dwóch różnych płaszczyznach, miedzy jawą a snem. Często traciłaś z nami kontakt, nie pamiętałaś co działo się kilka dni wcześniej. Na szczęście po kilku latach zaczęłaś wracać do normy. Najwyraźniej więź wiążąca cię z innym światem słabła coraz bardziej. Niestety od jakiegoś czasu twój stan nie ulega zmianie. Nadal nie dorastasz, a w twych oczach czasem da się zauważyć obraz tamtego świata. - Tak, to prawda. Czasem mam SNY. Widzę jakieś dziwne osoby, kolory, kraty. Raz widziałam taki śmieszne metalowe pudło i coś co w nim siedziało. - Nasi przodkowie dowiedli, że varloki są w pewnym sensie strażnikami stojącymi na pograniczu dwóch światów. Bronią wyjścia i wejście. Ty musiałaś znaleźć jakieś boczne drzwi do tamtego świata, zapewne w Czarnym Zamku. Varloki wyczuły to i teraz polują na ciebie. - Jak myślisz, czy w tamtym świecie, też są tacy strażnicy? - Muszą, bo inaczej było by więcej takich istot jak ty. W ogóle nie jesteś do nas podobna. - Może twoja rodzina mieszka w Czarnym Zamku? - zaproponował jeden z nuffaków. - Raczej nie. Inaczej bym stamtąd nie uciekła - stwierdziła z poważna miną. Zgodnie ustalili, że rankiem wezwą przewoźnika i Amy wyruszy na spotkanie przeznaczenia. Gdy tylko Słońce wyjrzało zza horyzontu Mitrin wezwał czerwonego smoka. Przyleciał prawie natychmiast i zgodził się zawieźć Amy aż pod samą granicę Czerwonej Pustyni. Dalej jednak nie mógł lecieć. Dziewczynka wdrapała się na jego połyskujący grzbiet i wyruszyli. Smok leciał szybko omijając korony drzew po chwili wzbił się jednak ponad nie. Pod nimi rozciągał się wspaniały krajobraz: zielone łąki, srebrne lasy z przebłyskami słońca poprzecinane cienkimi ścieżkami. Wszystko to wydawało się teraz takie małe. Dziewczynka spojrzała na niebo, po wczorajszej burzy nie było śladu. Promienie słoneczne grzały coraz mocniej, ale delikatny wietrzyk wzmocniony szybkim lotem smoka ochładzał im podróż. Nigdy nie leciała tak wysoko nad ziemią. Teraz widziała wyraźnie jak wielka jest ta kraina. Czarny Zamek rysował się daleko, daleko za znanymi je łąkami i polanami. Czerwona Pustynia z tej wysokości przedstawiała się jako niewielka plama czerwieni. Zamek znajdował się w samym jej centrum sprawiając wrażenie samotnej skały pośród morza krwi. Z lewej strony zaś rozciągał się długi pas czerni, domyśliła się, że to Mroczny Las. Varloki, które ścigały ja nocą zapewne teraz spały skryte gdzieś tam, wśród drzew. Starała się zobaczyć co znajduje się za tą naturalną granicą, ale nie mogła tego dostrzec. W oddali Mroczny Las skryty był we mgle, która przysłaniała jego odległe granice. "Tam musi być coś jeszcze' - pomyślała. Późnym popołudniem dotarli do granicy Czerwonej Pustyni. Dziewczynka zsiadła ze smoka, poprawiła biało - niebieską sukienkę i ucałowała go. Musiała się spieszyć, gdyż zbliżała się noc, a wraz z nią nadchodziły varloki. Odetchnęła głęboko kilka razy i wkroczyła na czerwony piasek