Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Panu Stefanowi, wraz z rodziną, kazano iść w kierunku Placu Zbawiciela. Znaleźli się oni w domu parafialnym. Proboszcz radził, aby przeszli na drugą stronę ulicy. (...) Byli jednak bardzo zmęczeni, nie chcieli iść dalej. Przeszedł sam tylko służący Ossowieckiego – Stanisław. W nocy Stanisław wrócił i chciał dostać się do p. Ossowieckiego. Może czuł grożące niebezpieczeństwo? Nie dopuszczono go jednak. O świcie Niemcy wypędzili kobiety w Aleję Szucha, a mężczyznom kazali położyć się na Placu Zbawiciela. Pani Zofia, oglądając się, widziała leżącego pana Stefana, który unosił głowę, usiłował zobaczyć co się dzieje. Tak się rozstali...”52 Relacja ta pokrywa się w dużym stopniu z informacjami podanymi przez Mariana Świdę w chicagowskim wydaniu Świata mego ducha53. Zasadnicza różnica dotyczy tylko daty podpalenia domu przy ul. Marszałkowskiej – nie 2, lecz 3 sierpnia 1944 r. Za głos rozstrzygający wątpliwości dotyczące śmierci jasnowidza należy chyba uznać relację Kazimiery Reychowej, opublikowaną w marcu 1971 roku na łamach „Tygodnika Demokratycznego”. W rozmowie z Jerzym Jacyną p. Reychowa podała wiele nie znanych dotychczas szczegółów i sprostowała błędy występujące w publikowanych dotąd wersjach: ,,Stefana Ossowieckiego znałam dobrze z terenu towarzyskiego od roku 1930. Mój nieżyjący już mąż był w tym czasie współwłaścicielem browarów firmy Haberbusch i Schille w Warszawie. (...) W 1944 roku (...) mieszkałam (...) przy ul. Flory 3 naprzeciw ul. Bagatela. 5 sierpnia (...) Niemcy – po zajęciu części tej dzielnicy – aresztowali wszystkich mieszkańców naszego domu. Zabrano wszystkich z mieszkań: mężczyzn, kobiety, starców i dzieci, nawet chorych powyciągano z łóżek i zabrano. Nasz dom i sąsiednie kamienice zostały podpalone miotaczami ognia, a nas wszystkich popędzono w Aleję Szucha, tam, gdzie mieściła się główna siedziba gestapo. Ustawiono nas wszystkich na ulicy między ul. Litewską a Koszykową, po czym w brutalny sposób oddzielono mężczyzn od kobiet i dzieci. Nie wiedzieliśmy, co ma oznaczać ta segregacja, myśleliśmy, że może mężczyzn wezmą do jakichś robót, ale stało się o wiele tragiczniej. W pewnym momencie zauważyłam na brzegu kolumny męskiej Stefana Ossowieckiego. Trzymał w ręku niedużą walizeczkę. Dałam mu znak wzrokiem, że go poznałam. Ku mojemu najwyższemu zdumieniu Stefan z bardzo spokojnym wyrazem twarzy oddzielił się od grupy mężczyzn i przeszedłszy przez ulicę, podszedł do mnie. W ogólnym rozgardiaszu i przy odgłosach toczących się wokół walk, Niemcy chwilowo nie zauważyli ruchu Ossowieckiego. Stefan podszedł do mnie i nie pytany, popatrzywszy mi przeciągle w oczy, powiedział: „Z panią będzie wszystko dobrze, pani z tego wyjdzie żywa”. Zapytałam go wówczas, znając jego właściwości parapsychiczne, czy wie co stanie się z nim samym? Ossowiecki spojrzał na 52 J. Jacyna, op. cit., „Tygodnik Demokratyczny” nr 15/1971, odc. 40. 53 S. Ossowiecki, op. cit., s. 353. 31 mnie smutno, gestem rezygnacji machnął ręką i powiedział: „O sobie wolę nie mówić...”. Następnie chciał mi oddać swoją walizkę, ale w tej samej chwili zauważyli Niemcy Ossowieckiego w kolumnie kobiecej. Jeden z hitlerowców wyskoczył z czołgu, brutalnie pchnął Stefana tak, że się on przewrócił, potem podniósł się i trzymając kurczowo swoją walizkę, powlókł się chwiejnym krokiem z powrotem do kolumny męskiej (...). W Alei Szucha staliśmy tak kilka godzin. (...) Wokół słychać było odgłosy walk. W tym właśnie czasie (ok. godz. 18 – przyp. KB) Niemcy sformowali mężczyzn czwórkami i popędzili na tyły wypalonych budynków, tam gdzie była kiedyś Podchorążówka. W 10 minut później usłyszeliśmy strzały z broni maszynowej i przeraźliwe krzyki rannych, których dobijano pojedynczymi strzałami. Po tej masakrze Niemcy podpalili stosy ciał rozstrzelanych mężczyzn, oblawszy je uprzednio ropą naftową. Wraz z Ossowieckim zginął m.in. p. Bieliński z naszej kamienicy i dozorca z naszego domu – to pamiętam dokładnie. Gestapowcy palili też jakieś własne papiery. Popiół pokrywał ulice, jak śnieg”54. ,,Zginę tak, że mojego ciała nikt nie odnajdzie” – miał podobno powiedzieć jasnowidz A. Mieszczanowskiemu na wiosnę 1944 roku... Kazimiera Reychowa stała się później jedną z zakładniczek przywiązanych do czołgów jako „żywa tarcza” dla hitlerowców, próbujących dotrzeć z odsieczą do stacji telefonów przy ul. Pięknej. Zgodnie z przepowiednią wyszła cało z opresji i przedostała się na stronę powstańczą, gdzie włączyła się do akcji w oddziale AK. Jaka była zawartość walizeczki Ossowieckiego? Znajdowały się w niej, m.in. nie wydane drukiem teksty odczytów: Losy i przyszłość Anglii oraz Kryzys psychiki i przyszłość świata, wygłoszonych w 1935 roku w Poznaniu, Lwowie i Bydgoszczy, maszynopis (ok. 360 stron) książki pt. Nieśmiertelność, podejmującej temat życia pozagrobowego i pisanej podobno w stanie „nadświadomości”, a także scenariusz filmu pt. Oczy, które wszystko widzą, napisany latem 1939 roku w Juracie, dla wytwórni Paramount. Stefan Ossowiecki był ostatnim z wielkich mediów i sensytywów okresu międzywojennego. Czy to tylko przypadek, że trzy największe polskie fenomeny psi o międzynarodowej sławie – Stefan Ossowiecki, Teofil Modrzejewski i Rafał Schermann – będący niemal rówieśnikami, zakończyli życie w tych właśnie latach obłędnego naporu sił zła, przemocy i zbrodni?... 54 J. Jacyna, op. cit., „Tygodnik Demokratyczny” nr 9/1971, odc. 34. 32 CZĘŚĆ DRUGA Fenomen Niezwykłe talenty jasnowidcze Stefana Ossowieckiego opisane zostały w niezliczonych sprawozdaniach z eksperymentów i wspomnieniach naocznych świadków lub osób im bliskich. Wartość dokumentalna tych materiałów jest, niestety, bardzo nierówna. Obok protokołów z doświadczeń przeprowadzanych przy udziale przedstawicieli ówczesnego świata naukowego, jak również znanych osobistości z kręgów politycznych, wojskowych i artystycznych, których podpisy można z pewnością uznać za pewnego rodzaju gwarancję rzetelności sprawozdania, informacje o niezwykłych osiągnięciach Ossowieckiego zawarte są w jego własnych wspomnieniach w książce Swiat mego ducha oraz relacjach przyjaciół i znajomych jasnowidza. Te ostatnie rzadko odwołują się do konkretnych materiałów faktograficznych, opierając się z reguły na wierze w niezawodność własnej lub cudzej pamięci. A przecież – jak uczy doświadczenie – z tą niezawodnością nie jest najlepiej