Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- Nic mi o tym, panie, nie wiadomo. Wzruszył ramionami i spojrzał na monety. - A więc jaka jest twoja cena? - Nie rozumiesz mnie, panie. To, czego pragniesz, nie jest na sprzedaż. Zdawał sobie sprawę z tego, że cały czas ją prowokuje i to bezlitośnie. Powodem był jej opór. Patrzyła na niego, jakby była od niego lepsza... jakby był kimś bez znaczenia. A tej jednej rzeczy Gabriel nie tolerował. Powoli podszedł do niej. Wyczuł jej niepokój i wysiłek, by tego nie okazać. Głowę uniosła wysoko, a trzymała się prosto niczym żołnierz na warcie. Jej opór zarazem rozbawił go i dotknął. Ta dziewczyna była najwidoczniej nie tylko piękna, lecz i dumna. Dziwna to kombinacja jak na kogoś z jej pozycją. Zatrzymał się tuż przy niej. - Ta sytuacja jest dla mnie czymś nowym, Jankesko. Rzadko bowiem kobieta mi odmawia. Dlatego też sądzę, że to nie ja gardzę tobą, lecz ty mną. Och, cóż za arogant z niego! Gdyby powiedziała ''tak", naraziłaby się nie tylko na jego gniew, lecz i na gniew Czarnego Jacka. Gdyby zaś zaprzeczyła, uznałby to za jej zgodę na pójście z nim do łóżka. Walczyła ze wzbierającą w niej paniką. Jego bliskość była taka niepokojąca. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniem. - Nie będę w stanie cię powstrzymać, jeśli zechcesz to zrobić, panie. - Zniżyła głos niemal do szeptu. - Głupotą byłoby mierzyć się z tobą, bo jestem na przegranej pozycji. Ale wiedz jedno: nie będziesz miał ani mojej zgody, ani chęci. Dlatego proszę, byś pozwolił mi odejść. Gabriela poruszyła nie jej prośba, lecz gorycz brzmiąca w głosie. Odwróciła wzrok, lecz zdążył jeszcze dostrzec podejrzaną wilgoć, która pojawiła się w tych cudownych oczach. Uśmiechnął się drwiąco. Damskie łzy nie robią na nim wrażenia. Z doświadczenia wiedział, że kobiety posługują się nimi. by dostać to, czego pragną. A gdybym pozwolił ci odejść, co by ci z tego przyszło? Mówmy bez ogródek, Jankesko. Oboje wiemy, po co Czarny Jack cię tu przysłał. Przypuszczam, że nie spodziewa się, iż opuścisz ten pokój przed upływem nocy. Cassie czuła, że się czerwieni. Utkwiła wzrok w jego nieskazitelnie białym halsztuku. - Gdybyś mu powiedział, że... że cię zadowoliłam - wyszeptała to nigdy by się nie dowiedział. - Jeśli jednak mamy zawrzeć umowę, to powinienem otrzymać od ciebie jakąś rekompensatę... - Rekompensatę? - powtórzyła Cassie zaskoczona. - Panie, czy przyjąłbyś ten nędzny łach, który mam na sobie? Poza nim nic więcej nie mam. - Z wyjątkiem tego, czego nic chcesz dać. Zacisnęła powieki. Nie powinna była oczekiwać od niego litości. Czy tak właśnie miało być? Miała oddać swe dziewictwo komuś, kto dbał jedynie o zaspokojenie swoich chuci? Gabriel tymczasem postanowił już, że nie będzie jej do niczego zmuszać. Na świecie jest zbyt wiele chętnych kobiet, by miał sobie zawracać głowę kimś. kto go nic chce. Mimo to nie mógł zaprzeczyć, że dziewczyna doprowadzała go do szału. - Jeden pocałunek powiedział nagle. - I jesteś wolna. Oczy Cassie zrobiły się okrągłe. Jego zaś były czarne jak węgiel i płonęły dziwnym żarem. Zrobiło jej się gorąco i zaraz potem zimno. Kształtne usta zacisnął teraz w wąską linię. Nie było w nim nic z łagodności. Silne dłonie chwyciły ją za nadgarstki i przyciągnęły bliżej... Zaczęła gwałtownie oddychać, lecz za chwilę się uspokoiła. Przecież to tylko pocałunek. Z drugiej jednak strony, czy nie nazbyt wiele? Zadrżała. Lepsze to, niż... Jego usta przywarły do jej warg. Lekki dreszcz przebiegł jej przez ciało, mimo to zaciskała kurczowo usta, oczekując, że będzie to kolejny wzbudzający obrzydzenie pocałunek, jakimi obdarzano ją wbrew jej woli. Uniósł głowę. - Musisz się lepiej postarać, Jankesko. Nie mam ochoty całować suchej śliwki. - Panie, przypominam ci, że... Nie dał jej dokończyć. Otoczył ramieniem i przyciągnął do siebie. Owładnęło nią dziwne uczucie niemocy. Poczuła, że leży na łóżku, a twardy tors harbiego napiera na jej biust. Ponownie przycisnął usta do jej warg. Przez głowę przemknęła jej myśl, że ten pocałunek nie jest podobny do innych, po czym umysł zasnuła mgła. Był zarazem gorący i zaborczy, namiętny i obezwładniający. Poczuła, że ogarnia ją wewnętrzne drżenie i kręci jej się w głowie. Dopiero po chwili zauważyła, że hrabia uniósł głowę. - Nie zmienisz zdania, Jankesko? - Przesunął palcem wzdłuż jej szyi. - Obiecuję ci noc. której prędko nie zapomnisz. Wpatrywała się w niego wstrząśnięta i zmieszana. Wielkie nieba, przecież ona leży na łóżku! Natychmiast oprzytomniała i zaczęła okładać go pięściami. Obym jak najprędzej zapomniała o tobie! Równic dobrze mogłaby walić w mur. Przyglądał się jej przez chwilę, po czym uniósł brwi. - Nie wyglądasz mi na doświadczoną kobietę. Jankesko. Gdyby nie Czarny Jack, to pomyślałbym, że..