Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Pykając fajkę siedział poważnie z wieńcem kwiatów we włosach. Wówczas weszła na arenę dobrze rozwinięta. matrona o potężnych mięśniach. Wykonała ona kilka mniej lub więcej wdzięcznych pas i podeszła zdecydowanie do Erika. Wyglądał na strwożonego, lecz tancerka z uśmiechem słodkim jak miód złapała go rezolutnie za ramię i ściągnęła ze stołka. Komiczne spodnie Erika miały futro po wewnętrznej stronie, a skórę po zewnętrznej; z tyłu była dziura, przez którą kłak białej wełny wystawał jak zajęczy ogon. Erik szedł za tancerką opornie i wskoczył w koło z fajką w ręku. Drugą ręką trzymał się za miejsce, gdzie mu dokuczało lumbago. Kiedy próbował skakać dokoła, musiał puścić spodnie, żeby poprawić na głowie wieniec grożący upadkiem, a z wieńcem przekrzywionym na jeden bok musiał znów podtrzymywać opadające spodnie. Tęga dama kręcąca się przed nim w tańcu hula była równie zabawna, jak on, więc ze śmiechu łzy ściekały nam po brodach. Zaraz też wszyscy inni w kole zatrzymali się i salwy śmiechu potoczyły się przez palmowe gaje, podczas gdy hula-Erik i kobiecy champion ciężkiej wagi zataczali wdzięczne koła. W końcu musieli i oni przerwać taniec, gdyż zarówno śpiewacy, jak i muzykanci ledwo mogli pozbierać się ze śmiechu. Zabawa trwała do białego ranka. Wreszcie pozwolono nam na małą przerwę i stu dwudziestu siedmiu mieszkańców wsi uścisnęło nam ręce. * Witaliśmy się z każdym z osobna każdego ranka i wieczoru przez cały czas pobytu na wyspie. Zebrano sześć łóżek ze wszystkich chat we wsi i postawiono je obok siebie przy ścianie w domu zebrań. Spaliśmy w nich jak siedmiu krasnoludków w bajce, ze słodko pachnącymi wieńcami kwiatów wiszącymi nad naszymi głowami. Następnego dnia pogorszył się stan zdrowia sześcioletniego chłopca, który miał wrzód na głowie. Temperatura wzrosła do 42°, a wrzód na czubku głowy, wielki jak męska pięść, nabrzmiewał coraz bardziej. Teka powiedział, że w ten sposób zginęło wiele dzieci i jeżeli nikt z nas nie umie leczyć, to dni chłopca są policzone. .Mieliśmy parę flakonów penicyliny w tabletkach, lecz nie wiedzieliśmy, jaką dozę należy stosować dla małego dziecka. Gdyby dziecko umarło w czasie kuracji, mogłoby to mieć dla nas poważne następstwa. Knut i Torstein wzięli się znowu za swój aparat radiowy i rozciągnęli antenę między najwyższymi palmami kokosowymi. Gdy nadszedł wieczór, udało im się połączyć z naszymi niewidzialnymi przyjaciółmi, Halem i Frankiem, siedzącymi w swoich pokojach w Los Angeles. Frank połączył się telefonicznie z lekarzem. Nadaliśmy kluczem Morsego wszystkie objawy choroby chłopca i listę leków, które mieliśmy w naszej apteczce. Frank przekazał nam odpowiedź doktora i tej nocy poszliśmy do chatki, gdzie mały Haumata rzucał się w gorączce, podczas gdy pół wsi płakało i martwiło się o niego. Herman i Knut mieli przeprowadzić zabieg, a inni zajmowali się niedopuszczaniem do chatki mieszkańców wsi. Matka chłopca zaczęła histeryzować, kiedy przyszliśmy z ostrym nożem, żądając gorącej wody. Ogoliliśmy wszystkie włosy na głowie chłopca i otworzyliśmy wrzód. Ropa trysnęła niemal do sufitu. Wielu krajowców wdarło się siłą do chatki; musieliśmy ich wyrzucić za drzwi. To nie były żarty. Kiedy wrzód został oczyszczony i odkażony, obandażowaliśmy całą głowę i rozpoczęliśmy kurację penicylinową. Przez dwie doby chłopiec dostawał penicylinę co cztery godziny; temperatura była nadal wysoka, a wrzód pozostawał otwarty. Każdego wieczora konsultowaliśmy się z lekarzem w Los Angeles. Później temperatura gwałtownie opadła i zamiast ropy zjawiło się osocze, które leczyło ranę. Chłopiec zaczął się uśmiechać i zapragnął obejrzeć obrazki z dziwnego świata białych ludzi, gdzie były samochody, krowy i wielopiętrowe domy. W tydzień później Haumata bawił się na plaży razem z innymi dziećmi, z głową owiniętą bandażami, które wkrótce pozwoliliśmy mu zdjąć. Kiedy kuracja udała się, nie było końca chorobom we wsi. Bóle zębów i zaburzenia żołądka pojawiały isię wszędzie, a starzy i młodzi mieli wrzody w różnych miejscach. Przekazywaliśmy pacjentów doktorowi Knutowi lub doktorowi Hermanowi, którzy przepisywali dietę i ogałacali naszą apteczkę z pigułek i maści. Niektórych pacjentów wyleczono, żadnemu nie pogorszyło się, a kiedy apteczka była pusta, gotowaliśmy kakao i owsiankę cieszące się wielką popularnością wśród histerycznych bab. Po paru dniach nasi brązowi wielbiciele urządzili nowe, wspaniałe uroczystości. Mieliśmy otrzymać obywatelstwo Raroia i po-linezyjskie imiona. Postanowiono, że nie będę już dłużej nazywać się Terai Mateata - to było dobre na Tahiti, lecz nie tu, pośród nich. Postawiono dla nas pośrodku placu sześć stołów i ludzie stawili się wcześnie, żeby zająć dobre miejsca w kole. Teka siedział poważnie pomiędzy nimi; był wprawdzie wodzem, ale nie wtedy, kiedy chodziło o stare, miejscowe rytuały. Wtedy kierownictwo obejmował Tupuhoe. Wszyscy czekali cicho i poważnie, gdy tłusty Tupuhoe zbliżał się zwolna i uroczyście ze swoją wielką, sękatą pałką. Widać było, że jest świadomy powagi chwili. Kiedy nadchodził pogrążony w rozmyślaniach i zajął miejsce przed naszą szóstką, oczy wszystkich były zwrócone na niego