Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Zareagował więc na oświadczenia Mierekałowa z 17 kwietnia pomi- 471 nięciem wszelkiej wzmianki o Związku Sowieckim i o komunizmie w swej wielogodzinnej mowie przed Reichstagiem. Na jego też rozkaz zniknęły z prasy niemieckiej napaści czy krytyki Rosji i marksizmu. Jednocześnie dał do zrozumienia Francji, że wysiłki wciągnięcia Rosji do wspólnego frontu w obronie pokoju czy w obronie Polski będą zupełnie jałowe. Lecz nawet gdy 20 maja Mołotow powiedział Schulenburgowi, że handlowe rozmowy sowiecko-niemieckie należałoby uzupełnić politycznymi, Hitler nakazał swym dyplomatom milczenie. Mieli czekać, aż Rosjanie powiedzą wyraźnie, jakie są ich warunki. Ale już po 10 dniach, 30 maja, Weizsacker pisał do Schulenburga: "W przeciwieństwie do naszej dotychczasowej polityki [wyczekiwania], zdecydowaliśmy rozpocząć konkretne i rzeczowe rokowania ze Związkiem Sowieckim". Cóż się takiego stało? Rząd niemiecki nie był tak naiwny, by sądzić, że Związek Sowiecki złoży mu w tej fazie konkretne propozycje i określi formalnie swoje warunki, by dać Hitlerowi możność szantażu. Lecz warunki te zakomunikował Hitlerowi w inny sposób: po prostu precyzował je w notach dyplomatycznych wymienianych z drugą stroną biorącą udział w przetargu, to znaczy z Anglią i Francją. Warunków tych strona zachodnia przyjąć nie mogła, lecz mogły Niemcy. Komentarze prasy sowieckiej dawały Berlinowi dostateczne informacje. Reszty dopełniały różne niedyskrecje. II Przedmiotem rokowań ZSSR z Anglią i Francją było znalezienie sposobu zapobieżenia wojnie bądź też stworzenie mocnego frontu obronnego na wypadek wojennej agresji niemieckiej. W przekonaniu Anglii i Francji, a także państw bezpośrednio przez agresję niemiecką zagrożonych, celem było stworzenie przymierza wojskowego, którego głównymi członami byłyby właśnie Anglia, Francja i Związek Sowiecki wraz z szeregiem państw (liczba ich doszła w czasie rozmów do jedenastu), którym sojusz ten miałby dopomóc w obronie ich niepodległości i terytorium. W równolegle toczących się pertraktacjach z Niemcami nie było mowy o zapobieżeniu wojnie i o obronie przed agresją. Chodziło w nich o coś innego: o ustalenie warunków współpracy, która by pozwoliła Hitlerowi przeprowadzić agresję bez naruszenia interesów państwowych Związku Sowieckiego, a - przeciwnie - interesy te zabezpieczyć, łącznie z ambicjami rozciągnięcia wpływów lub po prostu panowania na dużą część obszaru Europy środkowej i wschodniej. Celem więc był podział zdobyczy poparty szeregiem wzajemnych usług, nie wyłączając wspólnej akcji zbrojnej. A przecież jedynym sposobem zapoczątkowania tej współpracy i przeprowadzenia podziału Europy na strefy wpływów była wojna, określić można politykę sowiecką w stosunku do Niemiec jako rozważanie możliwości i opłacalności rozpętania wojny. Opłacalności dlatego, że był to przetarg między państwami chcącymi wojnie zapobiec a mocarstwem, które chciało wojnę rozpętać, o to, która 472 z dwóch licytujących się stron gotowa jest za podpis Związku Sowieckiego pod traktatem przymierza więcej zapłacić. Pod tym względem w umyśle Stalina i Mołotowa występowały pewne wahania, lecz nie trwały długo. Gdyż z przebiegu pertraktacji z Anglią i z Francją, a także na podstawie prawidłowej oceny rzeczywistości europejskiej stało się już w czerwcu 1939 roku jasne, że cenę większą, odpowiadającą właściwym postulatom politycznym imperializmu sowieckiego, zapłacić mogą tylko Niemcy. Jeśli więc do tej chwili - i jeszcze dłużej, bo przez pierwsze dwie dekady sierpnia - Związek Sowiecki prowadził dalej rozmowy z Zachodem, to tylko dlatego, że metoda precyzowania żądań wobec Niemiec przy pomocy ogłaszania warunków ewentualnej współpracy z Anglią i Francją dawała doskonałe wyniki, stwarzając jednocześnie swoiste alibi propagandowe dla Kremla, które przydać mu się mogło w przyszłości