Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

W jego oczach była zimna stanowoczość. - Drużyno Andriejewiczu! - powiedziała wylękniona. Co chcesz /robić? Bojarzyn wydobył spod opończy długi pistolet. - Co ty czynisz?! - krzyknęła bojarzyna i w tył się cofnęła. Morozow uśmiechnął się. - Nie bój się! - rzekł obojętnie. - Ciebie nie zabiję. Weź świecę i idź naprzód. Obejrzał pistolet i zbliżył się do drzwi. Helena nie ruszała się z miejsca. Morozow odwrócił się do niej, - Świeć mi! - powtórzył rozkazująco. W tej chwili na dziedzińcu wybuchła wrzawa. Kilka głosów mówiło naraz. Ludzie Morozowa nawoływali jeden drugiego. Bojarzyn jął nasłuchiwać. Hałas się zwiększał. Wydawało się, iż jacyś ludzie usiłują wtargnąć do domu. Rozległ się wystrzał. Helena wyobraziła sobie, że zabito Srebrnego z rozkazu Morozowa. Oburzenie przywróciło jej siły, • - Bojarze! - krzyknęła, i wzrok jej zapałał ogniem. - Mnie zabij! Ja tylko jestem winna! Ale Morozow nie zwracał uwagi na jej słowa. Słuchał, schyliwszy głowę, a twarz jego wyrażała zdziwienie. , - Zabij mnie! - prosiła w rozpaczy Helena. - Nie chcę, nie mogę go przeżyć! Zabij mnie! Oszukałam cię! Szydziłam z ciebie! Zabij! Morozow popatrzył na Helenę i gdyby ktoś wtedy spojrzał na niego, nie poznać czy litość, czy oburzenie przeważa w jego wzroku. - Drużyno Andriejewiczu! - rozległ się głos z dołu. - Zdrada! Podstęp! znicy dobijają się do twojej żony! Strzeż się, bojarze! Był to głos Srebrnego. Poznała go Helena i w nieopisanej radości rzuciła się ku drzwiom. Morozow odepchnął żonę, zamknął zasuwę i umocnij drzwi żelaznym ryglem. Pośpieszne kroki zadudniły na schodach, potem dał się słyszeć szcz pałaszów, potem przekleństwa, walka, głośny krzyk i upadek. Drzwi zaczęły trzeszczeć pod gwałtownymi ciosami. - Bojarze! - krzyczał Wiaziemski. - Otwórz, bo inaczej cały don, rozniosę na kawałki! - Nie daję temu wiary, książę! - odpowiedział z godnością Morozow Nie widziano jeszcze na Rusi, żeby gość hańbił gospodarza, żeby włamywja się do teremu jego żony. Mocny był widać miód mój, uderzył ci do głowy. Icf książę, wyśpij się, jutro o wszystkim zapomnimy. Nie zapomnę tylko, że jestjś moim gościem. - Otwieraj!-powtórzył książę naciskając drzwi. .i - Afanasiju Iwanowiczu! Pamiętaj, kim jesteś! Przecie nie żądny! rozbójnikiem, ale bojarem i księciem! . ' ,! - Jestem oprycznikiem! Słyszysz? Oprycznikiem! Straciłem bojarską cześć. Spodobała mi się twoja żona, słyszysz? Nie boję się sromotnego czynu całą Moskwę spalę, a Helenę zdobędę! Wtem cała izba jasno się oświetliła. Morozow ujrzał przez okno, że płoną dachy służebnych oficyn. W tejże chwili drzwi zatrzęsły się od silnych uderzeń, padły z łoskotem, a na progu, w blasku łuny, ukazał się Wiaziemsfc z przełamana szablą w ręku. Jego białe atłasowe odzienie było poszarpane i zbroczone krwią. Wi nie bez walki dotarł do świetlicy. Morozow strzelił do Wiaziemskiego, ale ręka go zawiodła; kula w futrynę drzwi: książę rzucił się na Morozowa. Niedługo trwała między nimi walka. Silnie uderzony rękojeścią szabli, Morozow padł na wznak. Wiaziemski podbiegł do Heleny; zaledwie jednak skrwawionymi rękami dotknął jej odzienia, bojarzyna krzyknęła rozpaczliwie i straciła przytomność. KSJJĘŻŚ chwycił ją na ręce i zbiegł w dół po schodach, zamiatając stopnie rozpusz^0' nymi jej włosami. ': Przy wrotach czekały konie. Książę wskoczył na siodło i pomknął L na pół martwą bojarzyna, a za nim, szczękając bronią, pocwałowali jego lu