Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Znalazłem tam niewielkie znamię – purpurowe, niewiele większe od monety i trójkątne. – Znamię... tak, zauważyłem je wczoraj – potwierdziłem. – Pomyślałem, że poczekam, aż ty je spostrzeżesz, ale jakoś ci umknęło, a ja potem o nim zapomniałem. Tak, to byłby cenny ślad dla identyfikacji, gdybyśmy wiedzieli, kto miał taki znak. – Ale ja już wiem. Nie słyszałeś, co mówiłem? Wiem, kto to jest! Kiedy wczoraj zobaczyłem to znamię, wiedziałem, że coś mi przypomina, ale nie mogłem sobie przypomnieć co. Zadawałeś mi te pytania i wyleciało mi z głowy. Ale dziś rano obudziłem się i od razu wiedziałem. Czy to ci się zdarza, tato? – Każdy dzień zaczynam od wielkich objawień. – Ja nie żartuję, tato. Nie pamiętasz, gdzie już wcześniej widzieliśmy takie znamię? Bo ja tak! – Wydawał się bardzo z siebie zadowolony. – Jeżeli rzeczywiście widziałem je wcześniej, to masz rację. Nie pamiętam. Ale myślisz, że wiesz, u kogo je zauważyłeś? – Wiem na pewno, a gdybyś był bardziej spostrzegawczy, to też byś wiedział. To jest Forfeks! – Forfeks? – mruknąłem, nie bardzo kojarząc to imię. – Pasterz z góry Argentum! Niewolnik Gnejusza Klaudiusza, który zaprowadził nas do kopalni i zranił się w głowę. – Który zaprowadził tam Katylinę, chciałeś powiedzieć. My tam się znaleźliśmy raczej przypadkiem. – Wpatrywałem się intensywnie w purpurową plamkę na dłoni zmarłego. – Nie, nie przypominam sobie, abym widział u niego to znamię. – Ale ja tak! Spostrzegłem je wtedy. Pamiętam, jak pomyślałem, że wygląda jak plamka krwi, jak by się skaleczył. Kiedy ujrzałem je wczoraj, nie mogłem sobie skojarzyć, ale dziś sobie dokładnie przypomniałem. Byłem pewien, że i ty je widziałeś, tato. Ty zawsze wszystko dostrzegasz! – Forfeks! – Przypomniałem sobie przypochlebne zachowanie starego, krew z rany na głowie i złość jego pana. Pokręciłem głową z powątpiewaniem. – Czy można by go jeszcze po czymś zidentyfikować? Przyjrzałem się badawczo ciału. Wiek by się zgadzał, wzrost i budowa także, choć trudno było wyrokować o karnacji skóry. Trup leżący przed nami tak strasznie różnił się od żywego niewolnika, który zabrał nas na górę, że nie mogłem pogodzić się z takim przeobrażeniem, choć to samo można powiedzieć o każdym człowieku i tym, czym się staje po śmierci. – A te blizny na plecach, tato! Pamiętasz, jak Gnejusz Klaudiusz zaczął go bić, jeszcze zanim odjechaliśmy? To typ właściciela, który często bije swych niewolników, nie sądzisz? Dlatego nie dziwię się, że Forfeks ma tyle blizn. – Tak, bicie pamiętam, chociaż znamienia nie... – No, ale czy to ma takie znaczenie, skoro jeden z nas pamięta? Ważne, że teraz wiemy, kim on był i skąd pochodzi. To Forfeks i w jakiś sposób dostał się tu z posiadłości Gnejusza Klaudiusza. – Gdybyśmy tylko mogli mieć taką pewność... – Ależ mamy ją! Jak dwóch różnych ludzi mogłoby mieć takie samo znamię w tym samym miejscu? To musi być Forfeks, nie rozumiesz? – Uśmiechnął się do mnie wyczekująco, po czym zmarszczył brwi, widząc malującą się na mojej twarzy wątpliwość. – Nie wierzysz mi, prawda? – Nie, nie o to chodzi... – Nie ufasz mojej pamięci i wątpisz w moje wnioski. – Jeżeli naprawdę pamiętasz to znamię, to dlaczego nie skojarzyłeś go sobie wczoraj? – Ponieważ wczoraj byłem... – szukał właściwego słowa, nie znajdując go. – Ponieważ nie skojarzyłem i tyle. Teraz jednak mam pewność. – Metonie, pamięć ulega zmianom i nie zawsze można jej wierzyć... – Och, tato, ty zawsze masz na wszystko jakąś sentencję. – Był naprawdę wzburzony. – Gdyby Eko ci o tym powiedział, uwierzyłbyś mu od razu! W jego słowa nigdy nie wątpisz! Wziąłem głęboki oddech. – Być może. – Ponieważ Eko to Eko, a ty to ty, chciałem powiedzieć. – Jesteś zazdrosny! – Co? – Tak, bo sam nie pamiętasz. W ogóle nie zauważyłeś znamienia, nie byłeś dość spostrzegawczy, a ja byłem. Albo zauważyłeś, tylko zapomniałeś, a ja i zauważyłem, i pamiętam. Raz wreszcie moje oko i pamięć okazały się bystrzejsze od twoich, a ty nie chcesz się do tego przyznać. To oskarżenie wydało mi się absurdalne. Było tylko kolejnym dowodem... jakby trzeba było to udowadniać... że Meto wciąż jeszcze jest bardziej chłopcem niż mężczyzną. Mimo to poczułem ukłucie niepewności. Cóż może być gorszego dla mężczyzny w moim wieku niż zwątpienie we własny rozum? Meto mógł istotnie mieć rację. Mógł dostrzec znamię u Forfeksa, zapomnieć o nim aż do dzisiaj, a teraz miał dowód tożsamości zwłok. Jeśli tak było, musiałbym zażądać od Gnejusza Klaudiusza wyjaśnień. Ale jeśli Meto się myli? Może pomieszał fakty, a teraz duma nie pozwala mu się do tego przyznać? Jak daleko mogłem się posunąć w konfrontacji z Gnejuszem, opierając się wyłącznie na twierdzeniu syna, któremu sam nie bardzo dowierzam? A jeśli to istotnie był Forfeks – co wtedy? Czy Gnejusz Klaudiusz jest odpowiedzialny także za podrzucenie Nemo? Kto z moich niewolników mu pomagał? Czy kierował się wyłącznie chęcią dokuczenia mi i zastraszenia, bym się wyniósł z gospodarstwa? A jak się to wiązało z zagadką Katyliny? Czy mógł to być zwykły zbieg okoliczności? Zwłaszcza gdy wziąć pod uwagę, że Katylina i Forfeks znali się i mieli ze sobą konszachty? Ślad może więc prowadzić nie do jego pana, ale do Katyliny właśnie, a przez niego do Marka Celiusza i..