Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- I tak nie poddam się, ponieważ nie przystoi to mężczyźnie, szczególnie z rodu MacDougallów. Ale zachowujesz się jak tchórz, jeśli nie chcesz zmierzyć się ze mną jak równy z równym. - Nie będzie żadnej walki. Jego głęboki, potężny głos odbił się od otaczających ich kamiennych ścian i jeszcze bardziej przestraszył klęczącego przed nim mężczyznę. Roztrzęsiony MacDougall powstał i podniósł broń. — Wystarczy słów! - rzekł niepewnie. - Popatrz na co stać mnie przed śmiercią! — Odłóż miecz - przemówił głębokim głosem Smoczy Rycerz. - Chcę tylko przekazać ci wiadomość, którą powtórzysz królowi Szkocji. — Wiadomość? - Poseł utkwił w nim niezdecydowane spojrzenie i opuścił miecz. — Tak. Połuchaj i zapamiętaj, co mówię. Powiesz mu prawdę, że zostałeś okradziony, a wszyscy Puści Ludzie zabici przez Northumbrian - ludzi, których nie widziałeś i nie znasz. Do tego dodasz specjalną wiadomość ode mnie, Jamesa Eckerta, Barona de Bois de Malencontri, Smoczego Rycerza. Przekaż królowi, że jeśli spróbuje w jakikolwiek sposób zagrozić zamkowi de Mer i jego mieszkańcom, sprowadzę przeciwko niemu wszystkie smoki z całej Anglii oraz Szkocji. Po nim i jego dworze nie zostanie nawet ślad. Masz powtórzyć to słowo w słowo! Ewen MacDougall był po prostu przerażony. - Ależ... jesteś w stanie to uczynić? To, co powiedział Jim było jednym wielkim kłamstwem. Nie mógł zmusić do realizacji tej groźby wszystkich smoków. Wezwania takiego posłuchałby zapewne tylko jeden spośród nich - błotny smok Secoh, który podziwiał go za bohaterstwo i gotów był dla niego rzucić się do walki z każdym przeciwnikiem. Rok temu nie udało mu się skłonić do pomocy smoków nawet z najbliższej okolicy. Z ogromnym trudem zdołał namówić francuskie smoki do pojawienia się nad polem bitwy pod Poitiers. Udało mu się wtedy nakłonić je do wykonania pewnego rodzaju pokazu swych lotniczych umiejętności. Wyglądało, jakby naprawdę gotowały się do ataku. Nie zgodziłyby się jednak na to, gdyby jego sytuacja nie była naprawdę bez wyjścia. Czternastowieczni ludzie wierzyli jednak bez zastrzeżeń we wszystko, co było dla nich niezrozumiałe. A szczególnie, gdy rzecz dotyczyła niezwykłych istot, takich jak na przykład, smoki, które w rzeczywistości były zwykłymi zwierzętami, choć potężnych rozmiarów. W wyobraźni większości ludzi urastały jednak do niezwykle groźnych, bajkowych stworów. Jim podniósł jeszcze bardziej głos, by nadać mu groźniejszy ton. — Niech tylko uczyni najmniejszy ruch w kierunku zamku de Mer, a przekona się na własnej skórze, tak jak przed rokiem król Francji, czym to grozi! A teraz znikaj! — I nie zapomnij przekazać tego, co powiedziałem! — Nie zapomnę, panie - zapewnił MacDougall. - Nie zawiodę cię! Przysięgam, że dotrze to do królewskich uszu. — Więc ruszaj! - ryknął Smoczy Rycerz, odsuwając się nieco na bok, by uwięziony w rogu Szkot mógł go wyminąć. Królewski wysłannik wsunął miecz do pochwy i z wysiłkiem wyprostował skurczoną ze strachu postać. Ostrożnie przeszedł obok Jima, nie odrywając od niego wzroku. Wreszcie, gdy był już za nim, ruszył biegiem i zniknął za rogiem. Po chwili Smoczy Rycerz usłyszał tętent końskich kopyt na zwodzonym moście. Przyjął z powrotem ludzką postać, ubrał się i skierował na dziedziniec. Zanim jednak tam dotarł, na spotkanie wyszedł mu Herrac. Pan zamku de Mer odprowadził go na bok i stwierdził szeptem: - Doskonale to rozegrałeś. — Słyszałeś? — Dobiegły mnie tylko strzępy rozmowy. Słyszałem grzmiący głos, więc zapewne posłużyłeś się magią, by go zastraszyć. Wypadł stamtąd, jakby palił się na nim płaszcz. — Właściwie masz rację. Teraz mogę się do tego przyznać. Jednocześnie był zły na siebie. Powinien pamiętać, jak potężny jest głos smoka, nawet gdy nie wykorzystuje się w pełni jego możliwości. Trudno więc było go nie słyszeć. Doszedł do wniosku, że w tej sytuacji wypada powiedzieć już wszystko. - Przemieniłem się w smoka - wyjaśnił cicho. - Jeśli byłbyś tak dobry, zachowaj to dla siebie. Powiedziałem mu, żeby przekazał szkockiemu królowi, że jeśli zaatakuje zamek de Mer, wystąpią przeciwko niemu wszystkie angielskie i szkockie smoki. A kiedy one się zjawią, z jego dworu nie pozostanie nawet kamień na kamieniu. Ze zdziwieniem zauważył, że twarz Herraca pobladła. — I jesteś w stanie to zrobić? - zapytał olbrzym drżącym głosem. — Nie - uspokoił go Jim. - W tym właśnie problem. — Ale jeśli obaj w to uwierzą, jesteś zupełnie bezpieczny. To wszystko, co mogłem dla ciebie zrobić. — Z pewnością nie dałoby się uczynić nic więcej! - zapewnił go Herrac, tym razem już weselszym tonem. - Chodźmy więc do reszty. Nikomu nie powtórzę tego, co mi powiedziałeś. Nawet własnym dzieciom. Udali się do zgromadzonych na dziedzińcu młodych de Merów, Dafydda oraz MacGreggora. Kiedy podeszli bliżej, Jim ze zdziwieniem zauważył, że Liseth obejmuje Szkota. Być może Lachlan także już ich opuszczał i w ten sposób żegnała go serdecznie. - Sądzę, że namówiłem Ewena MacDougalla do opowiedzenia królowi, że obrabowano go ze złota... Nie pytajcie jednak, w jaki sposób