Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Tak więc nieprzymuszeni związaliście się prawem, które wówczas uznaliście za słuszne. Poruszony przeze mnie problem zawiera nie tylko aspekt prawny, lecz również aspekt moralny. Łamiąc prawo mię tylko naruszacie, w imię waszej suwerenności, gwarancje bezpieczeństwa całej ludzkości, lecz także siejecie zło i rozbrat w jej szeregach. Tym samym wasza motywacja jest czystą hipokryzją maskującą wasz szowinizm. Clark, jak i reszta zebranych, nie spodziewał się tak ostrego postawienia problemu przez Polańskiego. Ten zaś, oczekując odpowiedzi naradzających się Ataryjczyków, kodował w przystawce pamięciowej nie wypowiedziane skojarzenia. Krótka narada delegacji ataryjskiej dobiegła końca. Głos zabrał ponownie Ockham: - Dziwię się członkowi Zespołu „Gezdlu”, że mimo doskonałego przygotowania fachowego zapomina O podstawowym aspekcie wszelkich rozważań prognostycznych, o aspekcie czasowym. Ówczesna Rada nie jest Radą obecną i ówczesna sytuacja nie jest sytuacją obecną. Od tamtych czasów zarówno Ataryjczycy, jak i społeczności innych planet zasiedlonych przez ludzi poczynili ogromne postępy w samouświadomieniu i badaniach nad trendami rozwojowymi. Nic nie jest stabilne w naszym Wszechświecie i zakładanie zmian jest podstawowym nakazem dla rozumu. W tym świetle nasze odcięcie się od ocenianych krytycznie reliktów niechlubnej przeszłości jest wyrazem prawidłowości dziejowej, a nie szowinizmu. Sami uznaliśmy nasze prawo do suwerenności i spodziewamy się akceptacji naszej decyzji przez trzeźwo i realnie myślącą ludzkość. W tym momencie Clark uznał, że nadszedł czas jego działania. Zwrócił się celowo do nie biorącego udziału w dyskusji Głównodowodzącego Planetarnych Sił Obronnych, Ndlatsa: - Sami uznaliście, sami zadecydowaliście i żądacie akceptacji. Czy to waszym zdaniem nie godzi w suwerenność innych społeczeństw? Czy to nie jest przypadkiem groźba i szantaż? Nilats obrzucił Clarka spojrzeniem pełnym nienawiści, lecz odpowiedział spokojnie: - Nie. Inne społeczeństwa zgodzą się z naszym punktem widzenia. - A więc spodziewacie się - kontynuował niewzruszenie Clark - uznania przez inne społeczeństwa waszych racji. A może również zakładacie uznanie przez nie waszej hegemonii i was jako sztandarowych obrońców zasad wolności, równości i suwerenności? Ta jawna, aczkolwiek bezsprzecznie logicznie uzasadniona przez Clarka prowokacja uświadomiła ostatecznie powagę sytuacji pozostałym członkom Zespołu. Smysłow, Polański, Eckermann i Mazzini przenieśli zaskoczone spojrzenia z Clarka ma Ataryjczyków. Zachowanie tych ostatnich poczęło ugruntowywać nowo poczęte, grozą tchnące podejrzenia w umysłach funkcjonariuszy „Gezilu”. Purpurowy, dyszący wściekłością Nilats i śmiertelnie bladzi Ockham i Notalp wyglądali jak ludzie schwytani na gorącym uczynku sprzeniewierzenia. Clark osiągnął zamierzony cel. Był pewien, że przekonał Zespół. Jego spokojny głos wpadł w kipiel rozbudzonych emocji: - Czy zamierzacie udostępnić urządzenia teleportacyjne plemionom galaktycznym? Doprowadzony do pasji Nilats ogromnym wysiłkiem woli narzucił sobie zewnętrzny spokój. Obrócił wolno swą ogromną głowę w kierunku Clarka i powiedział zaskakująco cichym głosem: - Ty, Clark, jesteś znany w tej galaktyce z dwóch rzeczy: bezduszności i ślepego podporządkowania „Programowi”. Przypominasz mi ziemską modliszkę, która jest tak zaprogramowana przez naturę, że w czasie aktu zespolenia pożera swojego partnera. Nie mam wątpliwości, że gdyby z „Programu” wynikał taki sam nakaz dla ciebie, nie zawahałbyś się tego uczynić. Ale to na marginesie tego, co chcę przekazać Zespołowi. Przybywając na pokład waszego statku, daliśmy przykład dobrej woli i wyraz tego, że uznajemy się w dalszym ciągu za członków Unii. Napotkaliśmy tu jednak zamiast chęci porozumienia zdecydowaną wrogość. I teraz odpowiem na postawione przez Clarka pytanie. Odpowiem jednak szerzej, aniżeli tego oczekuje. Wstrzymaliśmy pracę nad produkcją urządzeń do sterowanej teleportacji. Zamierzaliśmy tę sprawę, jak i poruszoną tutaj sprawę koniecznych zmian w organizacji Unii, przedstawić na najbliższej sesji Rady. Lecz nasze intencje zostały przekreślone. Podejmiemy produkcję urządzeń i jak zakładamy, będą one gotowe do eksploatacji w ciągu sześciu miesięcy ziemskich. Jednak już od chwili, gdy opuścimy wasz statek, zrywamy z naszą przynależnością do Unii. I od tej chwili wasza obecność w przestrzeni przyplanetarnej będzie uznana za naruszenie naszego terytorium. A teraz odpowiedź wprost na twoje pytanie, Clark. Nikomu nie zamierzamy się tłumaczyć, jakie plany mamy w stosunku do wytworów naszych myśli i rąk. Przed nikim, a tym bardziej przed Unią., Po tej wypowiedzi! Nilats i pozostali członkowie delegacji ataryjskiej podnieśli się z miejsc, chcąc zakończyć rozmowy. Clark rozumiał jednak, że taka sytuacja przerzuca ciężar odpowiedzialności za wynik dyskusji bezpośrednio na - niego, a do tego nie mógł dopuścić. Powstrzymał Ataryjczyków gestem ręki, dając im tym wymownie do zrozumienia, że jeszcze podlegają kompetencji Zespołu. Gdy zajęli ponownie miejsca, zreplikował oświadczenie Nilatsa: - Zespół jest w tej chwili gotów przedstawić przyjęty przed tą rozmową program postępowania. Program ten zakłada dokładnie to, co ty przedstawiałeś jako wasze intencje. I w toku dyskusji nic innego jak tylko próba porozumienia się z wami była naszą myślą przewodnią. Oskarżam was w tej chwili o to, że założyliście w swoim planie działania taki właśnie, a nie inny efekt rozmów