Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Maksym i Poperecznyk towarzyszyli mu, a Skuluk nie ruszajc si z miejsca przygldaB si lito[ciwie. Tanasij mruczaB do klaczy: - Ty jedna, Myszko, nie haukasz na nikogo, a nie strachasz si, wilkowi zby wybijesz. - OparB gBow o szyj Myszy. Poperecznyk przybli|yB si, jakby go chciaB zagada na pociech, lecz Tanasij nie patrzc naD bormotaB zawzicie: - List prawd gBosi:  Nie dojrzaBem czBowieka." I po có| mi ludzie! Ze wszystkiego co Hospod wymy[liB, a czort ukradB i przeinaczyB, czBowiek najgorszy. Z ludzi te cztery narody, nie, te sze[ narodów, jak przy wieczerzy mówiBem. Z narodów najgorsi nasi, Ru[niaczki, z naszych - HucuBy, z HucuBów - Jasienowo, nie, {abie? czy mo|e Kosów? Sam ju| nie wiem. Najgorsi - nasi - wszyscy nasi. - Poperecznyk potakiwaB zgodliwie jakby uspokajaB chorego, a Tanasij skar|yB si dalej spBaszczonym gBosem, sobie raczej ni| jemu: - Nie lubi ja tego rodu ludzkiego, naszych najbardziej, mka z nimi, uciekaBbym od nich na koniec [wiata. Poperecznyk BagodziB póBgBosem: - No, no, TanaseDku, któ| wie jakie tam towarzystwo, chyba gorsze od tych... Mo|e czorty? 360 NOWE CZASY Tanasij zwiesiB gBow, chrypiaB: - Nie! czort ohydny, wcale nie dlatego, |e na kraDcach [wiata, tylko |e Bakomy na dusze ludzkie, jak [winia na Bajno. Na naszych najwicej! A gdybym byB czortem, uciekaBbym od nich na koniec [wiata. Poperecznyk jeszcze przybli|yB si. Poufnie i przyjaznie docinaB Tanasijowi do ucha: - TanaseDku, czort nikogo nie lubi, smutny i z tego pcha si do ludzi. Tanasij popatrzyB z wyrzutem. - Ja nie do ludzi si pcham, tylko do [wita i nie za ludzmi |al mi bdzie, tylko za [witem. ZamilkB, zapatrzyB si w kt podwórza. Siwe oczy wyBa|c z orbit bBysnBy niebieskim ogniem i jak w przera|eniu potoczyBy si ku skrajom oczodoBów, biaBka bByszczaBy nieruchomo. - Tanasiju, co z wami, wy[cie znów chory? - przeraziB si Poperecznyk, odwróciB si ku podwórzu