Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
- Jutro przeczytam - jego głos brzmiał obco i słychać było, jak ciężko oddycha. - Odebrałeś już lampę do radia? - Nie, kochanie, zupełnie o tym zapomniałem. Zostaw mnie teraz. Już prawie ciemno. Ed Henry miał wiele rzeczy na głowie. Leżał na łóżku, poprzez gęstniejący mrok wpatrując się w sufit, przypominając sobie dzień, w którym tu przybył. W wieku dwudziestu pięciu lat odziedziczył to miejsce po bezdzietnym wuju, który zginął w powodzi. Ed często odwiedzał wuja i zakochał się w farmie od pierwszego wejrzenia - sto akrów wspaniałej ziemi pod uprawę bawełny, dwieście akrów pastwisk i solidny dom. Całość nie była zadłużona nawet na centa. Przyrzekł sobie, że nigdy nie odda tej ziemi w dzierżawę. Jak dotąd udało mu się dotrzymać przyrzeczenia. Marzył o tym, by dochować się tu dużej rodziny, kupić więcej ziemi i pomagać własnym dzieciom. Nie wyszło. Młoda dziewczyna, którą wybrał sobie na żonę, była wprawdzie piękna, ale wkrótce to piękno miało się okazać bardzo powierzchowne. Miała paskudną duszę, co dotarło do niego niedługo po ślubie. Dała mu Henry Ann i ten dar sprawił, że nie znienawidził jej do szczętu. Kiedy Henry Ann dorosła, przepisał ziemię na nią, bojąc się, że gdyby jemu coś się stało, majątek odziedziczyłaby Dorene, w świetle prawa będąca nadal jego żoną. Teraz, na szczęście, nie było już obawy, że mógłby wyniknąć tego typu kłopot. Tyle że w świetle prawa jej dzieci były jego dziećmi. Panie Boże, czemu się z nią nie rozwiódł? Przed miesiącem doktor Hendricks powiedział mu, że w jego brzuchu rozwija się rak. Już niedługo jego kochana Henry Ann będzie musiała sama zajmować się dwójką dzieci Dorene. Chciał, żeby sprowadziła tu Isabel, mając nadzieję, że dziewczyna posiadać będzie niektóre z dobrych cech Henr)' Ann. Mogłaby jej pomóc. Z Johnnym rzeczy miały się inaczej. Wiedział, że coś najwyraźniej gryzie chłopaka. Wiedział też, że jeśli się nie uspokoi, najpewniej skończy za kratkami w McAlester. Ed miał nadzieję, że dożyje chwili, kiedy Henry Ann znajdzie sobie jakiegoś dobrego mężczyznę i będzie miała z nim własne dzieci. Teraz zdawał sobie sprawę, że prawdopodobnie nie będzie mu to dane. Jego Henry Ann była silna, rozsądna i nie w ciemię bita. Chciał, żeby poszła do college^, ale to oznaczałoby konieczność wydzierżawienia gruntów, a ona nawet słyszeć o tym nie chciała. W ciągu ostatnich paru tygodni poczynił pewne kroki, aby ułatwić jej, co się da. Po swojej śmierci. Ed sporządził w głowie listę znanych sobie samotnych mężczyzn. Większość z nich przychodziła od czasu do czasu w zaloty, ale żaden jakoś nie wpadł Henry Ann w oko. Niedługo wielu będzie chciało ją poślubić. Czasy były ciężkie i nawet jeśli ten głupiec, Hoover, przegra w wyborach, nie wiadomo było, czy coś się polepszy. Kobieta z trzystu akrami wolnymi od długu będzie smacznym kąskiem. Pozostawiał córkę w całkiem dobrej sytuacji. Ostrożnie wydawał pieniądze, ostrożnie, żeby nie popaść w długi. Szykowałby się dobry zbiór bawełny, gdyby jakiś mądrala nie spowodował niewielkiego wytrysku ropy, która zalała wszystko oleistą mazią. Zdążył jednak zaoszczędzić trochę twardej gotówki. Umysł Eda pogalopował do zbioru bawełny. Przyszło mu do głowy, że może go już nie zobaczyć. Nowego sąsiada spotkał raz czy dwa. Thomas Dolan nie był zbyt przyjazny, ale wyglądał na uczciwego. Kupił farmę Perdiego, kiedy stary umarł. Wyglądało na to, że żyją tam z dnia na dzień. Ludzie mówili, że jego żona pochodzi z bogatej rodziny w Teksasie i jak mogła sprzeciwiała się przeprowadzce na farmę. Ed wiedział, jak trudno prowadzić farmę i zajmować się dzieckiem bez pomocy kobiety. Ciotka Dozie mówiła, że słyszała, że pani Dolan rzadko wychodzi z domu, a jak już wychodzi, to tylko siedzi na werandzie ubrana, jakby wybierała się do kościoła. Raz na jakiś czas Dolan proponował jakiejś dziewczynie ćwierć dolara, żeby przyszła posprzątać; ale dziewczyna, choćby nie wiem jak chciała dostać te ćwierć dolara, nie chciała tam iść, bo bała się pani Dolan. Dziewczyna mówiła, że pan Dolan robi wszystko sam, nawet pranie, a ostatnio zaczął zabierać małego synka w pole. Sytuacja ta przypominała Edowi te parę lat, które spędził z Dorene. Jemu i Henry Ann było lepiej bez niej, ale wtedy, gdy odchodziła, nie wiedział, jak poradzi sobie z gospodarstwem, skoro będzie musiał zajmować się małym dzieckiem. Tom Dolan może zgodziłby się pomóc w polu w zamian za pożyczenie mu mułów do obrobienia jego pola. Dolano-wie kiepsko razem wyglądali za pługiem. Johnny miał do tego smykałkę i przez moment zdawało się nawet, że trochę się uspokoił. Potem jednak zgadał się z kilkoma krewniakami matki, znanymi w okolicy przemytnikami alkoholu i koniokradami. Wyglądało na to, że przekonali go, że istnieją szybsze i łatwiejsze sposoby zarabiania pieniędzy niż powożenie parą mułów. Henry Ann nie będzie mogła na nim polegać. Pierwsze, co zrobi rano, postanowił Ed, to pojedzie do miasta. O ile uda mu się uruchomić samochód. Zobaczy się z doktorem Hendricksem, żeby dowiedzieć się, ile czasu mu jeszcze zostało. Potem porozmawia z szeryfem i poprosi, by miał oko na to, co dzieje się u Henry Ann. 2 Rano Edowi wydawało się, że oszaleje z bólu. Czuł się tak, jakby ktoś wiercił mu w brzuchu rozpalonym żelazem. Jego stłumione jęki ściągnęły do sypialni zaniepokojoną Henry Ann. - Tato! Tato! - Kochana. Daj... tę butelkę... z górnej szuflady. Wyjęła butelkę i przerażona spojrzała na naklejkę. - Tato, to laudanum! - Tak, tak. Dodaj trochę do wody. - Od jak dawna to bierzesz? - Pośpiesz się. Potrzebuję tego. Henry Ann pobiegła do kuchni po wodę. Wróciła, zatkała butelkę palcem i wpuściła parę kropel do szklanki. - Więcej. Dodała jeszcze kilka kropel i podtrzymała mu głowę, żeby mógł to wypić. - Od jak dawna to bierzesz? Butelka jest prawie pusta. - Muszę się zobaczyć z doktorem Hendricksem. - Oddychał z trudem przez otwarte usta. - Kiedy minie ból... wstanę z łóżka. - Tato, ty byłeś chory, kiedy wyjeżdżałam do miasta! Czemu mi nic nie powiedziałeś? - Córeczko - jego oczy przyćmione bólem rozglądały się za nią. - Jeśli coś mi się stanie... - Nic się nie stanie, Tato - powiedziała prędko. - Zabieram cię do doktora, a potem do szpi... tala w Wichita Falls. - Głos się jej załamał. Była przerażona. - Kochanie, słuchaj - obrócił ku niej głowę. - Daj mi chwilkę odpocząć. Henry Ann uklękła przy łóżku