Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

— Nie o to chodzi, mój drogi. Jeżeli pocisk trafia dokładnie w dołek skroniowy i niszczy mózg, śmierć zwierzęcia jest natychmiastowa. W przeciwnym razie kula ześli- zguje się po twardym pancerzu głowy albo przebija ciało nie naruszając mózgu i tym samym nie paraliżuje ruchów zwierzęcia. Raniony krokodyl w większości przypadków potrafi się skryć w wodzie. Murzyni podważyli krokodyla dzidami, przewrócili na szeroki grzbiet, po czym ostrymi nożami rozcięli skórę i zaczęli wykrawać całe połcie jasnoróżowego mięsa. — Czy oni będą jedli krokodyla? — zdziwił się Tomek. Hunter, który stał obok chłopca, wyjaśnił: — Jedynie muzułmanie nie jedzą mięsa krokodyli, hipopotamów ani świń. Mięso krokodyli jest bardzo delikatne, a ogon stanowi przysmak kuchni tropikalnej. Osobiście chętnie zjem kawałek smakowitej pieczeni. Murzyni owinęli mięso w korę i duże liście bananowców, aby upiec je w czasie połu- dniowego postoju. Karawana ruszyła wzdłuż rzeki rojącej się od krokodyli. Tomek, cie- kaw wszystkiego, zasypywał towarzyszy pytaniami. Wkrótce wiedział już, że głównym pożywieniem żarłocznych bestii są ryby, lecz mimo to żadne stworzenie nie jest przed nimi bezpieczne, jeśli tylko się znajdzie w zasięgu ich morderczych potężnych paszcz. 127 Krokodyl przyczajony na dnie rzeki lub jeziora śledzi czujnym okiem wybrzeże. Bia- da człowiekowi lub zwierzęciu, które nieopatrznie pochyli się nad wodą, by ugasić pra- gnienie. Ukryty na dnie potwór chwyta ofiarę błyskawicznym ruchem za nogę bądź głowę, ściąga w głąb i przytrzymuje tak długo, dopóki jej nie utopi. Wtedy dopiero roz- poczyna ucztę. Zęby w paszczy krokodyla służą jedynie do odrywania wielkich kęsów, które w całości przedostają się do żołądka, gdzie u dorosłych okazów znajduje się kilka kilogramów granitowych okruchów; one to dopiero rozcierają pokarm przez skurcz sil- nych mięśni w ścianie żołądkowej. Tomek nasłuchał się straszliwych opowiadań o napaściach krokodyli na ludzi, kiedy więc wypatrzył stosowną chwilę, strzelił w wynurzający się z wody łeb. Woda zakotło- wała się natychmiast wokół celnie trafionego zwierzęcia: inne krokodyle rzuciły się na martwego towarzysza, rozrywając go na ćwierci. W godzinach południowych karawana zatrzymała się w pobliżu ławicy piaskowej na odpoczynek. Tomek i bosman włóczyli się po wybrzeżu, skracając sobie oczekiwanie na przygotowywany posiłek. Z zainteresowaniem przyglądali się leżącym w piasku ca- łym masom muszelek ślimaków i małżów, a także wygrzewającym się w słońcu na ka- mieniach zwinnym i pięknym jaszczurkom o pomarańczowym karku, żółtym podgar- dlu i fioletowej główce. Ślady pozostawione przez nie na piasku prowadziły do gniazda gadów. Był to widocznie okres wylęgu, gdyż pod cienką warstwą ziemi bosman i Tomek znaleźli około trzydziestu jaj. Były one wielkości gęsich, lecz różniły się od nich jedna- kowym kształtem na obu końcach. Uważnie oglądając jaja, łowcy stwierdzili, że dość elastyczna skorupa ma silną błonę o małej zawartości wapna, a tym samym trudną do rozerwania. Z tego też powodu przy wykluwaniu się małych konieczna jest pomoc mat- ki. Ciekawy jak zwykle bosman rozłupał jedno jajo, a wtedy obydwaj przyjaciele ujrze- li precelkowato zwiniętą drobną istotkę z niewielkim już, zanikającym workiem żółtko- wym. Nie mieli czasu na dalsze obserwacje, ponieważ Sambo zawołał ich na posiłek, po którym karawana natychmiast ruszyła w dalszą drogę. Po dwóch dniach marszu wkroczyli do zachodniej prowincji Ugandy. W pobliżu Jeziora Jerzego coraz częściej napotykali większe stada zwierząt. Różne rodzaje anty- lop pierzchały w step na widok ludzi, a w niewielkim trzęsawisku nie opodal rzeki po- dróżnicy spostrzegli stado słoni. Olbrzymy zatrzymały się, by popatrzeć na karawanę, później zaś ruszyły w las z największą obojętnością, lekceważąc ludzkie istoty. Tomek szybko wspiął się na wysoki kopiec termitów56, aby dłużej móc obserwować znikające w gąszczu słonie. Wkrótce znów dosiadł konia i rzekł: — A to zabawne, byłem na kopcu termitów, a nie spostrzegłem na nim ani jednego owada! S6Isoptera — rząd tropikalnych owadów obejmujący ponad 1000 gatunków. Żyją w wielkich zorgani- zowanych społeczeństwach. Niektóre gatunki budują olbrzymie i bardzo twarde budowle, zwane kopcem termitów. Żywią się przeważnie drzewem (celulozą) i dlatego są bardzo szkodliwe. 128 — Termity, zwane również białymi mrówkami, budują długie tunele łączące ich mieszkanie z miejscami, w których znajduje się poszukiwana przez nie żywność. Dlate- go też na zewnątrz kopca nie dostrzeżesz owadów — wyjaśnił ojciec. — Jestem ciekaw, jak wygląda w środku ta dziwna budowla? — Kopiec składa się z czterech części: komnaty królewskiej, izb czeladnych, dziecię- cych oraz z pomieszczeń, w których termity hodują specjalne grzybki będące ich przy- smakiem. Termity, tak jak mrówki, tworzą doskonale zorganizowane wspólnoty. — Ruszamy w drogę! — zawołał Hunter. Karawana kontynuowała marsz. Zaledwie kilka kilometrów dzieliło łowców od Jeziora Jerzego, gdy Smuga zwrócił uwagę na przydrożne drzewa. Między rzadko rosnącymi mimozami i jasnokarmazyno- wymi akacjami unosiła się ogromna liczba najrozmaitszych owadów. — O, do licha! Spójrzcie szybko na zwierzęta juczne — zawołał Smuga. Tomek ujrzał krążącą nad osłami muchę trochę większą od zwyczajnej domowej, lecz o wielkich skrzydłach. — Czufna! Czufna! — krzyknęli Murzyni. — Cóż to za mucha? — zapytał zaniepokojony chłopiec. — Oto nasze pierwsze spotkanie z tse-tse — odparł Smuga. Czufna opadła na kark osła. Kłapouch ukąszony do krwi zakwiczał i stanął dęba. W tej chwili Hunter zeskoczył z konia. Uderzeniem dłoni zabił żarłocznego owada. Po- dróżnicy w milczeniu przyglądali się tse-tse przypominającej wyglądem pszczołę. Jej brązowy tułów w tylnej części przecinały trzy żółte pasy. W MROKU DŻUNGLI Od pamiętnego spotkania z tse-tse Tomek znów przyozdobił hełm w ogonki zwie- rzęce, a także zmusił Dinga do noszenia uprzęży ochronnej. Pozostali podróżnicy nało- żyli na hełmy muślinowe nakrycia, które opadając na ramiona, chroniły kark przed nie- oczekiwanym ukąszeniem zdradliwego owada