Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Przyszli do Walhalli i tutaj zatrzymał ich Hermod. - Żadnemu dziecku z potarganymi włosami i brudnymi rączkami nie wolno wchodzić tutaj! -zawołał. -Ani też żadnemu mężowi z Midgardu, który nie ma ran ani śladów krwi świadczących, że poległ w bitwie! - Zaprowadź mnie przed Odina mojego ojca! - odpowiedziało chłopię, a glos jego brzmiał donośniej, niż kiedy odezwało się po raz pierwszy do Heimdalla. Podobnie jak strażnik Bifrostu, tak i strażnik Walhalli nie kwestionował władczego tonu dziwnego dziecka. Odsunął się i chłopiec wszedł prosto do Walhalli. Asowie wlepiali weń wzrok, zdumiewali się einherjar -bohaterowie, a dziecię szło przed tron Odina. -Witaj -zawołał Odin wstając z tronu. -To jest Vali, syn mój i księżniczki Rind. To ten, który się urodził, żeby dokonać świętego dzieła pomsty za śmierć Baldra. -Jak może ten chłopczyk pokonać silnego Hoda, którego broni tarcza ciemności i miecz przerażenia? -dopytywali Asowie. -To prawda, że urodziłem się dopiero tej nocy -odpowiedział Vali. -Jednakże nim ta noc przeminie, będę już dorosły. A tak jak młodziutka wiosna rośnie i pokonuje potężną zimę, tak ja pokonam Hoda! I gdy wszyscy zdumiewali się, jak szybko rośnie -bo w tym czasie, gdy na niego patrzyli, przemieniał się z chłopca w młodzieńca i z młodzieńca w męża -wyszedł z Walhalli i podążył do ciemnych lasów. Błądził tam zrozpaczony i opuszczony Hod, a w jego sercu, które dotąd znało tylko miłość, poczynała wzrastać nienawiść. Nagle usłyszał czyjś jasny głos, który wołał donośnie: -Zabójco Baldra, nadeszła twoja godzina! Uważaj na siebie, bo zbliża się mściciel! Hod ruchem rozpaczy osłonił się tarczą ciemności i wymachując mierzeni przerażenia popędził w kierunku tego głosu. Strzała przeszyła ciemności... potem druga... trzecia. Hod osunął się na ziemię bez ducha. Okrzyk tryumfu Valego odbił się echem po całym Asgardzie, a gdy Asowie przybiegli do miejsca, gdzie leżał nieżywy Hod. ujrzeli stojącego nad nim wielkiego rycerza w lśniącej zbroi. A w posępnej krainie Hel przeszedł Hod ze zwieszona głową przez most Gjoll i stanął w mrocznej sali, samotny i zgnębiony. Wtedy Baldr wstał od stołu i z otwartymi ramionami, z uśmiechem radości i przebaczenia ruszył go powitać. - Witaj, drogi bracie! - zawołał. -Teraz, kiedy przyszedłeś, Helheim i przestał już być tak smutny... To nie ty, ale podły Loki był sprawca mojej śmierci... a jednak trudno mi żałować, że to twoja ręka trzymała strzałę z jemioły, bo inaczej nie przyszedłbyś tutaj dzielić ze mną mojej samotności. Teraz jesteśmy razem i bez smutku spędzimy czas, jaki jeszcze pozostał do dnia Ragnaroku, kiedy znowu zabłyśnie nam światło życia. LOKI UKARANY Odin rzadko się teraz uśmiechał, a Frigg płakała często tkając chmury w Fensalir, ale poza tym życie w Asgardzie toczyło się na ogół tak samo, jak przed śmiercią Baldra. Dzień Ragnaroku się przybliżał, rzucając na nich cień mroczny i straszny. Jednakże nocne uczty w Walhalli były wesołe jak zawsze, w Midgardzie toczyły się wojny, walkirie jeździły na wciąż nowe bitwy, a zastęp einherjar, wybranych bohaterów, rósł ciągle. Brakło Baldra i Hoda wśród Asów, a choć przybył Vali, odszedł jeszcze jeden spośród nich -Loki. Od śmierci Baldra nie odważył się przyjść do Asgardu. Nie wymierzono mu żadnej kary, a przecież zdawał sobie sprawę, że musi na niego spaść. Odin musiał wiedzieć, że to jego dłoń wystrugała śmiercionośny oszczep i prowadziła rękę Hoda. Na pewno też domyślali się Asowie, że to on przybrał posiać olbrzymki Thokk i nie chciał łzami wykupić Baldra z Helheimu. Ale gdy czas mijał i niczyja ręka nie podniosła się przeciw niemu, Loki znudził się czynieniem zła w Midgardzie, a w dodatku poczuł się zlekceważony i opuszczony. Wydawało się, że Asowie zupełnie o nim zapomnieli, a przecież on, Loki, był równie wielki, jak każdy z nich i dokonał czynu, na jaki nie odważyłby się nikt inny w dziewięciu światach. Kiedy więc nadeszło następne święto plonów. Loki, choć nie był na tyle bezczelny, aby pokazać się w Asgardzie -zresztą wiedział dobrze, iż jego dawny wróg, Heimdall, nie przepuściłby go przez most Bifrost -wybrał się do zaniku Agira na wyspie, na Kattegacie. Ucztowali tu Asowie, tak jak co roku, odkąd Thor przyniósł wielki kocioł! do warzenia piwa. Sam Thor -jak dobrze orientował się Loki -znajdował się w Jotunheimie, gdyż olbrzymi zaczynali się znowu burzyć i knuć złe czyny przeciw bogom i ludziom. W drzwiach zamku Loki napotkał Eldira. kucharza Agira. -Powiedz mi, Eldirze -zagadnął go -o czym to rozmawiają Asowie siedząc wokół biesiadnego stołu Agira? -Mówią o broni i o swych wojennych czynach -odparł Eldir. -Ale nikt z obecnych tu Asów czy Vanów nie powiedział ani jednego dobrego słowa o tobie. -W takim razie wejdę i zajmę miejsce wśród nich -oświadczył Loki. -Przynajmniej będę mógł przymieszać goryczy do ich napojów i trucizny do miodu! -Bądź pewien, że jeżeli rzucisz na nich słowa fałszu i obmowy, odpłacą ci za to - ostrzegł go Eldir. Kiedy Loki wszedł do sali, cisza zapadła wśród Asów. Z pogardą i nienawiścią patrzyli na niepożądanego gościa. -Przybywam tutaj spragniony i zmęczony długą drogą -zawołał zaczepnie Loki -a żaden z Asów nie częstuje mnie dobrym miodem. Dlaczego wszyscy milczycie? Czyż nawet nie poprosicie mnie, bym siadł z wami do stołu? -Asowie już nigdy nie zaproszą ciebie na ucztę -rzekł Bragi. -Wiedzą dobrze, co uczyniłeś i na co zasługujesz. -Odinie, czyś zapomniał swojej przysięgi? -wolał Loki zwracając się do wszechojca. - W zaraniu świata zmieszaliśmy naszą krew i przysiągłeś, że nie odmówisz mi nigdy miodu ni wina z pucharu, z którego sam będziesz pił. -To prawda -odpowiedział spokojnie Odin. -Dlatego też, Vidarze, moi synu, przysuń się do mnie, aby mógł usiąść ojciec wilka Fenrira. Niech nikt nie powie, że Asowie zapomnieli przysięgi. Loki usiadł i pociągnął miód z kielicha. Nie umiał jednak zapanować nad Swoim złym językiem, a nienawiść i złość tak w nim kipiała, że nie mógł ich ukryć. -Pozdrawiam was wszystkich, potężni Asowie! -zawołał