Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Patrząc na chwałę Mrożącej Śmierci, wzmożoną jeszcze przez krystaliczny koc lodowy, Wulfgar aż zachłysnął się z zachwytu. Stosy klejnotów i złota leżały porozrzucane w jaskini pod podobnymi kopułami lodowymi i Wulfgar nie mógł oderwać od tego oczu. Nigdy nie widział takiej potęgi, takiej mocy. Pewien, że bestia jest całkowicie przyszpilona, opuścił młot. - Witaj, Ingeloakastimizilianie - zawołał, z uszanowaniem używając pełnego imienia bestii. Bladoniebieskie oczy otworzyły się nagle, a ich kipiące płomienie rozbłysły pod mgłą lodu. Wulfgara wbiło w ziemię ich przeszywające spojrzenie. Po początkowym wstrząsie zdołał jednak szybko przyjść do siebie. - Nie bój się, potężna bestio - powiedział śmiało. - Jestem honorowym wojownikiem i nie chcę cię zabić w tak niesprawiedliwych okolicznościach. - Uśmiechnął się chytrze. - Zadowolę się tylko zabraniem twych skarbów! Lecz barbarzyńca popełnił fatalną pomyłkę. Bardziej doświadczony wojownik, nawet rycerz wyszedłby poza ramy swojego kodeksu honorowego i zabiłby smoka, gdy ten jeszcze spał. Kilku poszukiwaczy przygód, a nawet całe ich kompanie zawsze tak robiły ze złymi smokami każdego koloru i były dumne z tego. Nawet Mrożąca Śmierć, w początkowym szoku spowodowanym swym położeniem tuż po przebudzeniu, patrząc w twarz barbarzyńcy pomyślał, że jest całkiem bezsilny. Olbrzymie mięśnie, zatrofizowane przez brak aktywności, nie mogły oprzeć się wadze i chwytowi lodowego więzienia, jednak gdy Wulfgar wspomniał o skarbach, nowa fala energii usunęła resztki letargu ze smoka. Mrożąca Śmierć znalazł siłę we wściekłości i z wybuchem mocy przewyższającym wszystko, co barbarzyńca mógł sobie wyobrazić, smok napiął swe mięśnie jak węzły, rozrzucając dookoła wielkie kawały lodu. Gdy zespół jaskiń potężnie się zatrząsł, Wulfgar, stojący na śliskiej podłodze, został powalony na plecy. W ostatniej chwili odtoczył się na bok, aby uniknąć uwolnionego przez wstrząs, ostrego jak włócznia spadającego sopla lodu. Wulfgar szybko stanął na nogach, lecz gdy się odwrócił, stwierdził, że stoi twarzą w twarz z rogatym, białym łbem, pochylonym na wysokość jego oczu. Olbrzymie skrzydła smoka rozpostarły się, otrząsając ostatnie pozostałości lodowej skorupy, a niebieskie oczy jak noże wbiły się w Wulfgara. Barbarzyńca desperacko rozejrzał się dokoła, w poszukiwaniu drogi ucieczki. Rozważał możliwość rzutu Aegis-fangiem, ale wiedział, że nie ma możliwości zabicia potwora jednym uderzeniem. Nieuchronnie zaraz powinno nadejść śmiercionośne tchnienie. Mrożąca Śmierć badał przez chwilę swego przeciwnika. Gdyby zionął, jego przeciwnik zmieniłby się w kawałek zamarzniętego mięsa. Był mimo wszystko smokiem, straszliwą bestią i wierzył, prawdopodobnie nie bez podstaw, że pojedynczy człowiek nigdy go nie pokona, jednak ten potężny mężczyzna, a po części i magiczny młot, gdyż smok wyczuwał jego magię, niepokoił go. Ostrożność utrzymywała Mrożącą Śmierć przy życiu od wielu stuleci. Nie chciał wdawać się w bijatykę z tym człowiekiem. Zimne powietrze wdarło się do jego płuc. Wulfgar usłyszał wciągniecie powietrza i odruchowo zanurkował w bok. Nie mógł w pełni uniknąć wydechu, który potem nastąpił, raniąc jak stożek niewyobrażalnego zimna, lecz jego zwinność w połączeniu z jelenim tłuszczem, pozostawiły go przy życiu. Wylądował za blokiem lodu, jego nogi płonęły od zimna, bolały go płuca. Potrzebował chwili, aby przyjść do siebie, ale zobaczył białą głowę, podnoszącą się powoli w powietrzu, odrzucającą kawałki szczupłej bariery. Barbarzyńca nie miał prawa przeżyć następnego tchnienia. Nagle kula ciemności pochłonęła głowę smoka i wpierw jedna, a potem druga strzała o czarnym ostrzu zafurkotała obok barbarzyńcy i uderzyła w ciemność za nim. - Atakuj chłopcze! Teraz! - krzyknął Drizzt Do'Urden od wejścia do pomieszczenia. Zdyscyplinowany barbarzyńca instynktownie usłuchał swego nauczyciela. Krzywiąc się z bólu obszedł dokoła blok lodu i zbliżył się do smoka. Mrożąca Śmierć kiwał swą wielką głową tam i z powrotem, usiłując strząsnąć zaklęcie ciemnego elfa. Nienawiść pożerała bestię, gdy trafiła ją następna strzała