Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Ktoś reperował łódkę, ktoś inny próbował uruchamiać silnik łazika. Zauważyłem, że mieszkańcy osady chodzili powoli, w charakterystyczny sposób kołysząc się całym ciałem; ktoś wyjaśnił mi, że to od kołysania się w łodziach na Bajkale... Fotografuję starą kobietę przed chatą, od niej dowiaduję się, że w wiosce Kiżinga było kiedyś bardzo wielu Polaków, potomków zesłańców... Śpiewa dla mnie fragment bajkalskiego hymnu: Sławne morze, święty Bajkał Sławny okręt — omulowa beczka hej, barguzinie, popychaj fale... Hymn powstał w XIX stuleciu, autorem jego był Dymitr Dawydow. Jedna z licznych pieśni skomponowanych na cześć cudownego jeziora. Czy nie jestem aby trochę rozczarowany kolejnym spotkaniem z Bajkałem? Czy od tej strony nie jest on mniej malowniczy? Nie, po prostu jest zadziwiająco inny niż w Listwiance lub Bajkalsku. Łąki na niskim brzegu jakby przedłużały powierzchnię wody, która, zresztą tego dnia wydaje się niemal nieruchoma. Płaskość kraju w delcie wielkiej rzeki jest w górzystej Buriacji czymś wyjątkowym, ale dlaczego nie ma tu prawie w ogóle drzew?... Ktoś wyjaśnia: to tradycja — przez wieki zmagano się w Buriacji z tajgą, karczowano ją z ogromnym wysiłkiem pod pola uprawne i ogrody. Więc: — precz z drzewami! Dopiero w ostatnich dziesięcioleciach dotarła do ludzi świadomość znaczenia i wartości drzewostanu, ukształtowała ich nowa mentalność. Ułaskawiono wiele drzew, zaczęto sadzenie nowych. Wygląda jednak na to, że w tym miejscu Buriacji szybciej zmieniają się poglądy na świat, niż rosną drzewa... Ale zrej terujmy na chwilę z obozu poetów i wrażliwców czułych na bajkalskie wspaniałości — zbliżmy się do tych, co wielkie jezioro widzą chłodno i rzeczowo od strony jego wartości gospodarczych. 74 ę 2 Żaden naprawdę szanujący się poeta liryczny nie przekroczyłby progu dużego gospodarstwa rybnego. Ponieważ jednak „poeci powinni w naszych czasach uczyć się karate" (Jewtuszenko), więc może i oni pewnego dnia zaczną przyglądać się i opiewać te „farmy rybnych brojlerów". Niezbyt daleko od brzegów Bajkału: duży zespół długich budynków, stawy, kadzie. Kilka robotnic. Atmosfera miejsko-przemysłowa, nic z bajkalskiego kolorytu. Informacja: jeden z czterech zakładów tego typu nad Bajkałem. I druga: największy na świecie zakład hodowli omula (przypomnijmy — ryby z rodziny łososiowatych, z podrodziny siei). Jakaś suma ich tutejszej działalności? — Bardzo proszę: miliard dwieście pięćdziesiąt milionów ziaren kawioru rocznie... — Kto te ziarna liczy? — pytam podchwytliwie. — Zliczyliśmy po prostu, ile wchodzi na litr — wyjaśnia Mikołaj Dzumienko, niski, okrągły, sympatyczny pracownik naukowy Instytutu Gospodarki Rybnej. — To omule? — Nazywamy je „rybą poselską", bo ją sztucznie tutaj wyhodowaliśmy. Ale tak, to w rzeczywistości omul bajkalski. Uzyskujemy w zakładzie trzy do czterech razy więcej ikry, niżby się to działo w warunkach naturalnych. Z mieszanymi uczuciami oglądam mały basen, w którym wyciska ńę ikrę z ryb jak z tubki pastę do zębów. Ziarna opadają na dno basenu. Zebrany w ten sposób kawior polewa się z kolei mleczem. Do tej chwili wszystkie jest dziecinnie proste. Niestety, aż osiem miesięcy trzeba później czekać na inkubację (mają trzy wielkie inkubatory) i tego okresu nie da się skrócić. Kiedy w końcu pojawia się narybek, wypuszczają go do sąsiadującego z nimi małego strumienia o przekornej nazwie Wielka Rzeczka. Z jej prądem cały skarb spływa do Bajkału. Od niedawna, niedaleko, nad samą Selengą, zaczął pracować sowc.hoz, dający na podobnej zasadzie dwa miliony sztuk jesiotrów syberyjskich, a przy okazji i omuli. W związku z milionami jajeczek, produkowanych w tych stronach, przypomina się japońskie powiedzenie: „Jakie to szczęście, że ryba nie kura i nie gdacze przy znoszeniu każdego jajka". W drodze powrotnej do Ułan-Ude zerwał się silny wiatr, może ja.dś 75 bajkalski barguzin, prawie zdmuchując nas z szosy. Torami nad Selengą przesuwa się pociąg za pociągiem — widzę teraz, jak niezwykle ożywiony jest ruch na szlaku Kolei Transsyberyjskiej, jak wielką wagę ma odsiecz w postaci BAM-u. Ponieważ jedziemy razem z Dzumienką, zażywnym i wesołym pyknikiem, mogę go jeszcze popytać i posłuchać jego optymistycznych odpowiedzi: — Jak t.o jest z tymi omulami teraz? Dosyć ich w Bajkale czy mało? Grozi coś ich istnieniu czy nie grozi? — Łov/iono kiedyś do siedemdziesięciu tysięcy ton rocznie i to było prawdziwe szaleństwo. W latach 1968-1971 wprowadzono całkowity zakaz połowów, potem dopuszczono połowy ograniczone. Ustalono też, że sieci muszą mieć oczka po trzydzieści do czterdziestu milimetrów... — Trzeba dobrego oczka, żeby dopilnować przepisowej wielkości tych oczek... — Nie ma pan pojęcia, jak rygorystyczna jest kontrola i jak duże grożą kary za wykroczenia! Korzystam z okazji, żeby zagadnąć jeszcze o sygnalizowaną mi kilka razy klęskę vJ postaci wtargnięcia na wody Bajkału groźnego pirata z Amuru, radana. — Przede wszystkim opowiada się legendy o jego żarłoczności. Po co ta panika? Radan może być niebezpieczny, ale na płytkich i ciepłych wodach. Bajkał to dla niego głęboka lodówka..