Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Groźba zamordowania Gizylera i innych panów była - o czym dobrze wiedział zarówno Bolesław II, jak i Mieszko I - tylko czczą przechwałką i nie moralne, lecz polityczne względy nie pozwalały Czechom na jej spełnienie. Zbyt dobrze wiedział o tym Bolesław II, aby się o to pokusić. Okoliczność, że posłowie tak szybko i łatwo odnaleźli Mieszka, wskazuje, iż władca Polski znajdował się w bezpośrednim sąsiedztwie miejsca, w którym spodziewano się przekroczenia granicy Odry przez Czechów. Najprawdopodobniej było to w rejonie Krosna. Jest niezmiernie charakterystyczne, że Czesi, skoro zorientowali się, że Polacy są dobrze przygotowani do obrony, nie próbowali nawet przekroczenia rzeki lub zdobycia jakiegoś pogranicznego terytorium. Ograniczyli się tylko do złupienia i spalenia tego, co się dało, w najbliższej okolicy, w czym pomogli im ich wieleccy sojusznicy. Po niepowodzeniu pertraktacji z Mieszkiem Czesi rozpoczęli odwrót. Zdobyli wówczas jeden z pogranicznych grodów, być może Niemczę Łużycką, który wydali na pastwę swym pogańskim sojusznikom. Ci uczynili bogom ofiarę z dowódcy grodu, następnie postanowili powrócić do swych siedzib. "Tymczasem Bolesław - pisze Thietmar - wiedząc dobrze, że bez jego pomocy nasi nie będą mogli ujść cało do domu przed Lucicami, wypuścił ich następnego dnia o świcie, przynaglając do pośpiechu. Lucicy dowiedziawszy się o tym, chcieli zaraz urządzić pościg z dużym doborowym wojskiem. Z trudem wielkim uspokoił ich Bolesław następującą przemową: Skoro przybyliście tutaj mnie na pomoc, baczcie, byście spełnili do końca podjęty przez was dobry uczynek. Bądźcie pewni, że póki życia mego nie dopuszczę do tego, by stała się dzisiaj jakakolwiek krzywda tym, których przyjąłem pod swoją opiekę i odpuściłem w pokoju. Honor i roztropność nie pozwalają nam czynić jawnych wrogów z dotychczasowych przyjaciół. Wiem, że wielka jest nieprzyjaźń między wami, lecz przyjdzie stosowniejsza pora dla waszej zemsty". Tymi słowami zdołał Bolesław ułagodzić Wieletów, którzy jeszcze dwa dni pozostali na miejscu. Po wymianie pożegnań i odnowieniu politycznego przymierza, wyruszyli oni w powrotną drogę. Mimo próśb Bolesława wdali się oni w walkę z Niemcami. Próba militarnego pokonania Mieszka, podjęta w 990 roku przez Bolesława II Pobożnego, zakończyła się więc niepowodzeniem. Przygotowana przez władcę Czech wyprawa wojenna nie dotknęła właściwie ziem polskich, z wyjątkiem niewielkiego, północnego skraju Śląska. "Zabrana część państwa", którą starał się odzyskać książę Bolesław, mianowicie Śląsk, a być może także i Małopolska, pozostała pod panowaniem polskim. W ten sposób zakończył się długoletni proces jednoczenia ziem polskich pod jedną polityczną władzą. Sojusz czesko-wielecki, w którym tak wielką nadzieję pokładał książę Bolesław II, okazał się zbyt nikłą podstawą do zrealizowania planu wydarcia Polakom ziem, niedawno przez nich włączonych do swego państwa. Polityczna sytuacja Polski nie uległa jednak po wojnie 990 roku, większej zmianie: konflikt z Czechami nie został zażegnany, podobnie jak nie zanosiło się na zakończenie konfliktu ze Słowianami Połabskimi. Polskie oddziały będą więc nadal brały udział w niemieckich wyprawach przeciw zbuntowanym ludom słowiańskim, w bojach, które w latach 991-992 toczyły się o Brennę. Stosunki polsko-niemieckie nie uległy - jak dotąd - żadnej zmianie. Czy jednak okoliczność, że Mieszko I przyłączył do swego państwa obszary, które do niedawna znajdowały się we władaniu czeskim, nie zawierała w sobie przesłanki dla ich ewentualnej zmiany? Przecież tereny te w oczach dworu cesarskiego stanowiły część lenna czeskiego wasala, którego podległość imperium była znacznie większa niż zależność Mieszka. A zatem, czyż nie mogła powstać obawa, że cesarstwo upomni się kiedyś o swoje lenne prawa do Małopolski i Śląska, a nawet, że będzie się starało o ogarnięcie nimi całości państwa polskiego? Obawy te nie były bezzasadne. Terytorialnej integracji państwa polskiego zagrażały jednak nie tylko czynniki zewnętrzne, takie jak: pretensje czeskie, możliwość wysunięcia roszczeń przez Niemcy, zagrożenie wieleckie czy duńskie. Zjednoczenie ziem polskich pod jedną władzą, dokonane ostatecznie przez Mieszka I, wiązało się z przezwyciężaniem plemiennych separatyzmów, lokalnych ambicji, z przyłączeniem do polańskiego ośrodka coraz to nowych obszarów, organizowaniem na nich władzy. Polskie koła rządzące, książę i jego doradcy doskonale zdawali sobie sprawę, jak ważne jest umocnienie słabych i młodych wciąż więzi, spajających niezależne do niedawna plemienne terytoria w jedno dobrze zorganizowane państwo. Troska o integralność państwa polskiego była motywem jednej z ostatnich wielkich politycznych decyzji, jaką Mieszko I podjął pod koniec swego panowania. Aby zapobiec pretensjom sąsiadów oraz ewentualnym wewnętrznym dążeniom odśrodkowym, uciekł się on do stosowanego w owych czasach politycznego sposobu, mianowicie poddania całości państwa pod opiekę papiestwa. Nazywało się to wówczas darowaniem go św. Piotrowi