Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Mog³abym przysi¹c... - ¯e mam w sobie Wurta? - Tak. Wszystko na to wskazuje, ale nie widzê œladu ¿ó³ci. - ¯ó³æ jest za to w twoich oczach. - Widzia³em tam maleñkie plamki, kiedy we mnie zagl¹da³a. Skrzy³y siê jak okruszki z³ota. - By³eœ tu ju¿ kiedyœ, prawda? - zapyta³a. - Nie potrafiê tego wyjaœniæ. - Pozwól, ¿e ci coœ poka¿ê. - Lucindo... - O co chodzi, dziecko? - Ja... - No? - Ja nie powinienem tego robiæ. Powinienem szukaæ Bridget i Stwora. I Desdemony... Lucinda wziê³a mnie za rêce i poci¹gnê³a delikatnie za sob¹. * * * Druga sypialnia by³a udekorowana purpurowymi draperiami, sta³o tam ³o¿e w formie kamiennej p³yty oraz alabastrowy pos¹g Dziewicy Maryi. Jej bia³e, kamienne oczy roni³y krwawe ³zy. Wystrój tego pomieszczenia przyprawi³ mnie zrazu o zawrót g³owy, a potem jeszcze bardziej podnieci³. - Jestem w Wurtcie! - wymamrota³em. - Wiem, ¿e jestem! - Nie - odpar³a Lucinda. - Tak ci siê tylko wydaje. - Ale to przecie¿ Katolicka Orgia, prawda? Wurt pod tytu³em Interaktywna Madonna? - Owszem. Jeszcze nie rozumiesz? Pokój goœcinny? - To by³o na pocz¹tku lat dziewiêædziesi¹tych, prawda? - Zgadza siê. - Nostalgiczna Pu³apka? - No nareszcie. A sypialnia, w której le¿y ¯uk? Z tymi sznurami i pejczami? - To pewnie Perwurt Kochanka. Bra³em to wszystko! - Przypatrz siê lepiej. I teraz zaczê³o do mnie docieraæ, ogarnia³o mnie wra¿enie, ¿e jestem oszukiwany. Rozejrza³em siê uwa¿nie po pokoju Katolickiej Orgii. Krew nie wygl¹da³a ju¿ na prawdziw¹. Zebra³em jej trochê na palec i pow¹cha³em. - To farba? Lucinda rozeœmia³a siê. - Barnie urz¹dzi³ dla mnie te pokoje. S¹ kopiami bestsellerowych piórek. Ciekawe, prawda? I chyba bior¹ Barniego. - On nie mo¿e wchodziæ w Wurta? - W³aœnie. Barnie jest nieodlotowy. - Wiedzia³em. Ten wyraz jego oczu... - A¿ tak Ÿle nie jest. To czyni go bardzo realnym. Bardzo potê¿nym. W tym staromodnym sensie. Nic dziwnego, ¿e widmodziewczyny chêtnie id¹ z nim do ³ó¿ka. Ja równie¿. A te pokoje... có¿, one z kolei z pewnoœci¹ dzia³aj¹ na niego. Ale ja widzia³em w oczach Barniego tylko smutek, to poczucie ograbienia z sennych marzeñ. Ale nie w sensie, który ja zna³em. On by³ rad, ¿e nie œni. Sen kojarzy³ siê ze s³aboœci¹, a szef by³ silny. Teraz wszystko zaczyna³o do siebie pasowaæ - Barnie by³ nieodlotowy. Musia³em siê otrz¹sn¹æ z tych wra¿eñ. - Masz w oczach Wurta, Lucindo. Czym jesteœ? - Jestem Gwiazd¹. Mam w sobie wystarczaj¹c¹ do tego domieszkê Wurta. Potrafiê ³¹czyæ ¿ycie ze snem. Nazywaj¹ mnie Igie³k¹. Igie³ka ja³owca. I zobaczy³em siebie w jej ramionach, kochaj¹cego siê z ni¹ w piórkach, niezliczonych ³agodnych, ró¿owych Pomowurtach. - Jestem Aktork¹ Wurta - powiedzia³a. - To moja praca. Œwiadomoœæ, ¿e oto stoi przede mn¹ rzeczywista, przyprawia³a mnie o ciarki. - Wiem, ¿e masz w sobie Wurta - ci¹gnê³a. - Nie zwiod¹ mnie te b³êkitne oczêta. Mo¿e nie jesteœ jeszcze na to gotowy. Wyczu³am to od pierwszego spojrzenia. Wyczuwam to teraz. - Sk¹d wiesz? - Bo mrówki chodz¹ mi po ca³ym ciele. Nie wiedzia³em, gdzie mam podziaæ oczy. Karmachanika Igie³ka wyprowadzi³a mnie œcie¿kami nad kana³em za bramy Zabawkowa, tam gdzie pracuj¹ i bawi¹ siê mechanicy samochodowi oraz wytwórcy impregnowanej odzie¿y. Robi¹ to w dzieñ, ale teraz by³o ju¿ pod wieczór, nad œwiatem zapada³ zmierzch i na œcie¿kach nie spotykaliœmy nikogo. Szliœmy w¹sk¹, brukowan¹ kocimi ³bami dró¿k¹, która bieg³a miedzy brzegiem kana³u a mostem kolejowym. Most sk³ada³ siê z szeregu ³ukowych przêse³, z których ka¿de by³o zasiedlone i zabite deskami przed nocnymi z³odziejami. A woda po mojej lewej rêce mia³a barwê ze z³ego Wurtowego snu, no wiecie, takiego, w którym uczucia obracaj¹ siê w b³oto i nie mo¿na znaleŸæ drogi powrotnej. Id¹ca pó³ metra przede mn¹ Igie³ka milcza³a powœci¹gliwie, jej cia³o têtni³o cudami i seksownymi snami. Nie zliczy³bym, ile razy by³a partnerk¹ mych erotycznych fantazji, i drepta³em za ni¹ pokornie jak pies. Chyba czu³em siê bardzo podle. Kompletna bezwolnoœæ. Znacie to uczucie? - Jesteœmy prawie na miejscu, Skrybo - odezwa³a siê w pewnej chwili Igie³ka. - Czujesz? Czu³em. - Czujê strach, Igie³ko - odpar³em. - Nie bój siê, Skrybo, w tej wodzie nie ma wê¿y. - Stuka³a palcem w karteczkê z wiadomoœci¹, przypiêt¹ do drzwi przês³a. - Jesteœ pewna? - Jestem. Patrzy³em na szyld nad drzwiami. Karmachanika. Parkowa³y tu dwa zabytkowe samochody i furgonetka do sprzeda¿y lodów. - Sk¹d ta pewnoœæ? - spyta³em, wzdrygaj¹c siê. - Ju¿ dawno wszystkie wy³apaliœmy. Drzwi uchyli³y siê i Igie³ka wœlizgnê³a siê do œrodka