Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Zrozumiałam, że dla Cyganki przyszłość małych dziewczynek, takich jak Morwenna i ja, nie była warta przepowiadania. Niewiele o nas wiedziała. Zaczęłam się domyślać, na czym polegało jej wróżenie; wielką rolę odgrywało ryzykowne zgadywanie, co do tego, nie miałam wątpliwości. Byłam jednak przekonana, że jakieś okruchy prawdy też się przy okazji odsłaniają i jeśli ktoś przeżył coś niezwykłego, coś, co nim dogłębnie wstrząsnęło, wróżka jest w stanie to wyczuć. Być może Cyganka dojrzała w mojej dłoni coś bardzo dziwnego, czego nie potrafiła sobie wytłumaczyć. Nie mogła przecież przypuszczać, że dziewczynka w moim wieku ma za sobą tak szokujące przeżycia. Przeniosła je więc na Grace. - Jesteś silna! - mówiła. - Potrafisz to przezwyciężyć! Zauważyłam jednak, że Cyganka wydaje się zaalarmowana tym, co zobaczyła na dłoni Grace. Przez dłuższą chwilę nie spuszczała oczu z jej twarzy. Grace wycofała dłoń. - Już dobrze! Dziękuję... - szepnęła. - Masz zmartwienie - raz jeszcze powtórzyła Cyganka. - To duży kłopot, ale natura uczyniła cię silną. Przemożesz to. Wszystko będzie dobrze. Na końcu drogi czeka cię szczęście... Grace otworzyła portmonetkę i dała Cygance jakieś pieniądze. - Chodźmy już! - zwróciła się do nas. - Nie chciałabym, żebyśmy za późno wrócili do domu. Cyganka milczała. Wsunęła pieniądze do kieszeni i usiadła, jak przedtem, na skraju drogi. Odeszliśmy. - Nie trzeba się było zatrzymywać - niemal z wyrzutem powiedziała Grace. - Usłyszeliśmy sporo nonsensów... - Tak - zauważył Jack. - I w dodatku na próżno wydaliśmy dużo pieniędzy. Za to, co jej pani dała, można by kupić sześć kawałków piernika i różową świnkę. - Masz rację - przyznała Grace. - Postąpiliśmy głupio. - Chociaż jej głos zabrzmiał chłodno, bardzo zmieniła się na twarzy. Mogła sobie mówić, że to, co jej Cyganka powiedziała, było stekiem bzdur, ale ja wiedziałam swoje... Zauważyłam, że się mocno wystraszyła, słysząc przepowiednię. Spojrzałam przez ramię. Cyganka siedziała na swoim miejscu i patrzyła za nami. Opowiedziałam mamie o spotkaniu z Cyganką. - Przepowiedziała Morwennie i mnie, że udamy się do Londynu i znajdziemy bogatych mężów. - Z pewnością wybierzecie się tam kiedyś na któryś sezon, ale jeszcze musicie jakiś czas poczekać. A co do bogatych mężów - to się jeszcze okaże... - Wiesz, wydaje mi się, że Cyganka zasmuciła pannę Gilmore. Wywróżyła jej jakieś zmartwienie... - Nie trzeba zwracać uwagi na to, co mówią Cyganki. - Chyba że powiedzą coś przyjemnego... - Sprytnie to wymyśliłaś - uśmiechnęła się mama. - ~a propos, wkrótce wybierzemy się do Londynu. Kiedy wspomniałam Grace, że będą nam potrzebne nowe suknie, powiedziała, że może je uszyć. Ciekawa jestem, czy sobie poradzi. Nie chciałabym, żebyśmy wyglądały jak prowincjuszki. To, co tutaj uchodzi, w Londynie może już być niemodne. Pomyślałam, że damy Grace na początek niebieski len i niech spróbuje ci coś z niego zrobić. To twój kolor. Grace bardzo się zapaliła do propozycji uszycia mi kreacji z niebieskiego lnu. Przyszła do mego pokoju z wykrojami, aby je ze mną przedyskutować, i wzięła len ze sobą. - Sądzę, że ładnie by wyglądała niewielka lamówka dokoła rękawów, tak jak widać na modelu. Nie uważasz, że to dobry pomysł? Myślę, że jasnobrązowa lamówka byłaby bardzo efektowna. - Zupełnie się z panią zgadzam - powiedziałam. - Mam szal w takim właśnie kolorze i wydaje mi się, że ten odcień pasuje do niebieskiego. Jest chyba w komodzie za panią... - Mogę? - spytała, otwierając szufladę. Przez chwilę panowała cisza. Grace patrzyła na coś, co przykuło jej uwagę. Potem wzięła do ręki pierścień, który znalazłam nad jeziorem, i trzymała go na dłoni. Tamtego dnia po przyjściu do domu schowałam go do szuflady i całkiem o nim zapomniałam. - Ten złoty pierścień jest twój? - zapytała. Poczułam się nieswojo, jak zawsze, gdy ktoś nawiązywał do tamtego dnia. - Ach, nie... - wyjąkałam, wyciągając rękę po pierścionek. - Ja go... znalazłam. - Znalazłaś? Gdzie? - To było wtedy, gdy spadłam z konia. Zaraz, niech sobie przypomnę... Po prostu bezmyślnie podniosłam go z ziemi. Zrobiłam to całkiem odruchowo... - Leżał na plaży? Nie odpowiedziałam. Zmarszczyłam brwi, jakby usiłując sobie przypomnieć, co się wtedy zdarzyło, chociaż doskonale pamiętałam każdy szczegół tej przerażającej chwili. - Zobaczyłaś go wtedy, gdy spadłaś? - T... Tak... to musiało być wtedy. Spadłam i zobaczyłam, że leży pierścień. - Na plaży? - powtórzyła. - I podniosłaś go? Dlaczego? - Nie wiem. Zawsze podnoszę, gdy coś leży na ziemi. Myślę, że zrobiłam to odruchowo, bez zastanowienia. Trudno mi sobie przypomnieć, jak to dokładnie było. Musiałam po prostu zobaczyć sygnet, podniosłam go i włożyłam do kieszeni. - Ładny pierścień - powiedziała. - I chyba jest ze złota. Co masz zamiar z nim robić? - Właściwie nie wiem, nie myślałam o tym... - Nie chciałabyś zwrócić go właścicielowi? - Nie wiem, do kogo należał. Nie wydaje mi się, żeby do któregoś z rybaków, bo rybacy nie bywają na tej części plaży. Być może pierścień leżał tam od dłuższego czasu. Przypuszczam, że zgubił go jakiś turysta, i to tak dawno temu, iż o nim zapomniał. - Jeśli ty go nie chcesz, może mnie mogłabyś go dać... - Oczywiście, bardzo chętnie. Włożyła go sobie na kciuk prawej ręki. - Tylko na ten palec pasuje. Znalazłam w szufladzie szal i usiadłyśmy obok siebie, rozkładając niebieski len na kolanach. Miałyśmy ustalić fason, ale nie mogłam się skupić. To wydarzenie, które przed chwilą miało miejsce, ogromnie mnie poruszyło i przypomniało tragedię nad jeziorem. Panna Gilmore też wydawała się nieobecna duchem. Grace nieźle jeździła konno. Ilekroć wybierałam się na konną przejażdżkę, mama ją namawiała, żeby mi towarzyszyła. - Angelet jest bardzo samodzielna - słyszałam, jak do niej mówiła. - Uwielbia samotne jazdy. Ale wolałabym, żeby ktoś był przy niej. Grace chętnie się na te propozycje zgadzała. Niczego bardziej nie pragnęła, jak być uważaną za członka naszej rodziny. Któregoś dnia jechałyśmy plażą wzdłuż brzegu i gdy znalazłyśmy się blisko przystani, nagle wstrzymała konia. - To musiało być gdzieś tutaj, prawda? To tu znalazłaś ten pierścień? - spytała. Potaknęłam. Nienawidziłam kłamać, ale to było konieczne