Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
- Podoba³o mi siê to. - D³onie, którymi dotyka³a jego twarzy, ANIO£ ZEMSTY zeœliznê³y siê do ty³u i objê³y go za szyjê. Jej cia³o przysunê³o siê do niego.- To by³o... seksowne. - Naprawdê? -D³onie Roarke'a spoczê³y na jej poœladkach. -Eve, kochanie, jeœli chcesz... - Spojrza³ w stronê drzwi, a b³ysk rozbawienia w jego oczach sta³ siê jeszcze jaœniejszy. - Dzieñ dobry, Peabody. Eve podskoczy³a i zaklê³a cicho, kiedy Roarke przytrzyma³ j¹ mocno w miejscu. - Piêkny dzieñ. - Tak, to jest... Bardzo przepraszam, poruczniku- doda³a s³abo, kiedy Eve obdarzy³a j¹ piorunuj¹cym spojrzeniem. - Powiedzia³aœ punkt ósma, a na dole nie by³o nikogo, wiêc wesz³am tutaj, no... i jestem. Aha, no i McNab te¿ jest... - Tu¿ za ni¹. - Uœmiechniêty szeroko McNab wysun¹³ siê zza jej pleców. - Zg³aszam siê na s³u¿bê, poruczniku. Chcia³bym zauwa¿yæ, ¿e pani dom... Matko Boska. - Jego oczy sta³y siê tak du¿e i tak jasne, ¿e Eve siêgnê³a odruchowo po broñ, kiedy wtargn¹³ do pokoju. - Co to za cudo? Ja chyba œniê. Pan musi byæ Roarke. - Siêgn¹³ po d³oñ Roarke'a i potrz¹sa³ ni¹ z entuzjazmem. - Ogromnie mi³o mi pana poznaæ. W elektronicznym pracujemy na jednym z pañskich 2000MT. Cudeñko. Marzymy o 5000, ale bud¿et, no krótko mówi¹c, nêdza. Przebudowujê w³aœnie star¹ jednostkê multimedialn¹ w domu... to Platinum 50? Prawdziwa bomba. A to pewnie Galactic MTS? - Pewnie tak- mrukn¹³ Roarke, zerkaj¹c pytaj¹co na Eve, kiedy McNab œlini³ siê nad jego centrum nadawczo- odbiorczym. - McNab, weŸ siê w garœæ - rozkaza³a Eve. - Tak jest, ale to naprawdê coœ piêknego. - Jego g³os dr¿a³ lekko. Niesamowite. Ile funkcji mo¿e wykonywaæ jednoczeœnie? - Oko³o trzystu. - Roarke podszed³ do konsoli, nie po to jednak, by pokazaæ McNabowi mo¿liwoœci swojego sprzêtu, lecz by mieæ go na oku. - Próbowa³em ju¿ kiedyœ wykorzystaæ wszystkie. ¯adnych problemów. - W jakich piêknych czasach przysz³o nam ¿yæ. Dzia³ projektów w pañskiej firmie to chyba prawdziwy raj. - Mo¿esz z³o¿yæ podanie - wtr¹ci³a Eve cierpko. - Bo jeœli nie zabierzesz st¹d zaraz swojego ty³ka i nie pójdziesz zaj¹æ siê moj¹ jednostk¹, w ogóle nie wrócisz do elektronicznego. - Ju¿ idê. Naprawdê, powinien pan j¹ namówiæ do wymiany sprzêtu - zwróci³ siê do Roarke'a McNab. - I tego gruchota z centrali. To kupa z³omu. 118 119 J.D. ROBB - Zobaczê, co siê da zrobiæ - uœmiechn¹³ siê, patrz¹c na wy chodz¹cego McNaba. - Ma pani wielce interesuj¹cych wspó³pracow ników, pani porucznik. - Jeœli Feeney nie wróci szybko, zastrzelê siebie albo jego. Muszê go mieæ ca³y czas na oku. - Peabody - powiedzia³ cicho Roarke, nim asystentka Eve ruszy³a do wyjœcia.- Poczekaj momencik.- Podszed³ bli¿ej, z uœmiechem przys³uchuj¹c siê odg³osom k³ótni, jak¹ Eve prowadzi³a z McNabem w s¹siednim pokoju. - Jestem twoim d³u¿nikiem. Spojrza³a mu prosto w oczy. - Nie wiem, o czym pan mówi. Pani porucznik i ca³y wydzia³ s¹ panu bardzo wdziêczni za pomoc okazan¹ w rozwi¹zywaniu tej sprawy. Wzruszony, Roarke wzi¹³ jej d³oñ i podniós³ do swych ust. - Peabody, jesteœ prawdziwym skarbem. Zaczerwieni³a siê, a jej serce zatrzepota³o mile. - Tak, có¿... Pan by³ jedynakiem, prawda? - Tak. - Tak myœla³am. Lepiej pójdê rozdzieliæ Dallas i McNaba. Nie chcia³abym, ¿eby Ÿle wspomina³ wspó³pracê z naszym wydzia³em. Kiedy odwróci³a siê do drzwi, tele³¹cze Eve zapiszcza³o g³oœno; jeden krótki i dwa d³ugie sygna³y. - Dobra. - McNab zacz¹³ bawiæ siê kontrolkami na ma³ym, przenoœnym wykrywaczu sygna³ów elektronicznych. - To po³¹czenie idzie do twojej jednostki w biurze w centrali, omija g³ówn¹ kontrolê. To on, tak, to on. Zablokowane na amen. - Odblokuj go - warknê³a Eve. - Szybko. - Siêgnê³a do tele³¹cza. Wy³¹cz wizjê - rozkaza³a. - Wydzia³ zabójstw. Dallas. - By³aœ szybka. - G³os s¹czy³ siê cicho z g³oœnika, iekko roz bawiony, na razie spokojny. - Stary dobry Shawn jeszcze ca³kiem nie wystyg³, kiedy go znalaz³aœ, jestem pod wra¿eniem. - Nastêpnym razem bêdê szybsza. - Jeœli taka jest wola Bo¿a... Podoba mi siê ta zabawa, poruczniku. Zaczynam podziwiaæ twoj¹ determinacjê. Tak bardzo, ¿e zacz¹³em ju¿ nastêpny etap. Jesteœ gotowa na nowe wyzwanie? - Dlaczego nie chcesz rozegraæ tego bezpoœrednio? Stañ ze mn¹ twarz¹ w twarz, dupku, i zobaczymy, kto wygra. - Wykonujê bo¿y plan, robiê tylko to, co nakazuj¹ mi niebiosa