Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Nie masz biletów i lubisz mnie. Ja wiem, że mnie lubisz. (Bezskutecznie próbuje ^wrócić na siebie uwagę, Sassy). Pamiętasz jak mówiłeś, że ja jestem zabawny facet? Pamiętasz? Sasza ciągle nie reaguje. PCHEŁKA błaznując Uuuu, Sasza, uuuu. Popatrz się na mnie, Sasza. Uuuu (poważniejąc) Sasza, nie gniewaj się, ale tobie się wszystko popieprzyło. Nikt nie wraca z Nowego Jorku do Moskwy. Nikt. Nigdy. To by znaczyło, że jesteś wariat, a ty nie jesteś wariat, prawda? Ty jesteś inteligentny facet z wyższym wykształceniem. Sam mi mówiłeś, że jedyny sposób, żeby dostać bilet powrotny, to iść do ambasady i zgłosić się na donosiciela do KGB. Ale teraz już nie ma KGB. Za późno. Łódka odpłynęła. SASZA pakując się Nie twój interes. PCHEŁKA Mój, Sasza, no przecież sam mówiłeś, że nie możesz wrócić do Leningradu. Saszeńka... Już w ogóle nawet nie ma Leningradu. Pamiętasz jak mówiłeś, że nie możesz się pokazać matce w takim stanie, jak wyglądasz? Nie masz wystarczająco dużo zębów. Jak ty się niby masz uśmiechnąć? A przecież jak zobaczysz matkę, to będziesz się chciał uśmiechnąć, nie? Co? Sasza? SASZA Co ty pieprzysz za głupoty, ja mam wszystkie zęby. PCHEŁKA No, może... SASZA Na pewno. ANTYGONA W NOWYM JORKU PCHEŁKA Tak czy inaczej, z czego ty tam będ2iesz żył? Tam jest bieda. SASZA Matka ma mieszkanie. PCHEŁKA I to wszystko przez parszywe siedem doków... Kiedy całe życie na Ziemi mogło powstać w wyniku błędu... Jak ci nie wstyd, Sasza? A ty wiesz, że ten John co umarł, to on raz dał Cyganowi trzydzieści dolarów... Trzydzieści! Żeby kupił dla nas wódkę, kiełbasę, wszystko. I myśmy zaufali wszyscy Cyganowi, bo on chodził w garniturze. A on wziął pieniądze i wrócił po trzech dniach pijany w dupę i w nowych butach. A wiesz jak ten John się zachował? Nie powiedział Cyganowi ani jednego słowa. Ani jednego. SASZA John w ogóle nie mówił. PCHEŁKA To prawda. Inna rzecz, że takiej dobroci to już Cygan nie wytrzymał i się tej samej nocy powiesił na tej tutaj gałęzi (pokazuje). Żeśmy chcieli zdjąć mu przynajmniej te buty i oddać Johnowi, ale on nie chciał przyjąć, taki był. Inna rzecz, że Cyganowi strasznie nogi śmierdziały. Ja mu zabrałem tylko ząb, ząb wisielca przynosi \J szczęście. O... Gdzieś go tutaj mam. __._..._ Grzebie w kieszeniach. Wyciąga jakieś szmaty, kawałki gazet, kawałek chleba, który zjada, i Z$b, który pokazuje Saszy. Sasza ciągle się pakuje. PCHEŁKA Jak chcesz, to ci go mogę dać (podaje Saszy %ąb, ale ten nie bierne). Saszka, no powiedz mi jedną rzecz, no co ty na tym zyskasz, że wrócisz do Rosji? SASZA Ciebie tam nie będzie. Kończy się pakować. Wkłada magnetofon pod piaszfZ,- Schludnie upycha resztki obciętych kieszeni do środka. Pchełka cora^ bardziej niespokojny wyciąga spod płaszcza buteleczkę Z resztą wina i próbuje podać Saszy. PCHEŁKA Zobacz, zostawiłem to dla ciebie, specjalnie... Masz, pij. Żebyś nie mówił. Najlepszy pershing. Dodałem troszeczkę politury i jest mocniejsze... No, zobacz, jakie smaczne... SASZA Nie chcę. PCHEŁKA z, niedowierzaniem, głęboko zraniony Jak to nie chcesz? Żartujesz sobie ze mnie? Co ci złego wino zrobiło, że go nie chcesz pić... Nie jest może takie dobre, jak „Irlandzka Dzika Róża", ale jest w porządku. No, spróbuj, no, Saszka. Za mamusię, no. kręci głową. R%Ufajeszc%e ostatnie spojrzenie na ławkę i podnosi pudło. TEATR SASZA To chyba wszystko. PCHEŁKA Nie mów tak, Sasza. Nie mów. Ja się strasznie denerwuję. Zobacz, jak mi się ręce trzęsą. Łapie pudło i próbuje je odebrać Sassy. PCHEŁKA Nie możesz tak sobie odejść. Tyle żeśmy przeszli razem. Fajnych rzeczy, nie? Dobrze, w porządku. Chcesz, żebym ja się, kurwa, przyznał, to ja się, kurwa, przyznam. Powiem ci całą prawdę. Wiesz, inny człowiek to by cię próbował okłamać, wykołować. Ale nie ja. Znasz mnie, nie? SASZA Znam cię, oddaj pudło. PCHEŁKA nie puszczając pudła No więc dobrze. Byłem w kotłowni. Przespałem się tam w nocy. SASZA ironicznie Poważnie... nie wierzę. PCHEŁKA Tak jest. I wiesz, ja wypiłem sam te trzy pershingi. SASZA ironicznie, z, niedowierzaniem Taaak? PCHEŁKA Tak. No, poza tym, co ci tu zostawiłem. O... Ja ci nie dam odejść. SASZA Zabieraj łapy. Szarpią się. Pchełka nie pusęcęa pudła. PCHEŁKA No, co jeszcze chcesz? Bardziej chcesz mnie upokorzyć. Mam klęknąć? Chcesz, żebym cię, kurwa, pocałował w dupę? Mogę cię pocałować (nie wypuszczając pudła próbuje pocałować Saszg w dupę). A może chcesz mi napluć w twarz. Proszę bardzo, chcesz to pluj. SASZA Ja chcę hamburgera. Gdzieś z. ghbi parku dobiega żałosne wycie mężczyzny- Sasza odkłada pudło na ławkę. Próbuje zatkać uszy, potem chwyta za butelką, opróżniają i siada. Pchełka z_ ulgą upycha jego pudło pod ławkę. SASZA z, rezygnacją, ponuro, wsłuchując się w linię melodyczną wycia Bardzo wielu ludzi w dzień bardzo spokojnie sobie żyje, a w nocy coś ich chwyta. Zaczynają biegać dookoła, wrzeszczeć, kłócić się ze sobą. To ten gruby wariat ANTYGONA W NOWYM JORKU 33 z Jamajki. Dwa tygodnie temu on wepchnął iz-letnią dziewczynkę pod samochód. Zabrali go do szpitala psychiatrycznego, ale po trzech dniach już był z powrotem. Lekarze powiedzieli, że jest za niebezpieczny, żeby go trzymać w szpitalu. Znów słychać cichsze, przypominające jęk wycie. PCHEŁKA Mnie się wydaje, że to się wiąże z przyrodą. SASZA W mieszkaniach też krzyczą. PCHEŁKA Ale nie tak. Natura coś z człowieka wyciąga. No i musi być ciemno. W mojej wiosce był taki jeden, któremu Niemcy rodzinę wybili. To w dzień w mieszkaniu był cichy, spokojny, do rany przyłóż. Ale w nocy, jak wychodził, to słychać go było po obu stronach rzeki. SASZA Jak kiedyś mieszkałem w Leningradzie... PCHEŁKA W Petersburgu. SASZA Jak tam mieszkałem, to był Leningrad. Mieszkałem z rodziną w dużym pokoju z kuchnią, a przez ścianę było mieszkanie KGB. Przesłuchiwali tam ludzi. PCHEŁKA Słychać było co? SASZA Krzyki. PCHEŁKA Komunistyczne budownictwo. Cienkie mury. SASZA Nie. Stare budownictwo. PCHEŁKA To musieli głośno krzyczeć. SASZA Tak. PCHEŁKA W nocy krzyczeli? SASZA W dzień i w nocy. 34 TEATR PCHEŁKA Znaczy pracowali na dwie zmiany... W dzień to tak nie przeszkadza, bo ludzie są. w pracy. SASZA Ja w dzień byłem w szkole. Ojciec pracował do piątej. O szóstej jedliśmy kolację. Mój ojciec, jak tylko wracał do domu nastawiał radio na cały regulator i puszczał muzykę. PCHEŁKA Znaczy lubił muzykę. SASZA Nienawidził, ale wokł od krzyków. PCHEŁKA Ja lubię krzyki. SASZA On lubił malarstwo. Szczególnie Boscha i jego „Piekło muzyczne". PCHEŁKA „Piekło muzyczne"? SASZA No tak się nazywa jedna część tryptyku Boscha. Rozumiesz, Bosch namalował piekło, a w nim ludzi ukrzyżowanych na harfach z partyturami wytatuowanymi na tyłkach i fletami wbitymi w dupę. PCHEŁKA śmieje się Fajne, podoba mi się