X


Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

* * * Sny Kierkana Rufo nie by�y ju� snami ofiary. Ujrza� w�nich Cadderly�ego, ale tym razem to m�ody kap�an, a�nie on p�aszczy� si� ze strachu. Tym razem Rufo zdobywca si�gn�� we �nie r�k� i�zdecydowanym ruchem rozdar� Cadderly�emu gard�o. Wampir obudzi� si� w�absolutnej ciemno�ci. Poczu� nap�r kamiennych �cian i�z�rado�ci� powita� ich zbawcz� obecno��, a�potem przez blisko godzin� wylegiwa� si� leniwie w�ciemno�ciach. Nagle poczu� nowy zew � ogarn�� go przejmuj�cy g��d. Usi�owa� zignorowa� to uczucie, nie pragn�c �wiadomie niczego wi�cej, jak tylko pole�e� jeszcze przez jaki� czas w�ch�odnej, czarnej czelu�ci. Niebawem zacz�� drapa� palcami kamienie i�targa� gwa�townie ca�ym cia�em, miotany pragnieniami, kt�rych natury nie pojmowa�. Z�jego ust doby�o si� niskie, gro�ne, zwierz�ce warczenie. Wi� si� i�skr�ca� jak oszala�y po ca�ym wn�trzu krypty. Przez chwil� mia� ochot� wyrwa� kamie� stoj�cy na jego drodze do wolno�ci, roztrzaska� t� n�dzn� p�yt� w�drobny mak, ale zachowa� do�� zdrowego rozs�dku, by wiedzie�, �e to schronienie mo�e mu by� jeszcze potrzebne. Koncentruj�c si� na cienkiej szczelinie u�podstawy p�yty, zmieni� si� w�zielonkaw� chmur� dymu (co nie by�o trudne) i�wp�yn�� do g��wnego pomieszczenia mauzoleum. Druzil, kt�ry siedzia� na jednej z�kamiennych p�yt nieopodal, ju� na niego czeka�, opieraj�c psi pyszczek na z��czonych �apkach. Rufo jednak prawie go nie zauwa�y�. Kiedy przybra� cielesn� posta�, poczu� si� inaczej, mniej sztywny i�niezdarny. Wdycha� zapach otaczaj�cego go nocnego powietrza � jego powietrza � i�czu� moc. Przez brudne okno prze�wieca� s�aby ksi�ycowy blask, ale w�przeciwie�stwie do �wiat�a s�onecznego, to wydawa�o mu si� ch�odne i�przyjemne. Rufo roz�o�y� szeroko r�ce, kopn�� jedn� nog� i�okr�ci� si� na drugiej, napawaj�c si� smakiem nocy i�wolno�ci�. � Nie przyszli � poinformowa� go Druzil. Rufo mia� ju� spyta�, co imp chce przez to powiedzie�, ale gdy jego wzrok pad� na dwa trupy, zrozumia�. � Wcale mnie to nie dziwi � powiedzia�. � W�bibliotece zawsze by�o mn�stwo do roboty. Nic tylko obowi�zki i�obowi�zki. Praca, praca i�jeszcze raz praca. Prawdopodobnie minie kilka dni, zanim zorientuj� si�, �e ci dwaj znikn�li. � A�wi�c zabierz ich st�d � rozkaza� Druzil. � Przenie� w�jakie� inne miejsce. Rufo skoncentrowa� si� bardziej na tonie jego g�osu ni� na s�owach. � Zr�b to teraz � ci�gn�� Druzil, nie�wiadomy zagro�enia. � Je�eli b�dziemy ostro�ni... � Dopiero teraz oderwa� wzrok od le��cego opodal cia�a i�spogl�daj�c w�g�r�, ujrza� oblicze Rufa. Lodowaty wzrok wampira sprawi�, �e z�regu�y niewzruszony imp poczu� na plecach nieprzyjemne ciarki. Nawet nie pr�bowa� kontynuowa� swego wywodu, w�jego gardle zagnie�dzi�a si� nagle wielka gula i�nie by� w�stanie wydoby� z�siebie g�osu. � Chod� do mnie � poleci� spokojnie p�g�osem Kierkan Rufo. Druzil nie zamierza� wykona� tego rozkazu. Zacz�� kr�ci� g�ow�, a�jego wielkie uszy g�o�no za�opota�y. Spr�bowa� nawet wykrztusi� z�siebie jak�� k��liw� uwag�, i�nagle stwierdzi�, �e faktycznie zmierza w�stron� Rufa, �e jego stopy i�skrzyd�a bezwarunkowo podporz�dkowa�y si� rozkazowi wampira. Dotar� do kraw�dzi p�yty, po czym zeskoczy� z�niej i�trzepocz�c skrzyd�ami � aby utrzyma� si� na tej samej wysoko�ci � kontynuowa� przemarsz. Zimna r�ka Rufa wystrzeli�a w�jego stron� i�chwyci�a go za gard�o, wyrywaj�c z�transu. Druzil wrzasn�� i�instynktownie uni�s� ogon, ko�ysz�c nim gro�nie przed twarz� Kierkana. Wampir roze�mia� si� i�zacz�� zaciska� palce. Ogon Druzila trafi� go w�twarz, zatruty kolec pozostawi� w�ciele niewielki otw�r. Rufo w�dalszym ci�gu rechota� z�owrogo i�jeszcze bardziej wzmocni� uchwyt swych pot�nych ko�cistych palc�w. � Kto jest tu panem? � spyta�. Druzil mia� wra�enie, �e odpada mu g�owa. Nawet nie m�g� si� poruszy�. I�to spojrzenie! Mia� okazj� zetkn�� si� z�paroma spo�r�d najpot�niejszych w�adc�w ni�szych �wiat�w, aczkolwiek w�obecnej sytuacji �aden z�nich nie wywiera� na nim wi�kszego wra�enia. � Kto jest panem? � powt�rzy� Rufo. Ogon Druzila zwiotcza�, a�on sam przesta� si� szamota�. � Prosz�, panie � wycharcza� ochryple. � Jestem g�odny � oznajmi� wampir niedbale, cisn�wszy impa precz. Pe�nym gracji i��mia�o�ci krokiem skierowa� si� ku drzwiom mauzoleum. Podszed� bli�ej i�otworzy� je, u�ywaj�c jedynie si�y woli. Kiedy przekroczy� pr�g, drzwi ponownie si� zamkn�y, a�Druzil, mamrocz�c pod nosem, zosta� w�mauzoleum sam jak palec. * * * Bachtolen Mossgarden pe�ni�cy w�bibliotece funkcj� kucharza, odk�d Ivan Bouldershoulder wyruszy� na wypraw�, r�wnie� mamrota� do siebie tej nocy. Bachy, jak nazywali go kap�ani, mia� ju� do�� swoich nowych obowi�zk�w. Zatrudniano go jako str�a � i�to Bachy umia� robi� najlepiej � ale wraz z�gwa�townym atakiem zimy i�przed�u�aj�c� si� nieobecno�ci� krasnoluda kap�ani zmienili obowi�zuj�ce regu�y. � Pomyje, pomyje, wci�� tylko cuchn�ce pomyje! � mamrota� niechlujny m�czyzna, wysypuj�c wiadro zgni�ej kapusty na zbocze g�ry na ty�ach Biblioteki Naukowej. Chcia� pod�uba� w�nosie, ale zmieni� zamiar, gdy unosz�c palec do twarzy, stwierdzi�, i� cuchnie on star�, zepsut� kapust�. � Nawet ja zaczynam ju� �mierdzie� jak te cuchn�ce pomyje! � j�kn�� i�r�bn�� pi�ci� w�metalowe wiadro, by wysypa� przywieraj�ce do dna resztki na �liski, brudny �nieg, po czym okr�ci� si� na pi�cie, zamierzaj�c odej��. Nagle stwierdzi�, �e zrobi�o si� ch�odno. I�ciszej � u�wiadomi� sobie po chwili. To w�a�nie ta cisza, a�nie ch��d, sprawi�a, �e mimowolnie si� zatrzyma�. Wiatr ucich�. Kr�tkie w�oski na karku Bachy�ego stan�y d�ba. Poczu� na plecach lodowate ciarki. Co� by�o nie tak � i�to bardzo. � Kto tam? � spyta� prosto z�mostu, jak to mia� w�zwyczaju. Nie my� si� ani nie goli� zbyt cz�sto, a�t�umaczy� ten fakt twierdzeniem, �e ludzie powinni lubi� go za co� wi�cej ni� tylko wygl�d. � Kto tam? � zapyta� ponownie, tym razem g�o�niej, a�fakt, �e za pierwszym razem nie doczeka� si� odpowiedzi, doda� mu odwagi. Prawie zdo�a� przekona� samego siebie, �e pad� ofiar� w�asnej wybuja�ej wyobra�ni, i�post�pi� krok w�stron� Biblioteki Naukowej � od tylnych drzwi kuchni dzieli�o go zaledwie dwadzie�cia jard�w, gdy na wprost niego pojawi�a si� chuda, ko�cista posta�, stoj�ca w�idealnym milczeniu i�kompletnym bezruchu

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.