Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Za każdym razem, gdy ją widział, chciał wziąć ją w ramiona i namiętnie się z nią kochać. Było mu coraz trudniej zachować spokój i pogodny nastrój. I nie potrafił trzymać się od niej z daleka. Wchodził do jej pokoju co chwila, by na nią spojrzeć. Do diabła, przyglądał się jej nawet wtedy, gdy spała. Jadę na pewno nie zdawała sobie sprawy z tortur, jakie on przechodzi. Nie wyglądałaby tak cholernie spokojnie, gdyby miała najmniejsze pojęcie o jego marzeniach. Naprawdę była niewinna. Teraz siedziała wygodnie oparta o poduszki i wydawała się taka czysta, taka dziewicza... 136 SZMARAGD Na nocnej szafce płonęły dwie świece, a Jadę trzymała książkę w rękach. Podczas gdy Caine nadal się jej przyglądał, zamknęła książkę, przez chwilę popatrzyła na niego, a potem głęboko westchnęła. - Wiem, że powinnam była zamknąć drzwi na klucz - powiedziała. - Caine, dziś już nie mam siły na następne przesłuchanie. - Dobrze. - Dobrze? Jego zgoda zdziwiła ją. Spojrzała podejrzliwie. - Mówisz prawdę? Nie będziesz mnie zadręczał pytaniami? - Mówię prawdę - odparł z uśmiechem. - Nie powinieneś tu być - powiedziała zachrypniętym, zmysłowym głosem, który go tak podniecał. - Podaj mi choć jeden powód, dla którego nie powinienem tu być. - Moja reputacja i to, że jesteś prawie nagi. - To dwa powody - wycedził przez zęby. - Co ty sobie myślisz? - spytała, gdy zamykał drzwi. - Twoja służba dowie się, że tu byłeś. - Jadę, wydawało mi się, że nie dbasz o swoją reputację. Czyżbyś zmieniła zdanie? Potrząsnęła głową. W jej włosach zalśniło światło świec. Caine stał jak zahipnotyzowany. - Nie dbałam o nią wtedy, gdy myślałam, że mnie zabijesz. Ale teraz, gdy dałeś mi nadzieję na to, że będę żyła, muszę o nią dbać. - Jade, Sterns wie, że spałem tu pierwszej nocy, gdy... - To co innego - przerwała mu. - Byłam chora, ranna, a ty się o mnie martwiłeś. Tak, to zupełnie co innego. Ale teraz już wyzdrowiałam. Służba na pewno powie wszystko twojej mamie. - Mojej mamie? - Caine roześmiał się. - Jadę, nie musisz się martwić o służbę. Wszyscy śpią. Poza tym nie kieruję się lubieżnymi pobudkami. 137 JUUE GARWOOD Jade ze wszystkich sił próbowała nie okazać rozczarowania. - Wiem - powiedziała drwiąco. - Ale jeżeli nie przyszedłeś tutaj w takich intencjach, to co robisz w moim pokoju o tej porze? - Nie patrz na mnie tak podejrzliwie. Myślałem, że możesz bać się burzy, to wszystko. - Milczał przez chwilę. - Większość kobiet bała by się. Jednak to ciebie nie dotyczy, prawda? - Nie - odparła. - Przepraszam. - Za co? - Bo wydajesz się taki rozczarowany. Czy chciałeś mnie pocieszać? - Owszem, taka myśl mnie nawiedziła - przyznał sucho. Nachmurzył się jeszcze bardziej, gdy zdał sobie sprawę, że Jadę usiłuje opanować śmiech. Podszedł do jej łóżka. Jadę przesunęła się, żeby mógł usiąść na brzegu. Rozpaczliwie starała się nie patrzeć na jego nagą pierś. Gęstwina ciemnych, kręconych włosów łączyła się w linię schodzącą na płaski brzuch. Chciała przeczesać je palcami, poczuć jego ciepło na swojej nagiej piersi. - Do diabła, Jadę, większość kobiet trzęsłaby się ze strachu. Jego głos wyrwał ją z tych erotycznych fantazji. - Ja nie jestem taka jak większość kobiet - powiedziała. - Postaraj się to zrozumieć. W tej chwili trudno mu było cokolwiek zrozumieć. Patrzył na jej cienką, białą koszulę nocną i nie potrafił myśleć o niczym innym niż o jedwabistej skórze, którą okrywała. Oddychał nierówno. Teraz, gdy już zobaczył, że Jadę nie boi się burzy, naprawdę powinien stąd wyjść. Najprawdopodobniej zabrudził jej pościel swoimi przemoczonymi na deszczu spodniami. Wiedział, że powinien iść, ale nie potrafił się do tego zmusić. - Nie jestem taka jak kobiety, które znasz - powiedziała Jade, by przerwać niezręczną ciszę. Krople wody błyszczały na jego muskularnych ramionach i rękach. W świetle świec SZMARAGD jego wilgotna, opalona skóra wyraźnie błyszczała. Jadę spuściła oczy, ale nie było to mądre posunięcie, bo między jego udami od razu zauważyła wyraźnie widoczną wypukłość. - Jesteś cały mokry - powiedziała. - Dlaczego wyszedłeś z domu podczas burzy? - Musiałem iść do stajni, żeby uspokoić konie. - Włosy ci się skręciły od wilgoci. Pewnie tego nie znosiłeś, gdy byłeś dzieckiem. - Nienawidziłem tego tak samo, jak dzielenia się zabawkami - przyznał. Jego spojrzenie zatrzymało się na jej piersi. Zauważył stwardniałe brodawki odznaczające się pod koszulą. Z trudem powstrzymał się przed dotknięciem ich. Czuł, że nawet niewinny pocałunek może spowodować, że nie będzie w stanie już się powstrzymać. Następna błyskawica rozświetliła pokój i zaraz rozległ się rozdzierający uszy grzmot. Caine podszedł do okna. - Chyba w coś trafiło - powiedział. - Nigdy nie widziałem tak gwałtownej burzy. Wpatrzył się w ciemność szukając języków ognia. I wtedy poczuł, że Jadę bierze go za rękę. Ukrywając niepokój odwrócił się i spojrzał na nią. - Zaraz się skończy - obiecała. Skinęła głową widząc jego zdziwienie, ścisnęła mu dłoń, by go uspokoić i dodała: - Zobaczysz, zaraz będzie po burzy. Nie do wiary! Próbowała go uspokoić. Ponieważ zachowywała się tak poważnie, nie ośmielił się roześmiać. Nie chciał kpić z jej czułości, więc pozwolił się uspokoić. - Zawsze gdy grzmiało, wujek mówił mi, że to aniołki się kłócą - powiedziała. - Opowiadał to tak, jakby chciał, żebym uwierzyła, że doskonale się bawią. - A ty mu wierzyłaś? - spytał Caine. - Nie. Roześmiał się głośno. 138 139 JUUE GARWOOD - Jade, coraz bardziej doceniam twoją uczciwość. To duża zaleta. Ta ocena niezbyt jej się spodobała. Puściła jego rękę. - Dla ciebie wszystko jest zawsze albo białe, albo czarne. Szarych odcieni nie uznajesz, prawda? Starałam się uwierzyć wujkowi, ale wiedziałam, że oszukuje mnie po to, żebym się nie bała. Caine, czasami kłamstwo jest czymś dobrym