Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

W jego żyłach płynie taka sama krew jak w naszych. W końcu popełni błąd i wtedy go złapiemy. Wzięła ze stołu swoje karty i obejrzała. - Im szybciej, tym lepiej, tak? - Tak. - Dlaczego więc nie mielibyśmy przyspieszyć biegu wydarzeń? Myślę, że Wesson ma rację. Może powinnam jutro wybrać się na przebieżkę sama i może powinnam sama chodzić po zakupy? Nie kręć głową. On szuka okazji, więc powinniśmy mu ją stworzyć. Możesz dopilnować, żeby nic mi nie groziło. - Nie - odparł stanowczo. - Nie sądzisz, że powinniśmy to przedyskutować, zanim... - Nie. Starała się opanować. - Naprawdę myślę... Znów jej przerwał. - Obiecałem twojemu bratu, że nie spuszczę cię z oka, i lak ma być. - Nie gorączkuj się, Nick - łagodził Joe. Wybuch złości Nicka okazał się krótkotrwały. - Masz rację - powiedział do kolegi. Napięcie źle robiło im obojgu. Laurant wiedziała, dlaczego j e s t tak podenerwowana. Każdy jej ruch był śledzony przez szaleńca. Nie mogła znieść tej myśli. Ale co wytrąciło z równowagi Nicka? Powinien być przyzwyczajony do pracy w stresie. Aż do tego wieczoru był bardzo powściągliwy w okazywaniu uczuć i nie- 262 PRZYNFJA wzruszony niczym skała. Jak, na miłość boską, mógł w ten sposób żyć? Grupa specjalna, w której pracował, poszukiwała uprowadzonych dzieci. Laurant nie umiała sobie wyobrazić nic bardziej przerażającego od niebezpieczeństwa grożącego dziecku. Stres musiał być zabójczy. - Jesteś ekspertem. Decyzja o tym, co robić, należy do ciebie. Jeśli nie chcesz, żebym biegała sama, to nie będę. Nick nie mógł zrozumieć, co ją skłoniło do nagłego zwrotu o sto osiemdziesiąt stopni. Dlaczego ni stąd, ni zowąd odzyskała rozsądek? - Skąd ta zmiana? - spytał podejrzliwie. - Nie chcę utrudniać ci pracy. I bez tego jest dostatecznie skomplikowana. - Dobrze, że się uspokoiliście, bo muszę wam coś powiedzieć, chociaż szlag mnie trafia z tego powodu - odezwał się Joe. - Zrzucił kartę i wziął z kupki następną. - Nick znowu się wkurzy, ale... - Nie mam zwyczaju się wkurzać. Co masz mi powiedzieć'.' - Jeśli nasz nieznany sprawca nie da o sobie znać w ciągu najbliższych dni, to dostanę przeniesienie. Nickowi drgnął mięsień w szczęce. - Skąd pan to wie? - spytała Laurant. Nick odpowiedział za kolegę. - Wesson, tak? Joe skinął głową. - Uważa, że może ten facet wie o mnie, więc jeśli hałaśliwie się stąd wyniosę... - A niech to! - burknął Nick. - Rozumiem, że jeśli nasz nieznany sprawca dalej nie będzie chciał zaatakować, to Wesson da przeniesienie również innym agentom, żeby tamten poczuł sic pewniej. Mam pomysł. Najlepiej spakujmy się i wyjedźmy wszyscy razem. Laurant może zostawić otwarte drzwi, żeby tamten nic miał kłopotów z dostaniem się do środka. Przecież Wesson ma właśnie takie plany, Joe, może się mylę? Ale jestem się gotów założyć, o co chcesz, że on zostanie w Holy Oaks. Joe wskazał mikrofon, żeby przypomnieć koledze, że Wesson może podsłuchiwać. Nicka to jednak nie obchodziło. Chciał, żeby szef operacji wiedział, co agent Buchanan sądzi o jego metodach. Odpiął więc mikrofon i powiedział prosto do niego: - Chcesz być bohaterem i sam złapać tego zboczeńca, bez 263 JULIE GARWOOD względu na cenę. Taki masz plan, prawda, Jules? To będzie wspaniały dodatek do twoich akt. Polityczne ambicje są dla ciebie o niebo ważniejsze od bezpieczeństwa Laurant. Odpowiedział mu Feinberg: - Przykro mi cię rozczarować, Nick, ale teraz ja prowadzę nasłuch, nie Wesson, a z mojego punktu widzenia gadacie o po- godzie. Agent robił co w jego mocy, żeby chronić Nicka, ale jego wysiłki nie zostały docenione. Wesson nie mógł Nickowi za- szkodzić w sensie zawodowym, a nawet gdyby mógł, ten nie przejmowałby się tym ani trochę. Co by poczuł, gdyby go wy- rzucono? Może ulgę? Wyjątkowo niewłaściwe podejście, pomyślał, ale i to jakoś zupełnie go nie obchodziło. Morganstern miał rację. Potrzebował wakacji i seksu. Dużo seksu, ale nie z byle kim. Pragnął Laurant. Ona tymczasem z uśmiechem wyłożyła na stół wszystkie karty. Joe jęknął. Czajnik zaczął gwizdać. Laurant wstała, żeby zalać herbatę wrzątkiem. Napełniła wszystkie trzy filiżanki, odstawiła czajnik na kuchenkę i chciała wyjść z kuchni. - Zaraz, a co z pani herbatą? - spytał Joe. - Idę teraz na górę. Czuję, że mam ochotę na kąpiel w pianie. Nick zazgrzytał zębami. Czemu zdawało jej się, że muszą o tym wiedzieć? Cholera! Teraz mógł myśleć wyłącznie o jej ciele, otoczonym tęczowymi bańkami mydlanymi. Miał ochotę iść za nią i wziąć kąpiel w tej samej wannie. Poszedł jednak do pokoju gościnnego i w przyległej łazience zafundował sobie zimny prysznic. Joe oglądał film na dole, więc Nick, ubrany w dżinsy i swój ulubiony podkoszulek, postanowił potem obejrzeć wiadomości sportowe u Laurant. Zazdzwonił Theo z pytaniem, co słychać. W Bostonie była j u ż późna godzina, ale brat Nicka jeszcze nie spał. Był w nastroją do opowiadania o swojej ostatniej sprawie. Nick usiłował skupić się na jego słowach, ale przez cały czas wpatrywał się w drzwi łazienki, a przed oczami miał takie obrazy, jakby łazienka nie miała drzwi. - Co mówiłeś? - spytał brata. - Czy wszystko u ciebie w porządku? - powtórzył Theo. Cholera, nic nie było w porządku. 264 PRZYNĘTA - Jasne - odpowiedział. - Wiesz, jak to jest. Czekanie doprowadza mnie do szału. - Jak to się stało, że dotąd nie wspomniałeś o Laurant? Nie widziałem jej wieki. Na pewno bardzo się zmieniła. Jaka jest? - Taka jak siostra Tommy'ego. Ot, co. - To wielki błąd, uświadomił sobie Nick, gdy tylko wypsnęły mu się te słowa. Zrobił takie wrażenie, jakby się bronił, a prokuratorska renoma Theo miała mocne podstawy. Brat natychmiast bezlitośnie rzucił się na niego. - Ach, więc to tak. - Nie wiem, o czym mówisz. - Aha. - Nic tu się nie dzieje. - Czy Tommy wie? - O czym? - udał niezrozumienie Nick. - Że masz chętkę na jego siostrę. Zanim Nick zdążył odpowiedzieć, Theo wybuchnął śmiechem. - Będziesz musiał sam mu powiedzieć. Nick wyobraził sobie, jak jego ręka zagłębia się w słuchawkę i wzdłuż drutu wyciąga się aż do Theo, by chwycić go za gardło. - Theo, jeśli dbasz o swoje interesy, to przestań sondować. Nie ma niczego do opowiedzenia. Laurant czuje się dobrze. Dobrze i kropka, rozumiesz? - Jasne - ustąpił Theo. - Powiedz mi coś. - Co? - Czy ona nadal ma takie nieprawdopodobnie drugie nogi? - Theo? - Co? - Idź do diabla! 26 W szedł tylnymi drzwiami. Próbował posłużyć się kluczem, który wcześniej dorobił, ale ta suka najwidoczniej zmieniła zamki. Po co? Czyżby odkryła kamerę? Stał na podeście przed drzwiami od podwórza i nerwowo obracał klucze w dłoni, zastanawiając się nad odpowiedzią na to pytanie. W końcu uznał, że jednak nie. Nie mogła znaleźć tak dobrze ukrytej kamery. Potem przypomniał sobie, jak stary i zardzewiały był zamek od tej strony. Prawdopodobnie w końcu odmówił posłuszeństwa. Na szczęście miał czarną skórzaną kurtkę, mógł więc osłonić nią rękę