Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Uwierzył Walterowi, że ona nosi jego dziecko. Położyła dłonie na żołądku. To jest jej dziecko! Cokolwiek się stanie, to dziecko będzie zawsze tylko jej. - Jakie masz plany wobec niej? — spytał Raine, sadowiąc się na krześle w namiocie Gawina. Po jednej stronie miał Stefana, który ostrzył nóż na kamieniu, po drugiej stronie siedział Gawin i pożywiał się, co robił bez przerwy od opuszczenia zamku. — Domyślam się, że chodzi ci o moją żonę — rzekł Gawin, wbijając nóż w pieczonego prosiaka. — Chyba zanadto się o nią troszczysz — dodał wyzywająco. — A ty chyba nie dość! — warknął Raine. — Zabiła dla ciebie człowieka. To dla niewiasty nie jest łatwe... a ty nie powiedziałeś jej ani jednego dobrego słowa. — Moi dwaj bracia powiedzieli ich tyle, że dla mnie zabrakło. — Czyżby? — Mam zawołać giermka, żeby przyniósł wam miecze? — spytał sarkastycznie Stefan. — A może wolicie pełne uzbrojenie? Raine natychmiast się uspokoił. — Masz rację, bracie. Chciałbym, żeby mój drugi brat był równie rozsądny. Gawin zmierzył Raine”a wzrokiem, po czym powrócił do jedzenia. Stefan przyglądał mu się przez chwilę. — Raine, czy ty przypadkiem nie wsadzasz nosa w nie swoje sprawy? Raine wzruszył ramionami i poprawił nogę. — On nie traktuje jej dobrze. Stefan uśmiechnął się z wyrozumiałością. Raine zawsze stawał w obronie słabszych i nie ustępował, póki nie wygrał. Zapadła między nimi ciężka cisza. Wreszcie Raine wstał i wyszedł z namiotu. Gawiri popatrzył w ślad za nim, po czym odsunął misę. W końcu poczuł się najedzony. Wstał, by położyć się na pryczy. — Ona nosi dziecko tamtego- powiedział po dłuższej chwili. — Dernariego? — spytał Stefan, a kiedy Gawin skinął potakująco głowi Cicho gwizdnął. — I co z nią zrobisz? Gawin usiadł ciężko. — Nie wiem — odparł cicho. — Raine mówi, że jej nie pocieszyłem. A co miałem powiedzieć? Zabiła swego kochanka. - Myślisz, że wziął ją siłą? Gawin zwiesił głowę. — Nie sądzę. Nie, na pewno nie. Miała tam dużo swobody. Zeszła do mnie do jamy, a potem jeszcze raz, do lochu. Gdyby mu się opierała, nie chodziłaby tak swobodnie. — To prawda. Z drugiej strony, czy to, że odwiedzała cię, nie świadczy o tym, że chciała ci pomóc? Oczy Gawina zabłysły. — Nie wiem, czego ona chce. Zdaje się, że zawsze staje po stronie tego, który trzyma ją w objęciach. Kiedy zeszła do mnie, powiedziała, że robi to wszystko dla mnie, ale przy Demańm była całkowicie jego. To sprytna niewiasta. Stefan dla sprawdzenia, czy nóż jest dość ostry, przejechał kciukiem po jego ostrzu. — Raine chyba dobrze o niej myśli. Miles też. Gawin prychnął. — Miles jest młody i w niewiastach widzi wyłącznie ich ciało. A Raine? Raine od początku trzyma jej stronę. — Możesz ogłosić, że to dziecko nie jest twoje i oddalić ją. — Nie! — Gawin prawie krzyknął, po czym odwrócił wzrok. Stefan roześmiał się. — Działa jeszcze na ciebie, co? Ale oprócz niej są inne piękne niewiasty. Co z Alicją. którą podobno kochałeś? Stefan był jedyną osób której Gawin zwierzył się ze swej miłości do Alicji. — Niedawno wyszła za mąż za Edmunda Chatwortha. — Za Edmunda! Tego mięczaka? Ty nie zaproponowałeś jej małżeństwa? Milczenie Gawina wystarczyło za odpowiedź. Stefan schował nóż do pochwy. — Niewiasty nie są warte czasu, jaki tracisz na myślenie o nich. Zaprowadź ją do łoża i przestań się zadręczać. —. Wstał. — Pójdę się przespać. To był długi dzień. Zobaczymy się jutro. Gawin został sam w namiocie. Zaczynało się ściemniać. Oddalić ją? Mógłby to zrobić, bo nosiła dziecko irmego. Ale nie widywać jej? Tego nie potrafił sobie wyobrazić. - Gawin. - Raine przerwał jego rozmyślania. - Czy Judyta wróciła? Mówiłem jej, żeby nie zostawała w lesie po zmroku. Gawm wstał. — Przestań zajmować się moją żoną — powiedział przez zaciśnięte zęby. — Gdzie ona jest? Sam ją znajdę. Rame uśmiechnął się. - Przy strumieniu. Gdzieś tam. Judyta klęczała na samym brzegu i przebierała palcami w chłodnej, czystej wodzie. - Już późno. Wracaj do namiotu. Zaskoczona uniosła głowę i ujrzała nad sobą Gawina. W gasnącym świetle dnia jego oczy były szare. Minę miał oficjalną. — Nie znam tych lasów — ciągnął. — Mogą być niebezpieczne. Judyta wstała. — To by ci odpowiadało, prawda? Lepsza martwa żona niż zhańbiona. — Uniosła spódnicę i już chciała go minąć, kiedy złapał ją za rękę. — Musimy porozmawiać. Poważnie i bez gniewu. — Czy między nami jest coś poza gniewem? Mów szybko, czuję się zmęczona. Jego twarz złagodniała. — To dziecko jest dla ciebie ciężarem, prawda? Judyta złożyła dłonie na brzuchu. Potem wyprostowała się, uniosła wysoko brodę. — To dziecko nigdy nie będzie dla mnie ciężarem. Gawin zapatrzył się w dal, jak gdyby ważył w myślach jakąś decyzję. — Biorąc pod uwagę przebieg wypadków, jestem skłonny uwierzyć, że jadą do Demariego, chciałaś dobrze. Oczywiście, nie uczyniłaś tego z miłości do mnie. Twoja matka była też uwięziona i dla niej samej zrobiłabyś to, co zrobiłaś. Judyta skinęła głową i zmarszczyła lekko czoło. — Nie wiem, co się zdarzyło, kiedy zjawiłaś się na zamku. Może Demari był dla ciebie dobry, a ty tego potrzebowałaś. Już na weselu darzył cię przychylnością. Judyta milczała coraz bardziej rozgoryczona. — Co do dziecka, to możesz je zatrzymać. Nie oddalę cię, choć pewnie powinienem. Z drugiej strony, może sam jestem wszystkiemu trochę winny. Będę więc to dziecko traktował jak własne i pozwolę, by odziedziczyło część twoich ziem. — Przerwał. — Czemu nic nie mówisz? Staram się zachować uczciwie i... sprawiedliwie. Chyba nie sądzisz, że należy ci się coś więcej