Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Gordon dostrzegł kryjącego się pod nią fanatyka, który przez te wszystkie lata nie zmienił się ani trochę, może nawet stał się jeszcze bardziej nieprzejednany. Słyszał już ten ton... dawno temu, w radiowych audycjach Nathana Holna - nim jeszcze surwiwalistycznego “świętego” powieszono - a potem w wypowiedziach jego wyznawców. Była to ta sama solipsystyczna filozofia ego, która dostarczała paliwa furii nazizmu czy stalinizmu. Hegel, Hórbiger, Holn - korzenie były identyczne. Prawda wywiedziona z przesłanek, arogancka i zadufana, nigdy nie poddawana sprawdzianowi światła rzeczywistości. W Północnej Ameryce holnizm, wynik powrotu do egoistycznych lat osiemdziesiątych, był na marginesie życia i przemawiał tylko do maniaków, a poza tym były to lata nieporównanego rozkwitu. Jednakże to samo zło, tyle że w wersji “słowiańskiego mistycyzmu” - na drugiej półkuli naprawdę zdobyło władzę. Owo szaleństwo popchnęło na koniec świat do wojny zagłady. Gordon uśmiechnął się z zawziętą surowością. - Po wszystkich tych latach któż może powiedzieć, co jest prawomocne? Jedno jednak jest pewne, Bezoar. Wygląda na to, że “prawdziwy duch Ameryki” wyraża się teraz w pasji do łowów na holnistów. Wasz kult silnych budzi odrazę nie tylko w Odrodzonych Stanach Zjednoczonych, lecz niemal wszędzie, dokąd zaprowadziły mnie moje wędrówki. Walczące ze sobą wioski łączą siły na wiadomość, że gdzieś widziano jedną z waszych band. Każdego człowieka schwytanego w ubiorze maskującym z demobilu wiesza się bez sądu. Gordon zrozumiał, że cios był celny. Nozdrza noszącego kolczyki oficera rozwarły się. - Proszę do mnie mówić pułkowniku Bezoar, jeśli łaska. Założę się też, panie inspektorze, że są regiony, w których nie jest to prawdą. Być może Floryda? Albo Alaska? Gordon wzruszył ramionami. Oba te stany umilkły w dzień po wybuchu pierwszych bomb. Istniały również inne miejsca, takie jak południowy Oregon, gdzie milicja nie odważała się wówczas zapuszczać, nawet z silnymi oddziałami. Bezoar wstał i podszedł do półki z książkami. Zdjął z niej gruby tom. - Czy czytał pan kiedyś Nathana Holna? - zapytał. Jego głos odzyskał spokojne brzmienie. Gordon potrząsnął głową. - Ależ, mój panie! - oburzył się Bezoar. - Jak może pan poznać nieprzyjaciela, nie zaznajamiając się z jego sposobem myślenia? Proszę wziąć ten egzemplarz Utraconego imperium... napisanej przez Holna biografii wielkiego człowieka, Aarona Burra. Może akurat zmieni pan zdanie. A wie pan, Krantz, jestem przekonany, że mógłby pan zostać holnistą. Często silnym potrzeba tylko otworzyć oczy, by ujrzeli, że oszukała ich propaganda słabych, że mogliby zdobyć świat, gdyby tylko wyciągnęli po niego ręce. Gordon w pierwszej chwili powstrzymał się od odpowiedzi. Wyciągnął rękę po oferowaną książkę. Zapewne nie byłoby rozsądnie zanadto prowokować tego faceta. Ostatecznie wystarczyłoby jedno jego słowo, aby obu przybyszy z północy zabito. - Proszę bardzo. To może pomóc w zabiciu czasu, nim zorganizujecie nasz powrót do Willamette - odparł ze spokojem. - No właśnie - wtrącił Johnny Stevens, który odezwał się po raz pierwszy. - A skoro już o tym mowa, to co z pokryciem dodatkowej opłaty pocztowej za doręczenie skradzionej korespondencji, którą zabierzemy ze sobą? Bezoar odwzajemnił zimny uśmiech Johnny'ego, zanim jednak zdążył odpowiedzieć, usłyszeli kroki na drewnianym ganku dawnej leśniczówki. Drzwi otworzyły się i do środka weszło trzech brodatych mężczyzn, ubranych w tradycyjne zielonoczarne mundury robocze. - Jeden z nich - najniższy, lecz z pewnością najbardziej imponujący - nosił tylko jeden kolczyk. Niemniej lśnił on wielkimi, wprawionymi w niego klejnotami. - Panowie - odezwał się Bezoar, wstając z miejsca. Pozwólcie, bym wam przedstawił przeniesionego do rezerwy generała brygady, Macklina, zjednoczyciela oregońskich klanów Holna i dowódcę Amerykańskich Sił Wyzwoleńczych. Gordon podniósł się otępiały. Przez chwilę mógł tylko się gapić. Generał i jego dwaj adiutanci byli najdziwniej wyglądającymi ludźmi, jakich w życiu widział. Nie było nic niezwykłego w ich brodach i kolczykach..