Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- I może moglibyśmy się czegoś więcej dowiedzieć od jaszczurek ognistych o tych ludziach. - Tak, pomyślał Jaxom z ulgą, że ma jakiś definitywny cel, to by było bardzo dobre. Ani F'lar, ani Lessa nie zabronili mu wracać nad zatoczkę. Była ona niewątpliwie wystarczająco oddalona od Weyru Południowego, żeby nie skompromitować Przywódców Benden. A gdyby udało mu się dowiedzieć czegoś więcej o tych ludziach, wyświadczyłby Robintonowi przysługę. Może udałoby mu się nawet znaleźć gniazdo jaj gdzieś na wybrzeżu. Może to o to chodziło Lytolowi, kiedy udzielał mu tego niejasnego pozwolenia. Oczywiście! Czemu Jaxom wcześniej na to nie wpadł? Wedle obliczeń Opad Nici miał nastąpić następnego ranka tuż po dziewiątej. Chociaż Jaxom nie miał zająć swojego zwykłego miejsca w załodze miotacza płomieni, niemniej obudził go wcześnie jakiś sługa, który przyniósł mu na tacy klah i ciasto, a także paczuszkę z pasztecikami z mięsem na obiad. Jaxom czuł, że ma bardzo zapchany nos, że ściska go w gardle i że w ogóle jest do niczego. Półgłosem przeklinał siebie za tę chwilę bezmyślności, przez którą jego pierwszy Opad Nici będzie wielce nieprzyjemny. Co go u licha opętało, żeby zanurkować w jeziorze o lodowatej wodzie, wlecieć pomiędzy na pół przemoczony, a potem brykać w lubieżnych wygibasach na wilgotnej, świeżo skopanej ziemi? Kiedy się ubierał, kilka razy kichnął. Po czym nos mu się przetkał, ale zaczęła boleć głowa. Włożył na siebie najcieplejszą bieliznę, najgrubszą tunikę, spodnie i dodatkowe wkładki do butów. Omdlewał z gorąca, kiedy wychodzili z Ruthem ze swoich pomieszczeń. Gospodarze uwijali się po dziedzińcu, dosiadając biegusów, zabezpieczając miotacze płomieni i wyposażenie. Smok - wartownik i jaszczurki ogniste z Warowni żuli smoczy kamień na wzgórzach. Zwróciwszy na siebie uwagę Lytola, który stał na szczycie schodów do wejścia do Warowni, Jaxom wskazał ręką na niebo i zobaczył, jak Lytol w odpowiedzi zasalutował, a następnie zaczął dalej wydawać rozkazy dotyczące tego niebezpiecznego dnia. Jaxom kichnął jeszcze raz i aż się od tego zachwiał. Czy dobrze się czujesz? Oczy Rutha zawirowały szybciej z zatroskania. - Jak na cholernego idiotę, który się przeziębił, tak, czuję się całkiem dobrze. Lećmy już. Ugotuję się zaraz w tych futrach. Ruth posłuchał, a Jaxomowi zrobiło się przyjemniej, kiedy wiatr ochłodził pot na jego twarzy. Kazał Ruthowi polecieć prosto do Weyru, bo mieli mnóstwo czasu. Już nigdy nie będzie na tyle głupi, żeby lecieć pomiędzy cały spocony. Może lepiej będzie, jeżeli się przebierze w lżejszy strój do latania, jak się już znajdzie w Forcie. Będzie mu wystarczająco ciepło, jak już będą zwalczać Nici. Jednakowoż Weyr położony był wyżej w górach niż Warownia Ruatha i Jaxom nie czuł się przegrzany, kiedy wylądowali. Postępując zgodnie z instrukcją, którą mu dobrze wbito do głowy, Jaxom z Ruthem polecieli zabrać swój worek na smoczy kamień. Następnie skierowali się po kamienie z zapasu wyłożonego w Niecce w tym celu. Ruth zaczął żuć smoczy kamień, przygotowując swój drugi żołądek do ziania. Wcześnie zaczęli, więc będzie miał ciągły płomień, który łatwo uzupełni się w czasie lotu dodatkowymi kamieniami z worka. Kiedy Ruth żuł, Jaxom zdobył dla siebie duży kubek parującego klanu, mając nadzieję, że go to ożywi. Czuł się marnie, a nos ciągle mu się zapychał. Na szczęście hałas, jaki robiło tyle smoków żujących smoczy kamień, maskował jego napady kichania. Gdyby nie to, że miała to być pierwsza okazja walki na Ruthu, Jaxom byłby się może wahał, czy ma lecieć. Potem przekonał sam siebie, że ponieważ młodzi bez wątpienia będą lecieć w ślad za innymi skrzydłami na tylnym skraju Opadu Nici, więc prawdopodobnie nie będzie musiał często, a może nawet w ogóle, wlatywać pomiędzy, tak więc nie narazi na wielkie ryzyko swego zdrowia i katar mu się nie pogorszy. Nie przypadała mu do gustu myśl o kichaniu akurat w tym momencie, kiedy Ruth będzie musiał uskoczyć pomiędzy przed Nićmi. Na Gwiezdnych Kamieniach pojawili się N'ton i Lioth, Lioth zatrąbił o ciszę, kiedy Przywódca Weyru podniósł rękę. Po bokach dużego spiżowego smoka znajdowały się cztery królowe Fortu, były większe od niego, ale w oczach Jaxoma ich świetność podkreślała tylko jego wspaniałość. Na wszystkich progach Weyru smoki słuchały milczących rozkazów Liotha, a następnie uformowały się skrzydła. Jaxom bez potrzeby sprawdził bojowe rzemienie, którymi był bezpiecznie przymocowany do siedzenia na grzebieniu karku Rutha. Mamy lecieć ze skrzydłem królowych, powiedział Ruth swojemu jeźdźcowi. - Wszyscy młodzi? - zapytał Jaxom, ponieważ nic od K'nebela nie słyszał o zmianie pozycji. Nie, tylko my