Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
— Och — szepnęła — nie wydaje mi się, bym potrafiła to zrobić. Miała rację. Do tego potrzebna by była kobieta zaradna i bez skrupułów. Teresa, gdyby los wyznaczył jej rolę pocieszycielki Johna Gabriela, na pewno świetnie by ją odegrała. Teresy metodą na życie jest ciągły atak. Milly Burt była natomiast, co do tego nie miałem żadnych wątpliwości, malowniczym wyobrażeniem ciągłej porażki. Może jednak John Gabriel lubił zbierać rozbite skorupki i sklejać je na nowo w jedną całość. Kiedyś sam to lubiłem. — Pani go bardzo lubi, prawda? — zapytałem. Brązowe oczy napełniły się łzami. — Och, tak… tak, istotnie. On jest… to znaczy, chcę powiedzieć, że jeszcze nigdy nie spotkałam kogoś mu podobnego. Mnie też się to nie udało, a mimo to major Gabriel nie wywoływał we mnie żadnych czułych wzruszeń. — Zrobiłabym dla niego wszystko, kapitanie Norreys. Naprawdę. — Samo to, że się pani nim przejmuje, znaczy wiele. Reszta niech zostanie tak, jak jest. Kto powiedział: „Kochaj je, lecz zostaw samym sobie”? Jakiś psycholog w poradniku dla matek? W tej radzie kryło się dużo mądrości i to nie tylko w odniesieniu do dzieci. Ale czy rzeczywiście potrafimy zostawić kogoś samemu sobie? Może naszych wrogów, choć również z pewnym wysiłkiem. Lecz tych, których kochamy…? Poniechałem tego, co się nazywa jałowym myśleniem, zadzwoniłem i poprosiłem o herbatę. Przy herbacie zapamiętale rozprawiałem o filmach, które oglądałem rok temu. Milly lubiła kino i w drodze rewanżu wprowadziła mnie w świat ostatnich arcydzieł. Czas upływał nam całkiem przyjemnie, toteż przyznaję: rozstałem się z Milly z niemałym żalem. Nasi frontowcy wracali do domu o różnych godzinach. Byli znużeni, a ich nastroje wahały się między optymizmem a rozpaczą. Jedynie Robertowi udało się zachować zwykłą pogodę i równowagę ducha. Znalazł on w wyeksploatowanym kamieniołomie przewrócony buk i to było dokładnie to, za czym jego dusza od dawna tęskniła. A poza tym zjadł niezwykle dobry lunch w jakimś małym przydrożnym barze. Sprawy dotyczące malowania i jedzenia zawsze stanowiły główny temat rozmów mojego brata. Zresztą wcale nie najgorszy. ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI Następnego dnia późnym wieczorem Teresa wpadła do pokoju, odgarnęła ze zmęczonej twarzy kosmyk ciemnych włosów i powiedziała: — W porządku, wygrał! — Z jaką przewagą? — spytałem. — Dwieście czternaście głosów. Gwizdnąłem. — Zatem ledwo, ledwo. — Tak, Carslake myśli, że gdyby nie ta cała afera z Milly, przeszedłby okrągłym tysiącem. Albo i lepiej. — Carslake nie ma pojęcia o czym mówi. I to jak mało kto. — W całym kraju jest okropne przesunięcie na lewo. Wszędzie wygrywają laburzyści. Nasze zwycięstwo będzie dla konserwatystów jednym z nielicznych. — Gabriel miał rację — przyznałem. — Przepowiedział to, pamiętasz. — Rzeczywiście. Jego sądy są niesamowite. — W porządku — powiedziałem. — Mała Milly Burt pójdzie tej nocy do łóżka szczęśliwa. Nie zatarła żadnego trybu w wyborczej machnie. Jaka to będzie dla niej ulga. — Czy na pewno? — Co cię ugryzło, Tereso? — żachnąłem się. — To małe stworzenie jest bez reszty oddane Gabrielowi. — Wiem, dobrze wiem. — Dodała zamyślona: — Zresztą oni pasują do siebie. Myślę, że Gabriel mógłby być z nią dość szczęśliwy, to znaczy, jeśli w ogóle chce być szczęśliwy. Niektórzy ludzie nie chcą. — Nigdy nie zauważyłem, by John Gabriel kierował się w życiu przesadną ascezą. Powiedziałbym raczę], że nie obchodzi go prawie nic poza urządzeniem się i zgarnięciem pod siebie tak dużo, jak się da. Tak czy inaczej, zamierza poślubić grubszą forsę. Sam mi to powiedział. Spodziewam się, że swego dopnie. On jest wyraźnie nastawiony na sukces, na niewyszukane formy sukcesu. Jeśli chodzi o Milly, to zdaje się, że los obsadził ją w roli ofiary. No, Tereso, zgaduję, co mi powiesz: Milly to odpowiada, prawda? — Nie, oczywiście, że nie. Ale trzeba mieć prawdziwie silny charakter, Hugh, by powiedzieć: „Zrobiłem z siebie kompletnego osła”, i z uśmiechem na ustach iść dalej. Ludzie słabi tego nie potrafią. Ludzie słabi postrzegają popełnione przez siebie błędy nie jako zwykłą nieporadność, lecz jako oczywistą winę; grzech, za który nie ma wybaczenia