Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Pobiegł ucieszony Vetehinen do swego ojca, wziął tak duży wóz pieniędzy, jaki tylko mógł unieść i zaniósł chłopakowi. Ten zaprzestał przędzenia i wrócił z pieniędzmi do domu. Tam, tak jak jego bracia, poprosił kwartę i pokazał im wielki wóz pełen pieniędzy. I on nie był już biedny. W ten oto sposób trzech biednych braci stało się bogatymi, chociaż spadek ojca nie wydawał się duży. zna) \vozv. gły wiec wie. Sz burt. 15 — P;aki Diabelski statek ył dawno temu myśliwy. Wziął kiedyś łuk na plecy, poszedł do lasu i wędrował tak długo, aż zawędrował do Diabelskiej Góry. Diabłom zmarli rodzice i spadkobiercy zebrali się dużą gromadą. Na szczycie góry leżały wielkie skarby, złote naczynia, złote łyżki, każdy czart miał złoty wóz, a wszyscy do spółki złoty statek, który, gdy tylko się na niego wsiadło, płynął bez niczyjej pomocy przez świat. Gdy diabły zobaczyły zbliżającego się myśliwego z łukiem na plecach, natychmiast zawołały: — Chodź, dobry człowieku, i rozdziel między nas te rzeczy, a my nie pożałujemy ci za to pieniędzy i dobrych słów. Myśliwy podszedł do nich i zapytał: — W jaki sposób puszcza się w ruch te złote wozy i złoty statek? Wytłumaczyli mu wtedy: — Gdy uchwycisz się górnej rei, a oprzesz nogi na dolnej, to statek sam rusza. Podobnie jest z wozami. Kiedy myśliwy dowiedział się, na czym sztuka polega, napiął swój łuk, wystrzelił i rzekł: — Szukajcie teraz strzały, którą wypuściłem z mego łuku. Kto znajdzie ją pierwszy, temu przypadnie w udziale złoty statek i złote wozy. Diabły rzuciły się natychmiast na poszukiwanie strzały i pobiegły tak daleko, że nie było ich ani widać, ani słychać. Mężczyzna wiedział wprawdzie, że są daleko, niemniej jednak pomyślał: „Kto wie, czy nie wrócą po swoje rzeczy". Szybko więc napełnił statek wszelkim dobytkiem aż po krawędzie burt, wciągnął nań także wszystkie złote wozy i inne skarby, wsko- 15 — Ptaki czarownicy 225 czył na statek, wspiął się i uchwycił górnej rei, a na dolnej oparł się obu nogami. Wtedy statek ruszył. Płynął przez różne kraje i morza, aż wreszcie dopłynął do królewskiego zamku i tam stanął. Zdarzyło się akurat, że królewska córka siedziała na schodach prowadzących do zamku. Gdy ujrzała zbliżający się złoty statek, pokręciła kciukami i pomyślała: „Na takim złotym statku musi jechać największy cesarz na ziemi!" Potem rzekła do myśliwego: — Czy zabierzesz mnie, kochany cesarzu, na twój statek? Zostanę twoją narzeczoną. Słysząc to, mężczyzna spuścił ze statku trap i rzekł: — O, królewska księżniczko, jestem tylko gospodarskim parobkiem, który nie jest godzien nawet tego, żeby zdejmować ci buty z nóg. Jest przecież dość królów. Chociaż dziewczyna dowiedziała się, że ma do czynienia ze zwykłym parobkiem, nadal nie przestała prosić: — Zabierz mnie tylko z sobą! Chętnie zostanę twoją narzeczoną. Ale mężczyzna odparł: — Jak widzę, naigrawacie się tylko ze mnie, pani. Macie przecież królów pod dostatkiem. W końcu królewna przyniosła przybyszowi na statek wszelkiego rodzaju smakołyki i napitki, a ponadto piękne, dworskie ubrania, kapelusze i buty. Ale wszystko leżało stosem na pokładzie, gdyż mężczyzna nie ośmielił się dotknąć tego nawet ręką. Wzgardzona dziewczyna krążyła tymczasem smutna dookoła statku. Przez cały tydzień mężczyzna patrzył na nią i widział jej smutek. W7 końcu więc rzekł: — No, najdroższa księżniczko, jeśli naprawdę chcesz się związać z gospodarskim parobkiem, to wejdź na mój statek. Dziewczyna weszła na statek, a mężczyzna ukląkł przed nią i spytał: — Dokąd teraz popłyniemy, najdroższa księżniczko, na tym pięknym statku? — Popłyniemy na szerokie morze — odparła królewna. — Jest tam wyspa długa na dziesięć wiorst, cała porośnięta jagodami i innymi owocami. 226 Uruchomiono więc statek, który wylądował na środku wyspy. Mężczyzna poszedł zbierać jagody, ale ledwie ich spróbował, zapadł w głęboki sen, spał jak zabity i nie przyniósł jagód na statek. W końcu księżniczka rozgniewała się i rzekła: — Możesz tu sobie zemrzeć na wyspie, ty nędzny gospodarski parobku. Ja zawrócę statek i popłynę do domu. Zawróciła statek i popłynęła do domu, a mężczyzna pozostał na wyspie, pogrążony w głębokim śnie. Gdy wreszcie obudził się, statku nie było widać ani słychać, a skarby i inne rzeczy zabrane diabłom odpłynęły wraz z królewną. Została mu tylko sakiewka z pieniędzmi. Myśliwego nękał okrutny głód, a nie miał nic do jedzenia. Zbliżył się więc do jednego z krzaków z jagodami, napełnił lewą kieszeń owocami, a jedną jagodę włożył do ust i zjadł. Były to jednak diabelskie jagody, gdyż zaraz wyrosły mu na głowie ogromne rogi, tak wielkie, że ledwie je mógł udźwignąć na karku. Ogarnął go strach. „Lepiej byłoby wszystko ścierpieć, choćby nawet głód jeszcze bardziej mi dokuczał, żebym tylko nie miał tych rogów na głowie. Jeśli przypłyną tu marynarze, wezmą mnie za jakieś leśne licho i zastrzelą". Podszedł później do drugiego krzaka jagód i napełnił jagodami prawą kieszeń. Włożył znów jedną jagodę do ust, rozgryzł ją i połknął. Tym razem trafił na dobrą, gdyż ledwie ją przełknął, spadły mu z głowy rogi i nie było już po nich ani śladu. Mężczyzna zrobił się przy tym tak piękny, że piękniejszego nie było w całym królestwie. Teraz czekał na wyspie na ratunek. Wreszcie zobaczył, że jakiś statek opuszcza żagle i zbliża się ku wyspie. Natychmiast zawołał: — Dobrzy przyjaciele, uratujcie mnie przed śmiercią na tej wyspie, wynagrodzę was dobrym słowem i pieniędzmi. Zabierzcie mnie z sobą i pokażcie królewski zamek, z którego wypłynąłem na moim statku. Przybysze zawieźli go więc na ląd i pokazali drogę do królewskiego zamku. Mężczyzna wszedł na dziedziniec zamku. Król miał tam studnię, pełną czystej wody do picia, z kranem przy wylocie. Mężczy- 15* 227 zna usiadł na jej obrzeżu i zaczął pluskać w niej swymi brudnymi nogami, mącąc przy tym wodę. Złożyło się tak, że właśnie wtedy kuchmistrz królewski wyszedł na schody zamku. Gdyby był złym człowiekiem, krzyknąłby pewnie natychmiast: — Dlaczego zabrudziłeś naszą wodę do picia? Teraz jest zła nawet dla nas, a co dopiero dla króla i jego małżonki. A gdyby usłyszał to król, to natychmiast rozkazałby ściąć przybyszowi głowę. Kuchmistrz wszakże był dobrodusznym, łagodnym człowiekiem. Podszedł do mężczyzny, skinął na niego i rzekł: — Ach, nieszczęsny, dlaczego zmąciłeś naszą wodę do picia! Jest teraz niedobra dla nas, a co dopiero dla króla i rodziny królewskiej! Gdyby król dowiedział się o tym, kazałby ściąć ci głowę, a i ja mam prawo zrobić to sam