Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
W domu wszyscy się krzątali; cenniejsze obrazy zdejmowano ze ścian, porcelanę i kryształy zabierano z półek i kredensów. Wszystkim dyrygowała Amira. Yasmina ucieszyła się widząc w salonie Tahię z Jamalem Raszidem. Po chwili wszedł Zachariasz, zdjął okulary w oprawkach ze złotego drutu, przetarł oczy i zwrócił się do Amiry: - Nie miałem szczęścia, babciu. Straciłem już drugie przed południe w ministerstwie obrony, próbując dowiedzieć i czegoś o rzeczach Sulejmana i Maryam. Tym razem powie dziano, że minister wyjechał z miasta! Nie można się do r go dopchać. Setki ludzi tłoczą się w poczekalni i na korytarz z takimi petycjami jak nasza! Zachariasz spojrzał na Tahię, ale nie mógł patrzeć na Jar la. Od ich wesela cierpiał, a tu jeszcze tego ranka Jamal z mą obwieścił, że Tahia oczekuje pierwszego dziecka. do-in- - Zakki - powiedziała cicho Amira - nie próbuj już w Maryam powiedziała mi dzisiaj, że wyjeżdża z synem o lifornii. Mamy inne, pilniejsze sprawy. Zachariasz dopiero teraz zauważył niezwykły ruch w mu. Alicja zbierała biżuterię po wszystkich sypialniach 272 Basima do worków po mące i ziemniakach garderobę: rzeczy z jedwabiu, futra, buty skóry. Pełne wory chłopcy taszczyli do kuchni, "^ o prostu ustawiała je na widoku pod ścianą. Nie gdzie Sahraz^,ucjzić podejrzeń. Rają pomagała Dorei zdejmo-powinny x ' ^ gcian i pakować je. Haneja kopała doły fe w których umieszczały z Alicją garnki pełne bi-ufeźyscy pracowali szybko, w milczeniu, zasmuceni, "'ła się noc, żandarmi mogli nadejść lada chwila. * to się uda, babciu? - spytał Zachariasz. - Wszyscy wiedzą, że jesteśmy bogaci Pomyślą, że zbiedniehsmy w ciężkich czasach. Nasze plantacje bawełny skurczyły się do małego poletka, twój ojciec przyjmuje pacjentów w dzielnicy, w której mieszka coraz więcej fellachów. Amira zlikwidowała również swoje własne konto bankowe, a gotówkę schowała w gołębniku. - Gdzie jest ojciec? - Yasmina spytała Zachariasza. - Nie wiem. Wyszedł z domu zaraz po śniadaniu. Babcia i ciocia Alicja były w domu rabina, u cioci Maryam. Ojciec tam je znalazł, kazał wracać do domu i ukryć wszystkie cen niejsze rzeczy. Nie poszedłem dzisiaj na wykłady. Miszmisz, co się dzieje? Co nam grozi? Myśląc o wczorajszej wieczornej wizycie Jamala Raszida abinecie ojca, Yasmina chciała powiedzieć Zachariaszowi, 'zagrożenie pochodzi od Hassana. Ale Zakki był taki °ny. Yasmina, chociaż o pięć miesięcy młodsza, zacho- » s'ę w stosunku do niego jak starsza siostra. Uśmiech- Sle i powiedziała tylko: 1 się. To wkrótce minie i wszystko będzie nV ch wzięła syna od Nefissy i poszła na górę. 1 Slę piĆ ~ Powiedział Mohammed. otwartą r, \-W^C ™e rozpakowane walizki w sypialni, jedną a ł°zku, i wzięła synka do łazienki. Nalała szklankę 273 wody, a potem, siedząc na krawędzi wanny, dzi i ten mały chłopiec to jej dziecko. Uśmiechała się w' całkowicie skupia się na piciu: paluszki mocno za •'ZąC/ R szklance, oczy spuszczone, pionowa zmarszczka brwiami. Yasmina zauważyła tę koncentrację równi ? nych sytuacjach, nawet podczas zabawy klockami 7 V wiała się, jaki będzie, kiedy dorośnie. Na pewno prz' jak wszyscy Raszidowie, trochę próżny, choć się jUz r śmiać sam z siebie na sposób egipski. Choćby teraz-strzegł, że oblał sobie koszulę wodą, piszczał więc i śmiał nazywał siebie beznadziejnym osłem. Potem jeszcze zasko matkę bardzo dorosłą uwagą, zasłyszaną od któregoś z jów: - Bóg musi kochać niezgrabnych ludzi, bo stworzył ich tak dużo. Bardzo to Yasminę ubawiło. Wrócili do sypialni. Pojawiła się tam również Nefissa i powiedziała: - Kuzyn Ahmed z żoną i dziećmi przyjeżdża z Asjut. Dom będzie pełny tej nocy. - A ja muszę wyjść na krótko. Posiedzisz trochę z Moham- medem, ciociu? - Żadne inne towarzystwo nie sprawia mi większej przyje mności. Yasmina sięgnęła po torebkę i upuściła ją na podłogę. - Jeżeli tak bardzo jesteś tym wszystkim wystraszone Nefissa spostrzegła, jak Yasminie trzęsą się ręce przy 1 raniu zawartości torebki - to może lepiej zostałabyś w c mu? - Ale to jest spotkanie, którego nie mogę odkładać, ci Zainteresowanie Nefissy gwałtownie wzrosło. - Co... Yasmina jednak już wybiegła. Nefissa poszła do Mohammeda i postanowiła p°; bratanicy w rozpakowaniu się. Gdy zdejmowała z otwartą walizkę, wysunęła się z niej kosmetyczka. 274 plastykowego woreczka leżał specjalny typ frag"^^ tvkOncepcyjne? Nic dziwnego, że po Mohamme-grodk* a" 7 -uż więcej dzieci. Omar z pewnością nie wie cizie nie by'0 kartka. Chyba musiała wypaść Yasminie z torebki. 16 bv\ zapisany na tym kawałku papieru ręką brata-jakiś adres uy nicy- Co powiedziałeś? - Ibrahim zrobił krok w stronę Hassa- na. _ powiedziałem, że chcę Yasminę. Jeśli mi ją oddasz, wykreślę nazwisko twojej rodziny z tej listy. - Jak śmiesz! - Ona jest moja! Obiecałeś mi ją, a potem złamałeś przy rzeczenie. Jesteś człowiekiem bez honoru. Od tamtego dnia przestaliśmy być braćmi. Ale nie musimy być wrogami. Po wiedz Yasminie, żeby zadzwoniła do mnie i możemy... - Idź do diabła. - Nie przypuszczałem, że będziesz taki oporny. W końcu stawką jest dobro całej twojej rodziny. I będziemy walczyć wszyscy, cała rodzina - Ibrahim za-sł pięści. - Nazwałeś mnie człowiekiem bez honoru. To e znasz. Raczej zobaczę całą moją rodzinę na ulicy, niż stracę honor. n'ętaj, mój przyjacielu, że w aktach masz już odnoto-siadkę w więzieniu za zbrodnie przeciwko narodowi 1 tkniesz moją córkę... Trzymaj się z dala od mojej ~ Gro1 Z°Staw w sPokoJu Yasminę, bo pożałujesz. 2 mi Ibrahimie? - Hassan uśmiechnął się. - To ja wię2jen. adze, a nie ty. Pamiętaj, że już raz wtrąciłem cię do 275 - Pamiętam - powiedział cicho Ibrahim. - Według akt oni..