Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Potem statek zatrzymał się i damy ze swoim młodzieńcem wyszły na brzeg pełen na wpół nagich ludzi i szukały miejsca, gdzie mogłyby się opalać; tylko dwie miały stroje kąpielowe, trzecia odsłoniła swe tłuste białe ciało, pozostawiając na sobie różowe majtki i biustonosz (wcale nie wstydziła się intymności bielizny, może czuła się cnotliwie ukryta za swoją brzydotą), a mama mówiła, że wystarczy, jeśli opali sobie twarz, którą - mrużąc oczy - zadzierała ku niebu. Wszystkie cztery były natomiast zgodne co do tego, że ich młodzieniec musi się rozebrać, opalać i kąpać: mama pomyślała także i o tym i zabrała dla niego kąpielówki. Z pobliskiej gospody dochodziły tu dźwięki szlagierów i napełniały Jaromila tęsknotą; opalone dziewczęta i chłopcy przechodzili koło nich i Jaromilowi wydawało się, że wszyscy na niego patrzą; ich spojrzenia paliły go jak ogień; starał się rozpaczliwie, by nikt nie poznał, że należy do tych czterech starszych dam; damy natomiast ochoczo się do niego ůprzyznawały i zachowywały się jak jedna matka z czterema szczebiocącymi głowami; nalegały, by się wykąpał. - Nie mam się tu nawet gdzie przebrać - bronił się. - Głuptasku, nikt się na ciebie nie będzie patrzeć, owiń się tylko ręcznikiem - zachęcała go gruba dama w różowej bieliźnie. - Kiedy on jest wstydliwy - śmiała się mama i wszystkie pozostałe kobiety śmiały się razem z nią. - Musimy to respektować, jeśli jest wstydliwy - powiedziała mama. - Chodź, przebierz się tutaj, za tym ręcznikiem i nikt cię nie zobaczy - i trzymała w rozłożonych rękach duży biały ręcznik kąpielowy, którego ściana miała go chronić przed spojrzeniami plaży. Cofnął się, a mama z ręcznikiem ruszyła za nim. Cofał się przed nią, a ona ciągle szła za nim, tak że wyglądało to, jakby wielki ptak z białymi skrzydłami prześladował uciekającą ofiarę. Jaromil cofał się i cofał, a potem odwrócił się i zaczął uciekać przed siebie. Kobiety spoglądały za nim zdumione, mama wciąż trzymała w rozpostartych rękach duży biały ręcznik, a on przedzierał się pomiędzy obnażonymi młodymi ciałami i znikał im z oczu. Część czwarta albo Poeta ucieka Musi nadejść ta chwila, kiedy poeta wyrwie się matce z rąk i biegnie. Jeszcze niedawno szedł pokornie w dwuszeregu: z przodu siostry - Izabelle i Vitalie, za nimi on z bratem Frederikiem, a z tyłu, jako dowódca, matka, która w ten sposób oprowadzała co tydzień swe dzieci po Charleville. Gdy miał szesnaście lat wyrwał się jej po raz pierwszy z rąk. W Paryżu złapali go policjanci, nauczyciel Izambard ze swymi siostrami (tak, tymi, które pochylały się nad nim, wyszukując mu we włosach wszy) użyczył mu na parę tygodni dachu nad głową, a potem, po dwóch policzkach, ugrzązł znowu w chłodnych matczynych ramionach. Ale Arthur Rimbaud uciekał wciąż na nowo; uciekał z nieodłączną obrożą na szyi i uciekając pisał wiersze. 2 Był wówczas rok 1870 i do Charleville dochodził z oddali huk dział na wojnie pruskofrancuskiej. Jest to sytuacja szczególnie sprzyjająca ucieczce, bowiem odgłosy bitew nostalgicznie pociągają liryków. Jego krótkie ciało z krzywymi nogami odziało się w husarski mundur. 18letni Lermontow został żołnierzem, umknął swojej babce i jej uciążliwej macierzyńskiej miłości. Pióro, będące kluczem do własnej duszy, zamienił na pistolet, będący kluczem do bram świata. Jeśli bowiem poślemy kulę w piersi człowieka to tak, jak byśmy do tych piersi sami weszli; a piersi tego drugiego, to jest świat. Od chwili, gdy wyrwał się mamie z rąk, Jaromil wciąż jeszcze ucieka i również jego krokom towarzyszy jakby huk dział. Nie są to wybuchy granatów, ale wrzawa politycznego przewrotu. W takich czasach żołnierz jest dekoracją, a polityk - żołnierzem. Jaromil już nie pisze wierszy, lecz chodzi pilnie na wydział nauk politycznych. 3 Rewolucja i młodość należą do siebie. Cóż może rewolucja obiecać dorosłym? Jednym potępienie, innym powodzenie