Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- odpowiedzia³a ochmistrzowa. Bior¹c go pod rêkê, ciê¿ko opar³a siê na jego ramieniu. - Proszê mi powiedzieæ, co siê sta³o?. - podj¹³.. - Przecie¿ musia³o siê coœ staæ, jeœli panie tak p³acz¹. - Sta³o siê coœ bardzo wa¿nego. - odpowiedzia³a powa¿nie Nowakowa.. - Ale w ¿adnym wypadku nie mo¿emy panu jeszcze o tym powiedzieæ. Przyjdzie czas, ¿e dowie siê pan o wszystkim. - Musimy wêdrowaæ piechot¹. - przerwa³a El¿bieta, widz¹c ¿e as otwiera usta do nowych pytañ.. - Och³oniemy przez drogê. Przecie¿ w takim stanie nie mog¹ nas zobaczyæ na statku. M³ody cz³owiek z kompletnym zamêtem w g³owie, w milczeniu prowadzi³ obie kobiety pustymi ulicami W milczeniu szli przez w¹skie ulice, w milczeniu przebyli most na Z³otym Rogu i dotarli do nabrze¿a. M³ody marynarz rozejrza³ siê niespokojnie w prawo i lewo po osrebrzonych ksiê¿ycem falach Bosforu, nastêpnie nerwowo spojrza³ na zegarek. - Przepadliœmy. - odezwa³ siê ponuro.. - Zupe³nie zapomnia³em, ¿e motorówki dy¿uruj¹ tutaj tylko do godziny jedenastej. PóŸniej trudno jeszcze jak¹œ z³apaæ. - A teraz która?. - zapyta³a Nowakowa. - Kwadrans po dwunastej. - odpowiedzia³a El¿bieta. -Ano to le¿ymy. Wszyscy siê dowiedz¹, bo trzeba bêdzie czekaæ do rana. A o której godzinie zaczynaj¹ przewozy?. - Chyba oko³o pi¹tej. Nigdy sobie nie darujê, ¿e o tym nie pomyœla³em i narazi³em panie na tê przygodê. Ale tak by³em przejêty nasz¹ tajemnicz¹ wypraw¹, ¿e zupe³nie, ale to zupe³nie zapomnia³em o wszystkim innym. - t³umaczy³ siê asystent. - Niech siê pan nie martwi.. - Ochmistrzowa po³o¿y³a koj¹cym ruchem rêkê na jego ramieniu.. - Noc jest ciep³a Posiedzimy sobie i pogadamy. - Zaraz.. - Asystent chwilê siê zastanowi³.. - Gdybym mia³ latarkê, to móg³bym nadaæ sygna³y do trapowego, ¿eby spuœcili szalupê i przyp³ynêli po nas. - Ja mam latarkê. - ucieszy³a siê El¿bieta.. - Kupi³am j¹ dziœ, bo przypuszcza³am, ¿e bêdzie nam potrzebna. - Proszê mi j¹ daæ. Przez parê minut panowa³o milczenie. A z nabrze¿a w kierunku statku stoj¹cego w doœæ du¿ej odleg³oœci mruga³o samotne œwiate³ko wzywaj¹ce pomocy. Wreszcie marynarz ze zniechêceniem od³o¿y³ latarkê i siêgn¹³ po papierosa. - Nic z tego nie wyjdzie. Przecie¿ od godziny dwunastej na wachcie stoi Felek. A jak go znam, to wiem, co teraz robi. - A co?. - zaciekawi³a siê ochmistrzowa. - Wychodz¹c na s³u¿bê na pewno uchyli³ kotary na którymœ oknie œwietlicy i stoi teraz odwrócony do nas ty³em, zagapiony na ekran. El¿bieta uœmiechnê³a siê. - Strasznie lubiê przygody!. - zawo³a³a. - Tak. - zgryŸliwie mruknê³a Nowakowa.. - Ale przez tê przygodê wyda siê, ¿e nie jesteœmy na statku i tak, jak ty to nazywasz, znów trzeba bêdzie siê wy³giwaæ. A ja tego nie lubiê. W dodatku bojê siê te¿, ¿ebyœmy nie wpakowa³y pana Bronka w k³opoty. - Z panem Bronkiem jest wszystko okej. By³ przecie¿ w kinie na mieœcie i film by³ tak wspania³y, ¿e zosta³ na drugim seansie. A jak przyszed³ na przystañ, to nas tutaj zasta³ siedz¹ce. Od tego i tylko od tego momentu zaczê³a siê jego opieka nad nami. - ¯eby tylko ktoœ zechcia³ uwierzyæ w moje kinowe zainteresowania. - mrukn¹³ asystent. Nagle poderwa³ siê. - Niech panie patrz¹!. - zawo³a³.. - Coœ siê dzieje na naszym statku. Zapalono œwiat³a na pok³adzie ³odziowym. - Mo¿e pan teraz popstryka do nich t¹ latark¹. - zaproponowa³a niefachowo ochmistrzowa. - Teraz nie ma sensu. Oni s¹ w pe³nych œwiat³ach, wiêc nic nie zobacz¹. Zreszt¹ widzê, ¿e szykuj¹ siê do spuszczania ³odzi. Pewno kapitan spostrzeg³ nieobecnoœæ pañ. Zaraz tu bêd¹. - No to trudno. Szykujmy siê do ³gania, krêcenia, oszukiwania. - westchnê³a Nowakowa. - Za dzisiejszy wieczór jestem gotowa zap³aciæ ka¿d¹ cenê. - powiedzia³a El¿bieta zdecydowanym tonem. - O! I pani Karska znajduje siê w ³odzi. - poinformowa³ asystent.. - Ale nie widzê kapitana ani ochmistrza. £odzi¹ kieruje trzeci oficer pok³adowy. Wkrótce ³ódŸ przybi³a do nabrze¿a, a pani Alina witaj¹c siê z paniami narobi³a tyle ha³asu, tak siê trzepota³a, tak ze œmiechem opowiada³a o filmach, opuszczaniu ³odzi, ¿e zasadniczo na pytania o, powód póŸnego powrotu ochmistrzowej, El¿biety i asystenta nie by³o miejsca. Ju¿ dziób ³odzi odepchniêty zosta³ od nabrze¿a, gdy jeden z marynarzy zapyta³.. - A gdzie kapitan i ochmistrz?. - Jak to?. - zaniepokoi³a siê pani Zuzanna.. - To ich nie ma na statku?. - Nie. - odpowiedzia³ trzeci oficer.. - Przecie¿ pop³ynêli do miasta na poszukiwania oko³o godziny jedenastej. - O jej!. - jêknê³a Nowakowa.. - Czy im siê nie sta³o co z³ego? £ódŸ znajdowa³a siê ju¿ o kilkadziesi¹t metrów od przystani i bra³a kurs w kierunku statku. - Panie trzeci, proszê zawróciæ. Widzê ich sylwetki W³aœnie weszli na most. - oznajmi³ bosman. £ódŸ wiêc przybi³a znów do nabrze¿a i w parê minut póŸniej kapitan i ochmistrz zeskoczyli ze schodków. - Ach, wy lunatycy!. - wita³a przyby³ych ha³aœliwie pani Karska.. - Chief tak siê o panów martwi³, ¿e kaza³ spuœciæ ³ódŸ i my tu czekamy i czekamy. Zaczêliœmy siê nawet denerwowaæ. A jaka szkoda, ¿e nie widzieliœcie tej radzieckiej komedii z Rajkinem. Boki zrywaliœmy ze œmiechu. A ten film muzyczny.. - Gada³a bez przerwy i tematu starczy³o jej do samego statku. Nie dopuœci³a nikogo do g³osu. - Gdzie by³aœ, Zuziu?. - dopiero na trapie uda³o siê ochmistrzowi zadaæ ¿onie to pytanie. - Przesz³yœmy siê trochê z El¿uni¹. Przez to siedzenie na statku cz³owiek zapomina, jak siê chodzi