Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Toteż Antti musiał mieć się ' na baczności przed nimi, a Abu el-Kasim kazał mu ogolić głowę, aby żaden przeciwnik nie mógł go złapać za włosy. Gdy pierwszy raz poszedłem z Anttim na bazar, przeraził mnie widok tych okropnych zapaśników, którzy na wpół nadzy, ociekający potem, rozgrzewali się przed walką, ćwicząc. Byli to wielcy, zwaliści mężczyźni, mięśnie chodziły im pod skórą jak potężne guzy i sądzę.,. że każdy z nich mógłby mi połamać kości, trąciwszy palcem wskazującym w pierś. Abu el-Kasim robił jednak mnóstwo hałasu, skrzeczał jak małpa i darł się: — Czy jest tu ktoś, kto się ośmieli walczyć z niepokonanym Antarem? Kolana jego są jak kolumny meczetu, uda ma jak słoń, a tułów jego jest jak warowna wieża. Wzrósł wśród pogan, daleko na północy, i ciało ma zahartowane lodem, który w zimie pokrywa ten kraj. Następnie zlazł z szerokich ramion Anttiego i wzywając Allacha na świadka swej szczodrości rozpostarł na ziemi szmatę i rzucił na nią czworokątną srebrną monetę jako nagrodę dla zwycięzcy. Jego skąpstwo wywołało salwy śmiechu i docinki, ale ciekawscy zaczęli niebawem też rzucać monety na chustkę, gdzie wkrótce uzbierała się spora kupka srebra i kilka drobnych złotych monet. Zapaśnicy przyglądali się krytycznie to owej kupce pieniędzy, to Anttiemu, którego jeszcze nie znali. Chwilę naradzali się z sobą po cichu, a potem jeden z nich wystąpił, aby stoczyć z Anttim lekką walkę. Lekką nazywano walkę, w czasie której zapaśnicy walczyli według określonych reguł i nie starali się świadomie wyrządzić sobie szkody cielesnej, podczas gdy w walce ciężkiej wszystkie środki były dozwolone i walczący łatwo mógł utracić oko czy ucho, toteż zawodowi zapaśnicy niechętnie się w takie walki wdawali. Antti i jego przeciwnik chwycili się za bary, aż kości zatrzeszczały,, i Antti chwytem, którego nauczył go Murzyn Mussuf, przerzucił przeciwnika przez ramię, ciskając go na ziemię, aż zadudniło. Rozradowani widzowie zaczęli rzucać na chustkę monety, aby zachęcić zapaśników, i zaraz wystąpił nowy, którego Antti też zdołał pokonać, podobnie jak i trzeciego z kolei. Dopiero czwarty dał mu radę, gdyż Antti był już trochę zdyszany i zmęczony poprzednimi walkami. Abu el-Kasim podniósł ogromny lament, jak gdyby stracił wielką sumę pieniędzy, choć strata jego ograniczała się właściwie do monety, którą rzucił na chustę na samym początku. Antti zaś usiadł i okrywszy sobie barki kolorową płachtą, przyglądał się dalszym walkom, ucząc się nowych chwytów i podstępów, 78' gdyż ożywieni dużą sumą, która się uzbierała na chuście, zapaśnicy walczyli w najlepsze. Ostatecznym zwycięzcą został niejaki Iskender o barach szerokich jak piec. Antti przyglądając mu się z respektem orzekł, że gdy już nauczy się muzułmańskiej sztuki zapaśnictwa, będzie miał w nim kiedyś godnego przeciwnika. Nie martwił się zbytnio poniesioną porażką. Była nawet dla niego 0 tyle korzystna, że dzięki temu zapaśnicy chętniej przyjęli go do swego grona, a Iskender dał mu cztery srebrne monety z wygranej, bo dobry zwyczaj wymagał, aby zwycięzca dzielił się z tymi, którzy brali udział w zapasach. O wiele jednak większe sumy, niż uzbierana na chuście kupka monet stanowiąca wygraną, zmieniały w wyniku walk właścicieli wśród licznie zgromadzonych widzów, którzy zawierali zakłady zarówno co do poszczególnych walk, jak i ostatecznego zwycięzcy. Walki toczyły się według ustalonego przez zapaśników 1 ich opiekunów systemu, który ustalał dokładnie, kto w lakim dniu ma walczyć i przeciw komu. Dawało to równe szansę wszystkim zapaśnikom i czyniło ostateczne zwycięstwo wysoce niepewnym i przypadkowym, tak że niewprawni gracze, nie orientujący się w systemie łatwo mogli popełniać omyłki. Z czasem zakładający się widzowie i opiekunowie zapaśników zaczęli zwracać coraz większą uwagę na Anttiego i niebawem przyszła i na niego kolej zgarnięcia ostatecznej wygranej z rozpostartej chusty. Tego dnia radość Abu el-Kasima nie miała granic. Zaczai .skakać z radości, rzucił się Anttiemu na szyję i pocałował go w sarnę usta, na co Antti krzyknął, splunął i odepchnął go w tłum widzów, którzy przyjęli to rykiem śmiechu. Z wygranej Abu el-Kasim rozdał natychmiast przepisane przez Koran jałmużny dla ubogich, płacząc z rozczulenia nad własną hojnością. Resztę zaś pieniędzy zawinął w węzełek i schował za pazuchę, zastanawiając się głośno, gdzie znajdzie żelazną skrzynię, aby schować swoje bogactwo. Wygrana była w rzeczy samej bardzo nieznaczna w porównaniu z majątkiem Abu el-Kasima. On jednak chciał odgrywać biedaka i zabawiać ludzi swoim lękiem przed sułtańskim poborcą podatkowym. I nie trwało długo jak istotnie w naszym domu pojawił się zadyszany opasły mężczyzna. Opierając się na świadczącej o jego godności lasce, rozejrzał się dokoła chciwym wzrokiem. Na głowie miał wielki turban, a gdy Abu el-Kasim ujrzał przybysza, skurczył .się, zatarł dłonie i rzekł: .— O poborco podatkowy Ali ben-Ismaił, powiedz, dlaczego mnie prześladujesz? Jeszcze nie minęły trzy miesiące od twej ostatniej wizyty, a wiesz przecież, że jestem biedakiem! • Podbiegł, aby podeprzeć Ali ben-Ismaila, a ja pospieszyłem z drugiej strony i w ten sposób udało nam się usadowić go na największej poduszce, jaka była w domu. A gdy już się rozsiadł i odsapnął, uśmiechnął się smutno i rzekł: — Abu el-Kasim! Władca Algieru i morza, król niezliczonych szczepów berberskich i innych, zastępca Allacha i naczelnik tego miasta, krótko mówiąc sułtan Selim ben- Hafs raczył skierować swoje spojrzenie na ciebie. Wzbogaciłeś się, doprowadziłeś wodę na podwórko, odnowiłeś izby w domu. Widziano też u ciebie cenne dywany, a nawet srebrne naczynia, zakazane przez Koran. Kupiłeś sobie troje nowych niewolników, z których jeden jako zapaśnik zdobywa dla ciebie duże sumy pieniędzy. Drugim jest nieopisanie piękna kobieta, której różnobarwne oczy potrafią widzieć w piasku tak dziwne rzeczy, że nawet kobiety z haremu sułtana zaczynają odwiedzać łaźnie publiczne, aby im wróżyła z piasku. Trzeci w końcu zarabia dla ciebie duże sumy jako znachor, i to jest z pewnością ten tutaj, który wygląda jak cap i tak wybałusza na mnie oczy. Mówiono mi też, że z najdalszych okolic schodzą się do ciebie ludzie, aby kupować coś, co ty nazywasz tanią ambrą, i w ten sposób oszukujesz nabywców, nadając towarowi fałszywą nazwę. Abu el-Kasim gorliwie zaprzeczał zarzutom poborcy, ale ten uderzył go laską po głowie i rzekł z gniewem: — Tak mi mówiono, ale nie zwracałbym na to większej uwagi, bo jestem człowiekiem dobrodusznym i niechętnie poruszam się po ulicach z powodu mej tuszy