Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Bezradność jest grzechem, jest przestępstwem, które zawsze spotyka się z karą. Dawniej sztuka potrafiła bronić się przed śmiesznością – lekceważeniem tych, którzy nie dorastają do jej ideałów i wymogów. Dziś wystarczy, by poetę upokorzył ktokolwiek, a słuszność będzie nie po stronie sztuki, lecz po stronie bylejakich, tandetnych wartości życia całkowicie pospolitego (niekiedy nawet po stronie zwyczajnej głupoty). Zwłaszcza gdy głupota panoszy się t e r a z, a sztuka należy do przeszłości... Cóż potrafi przeciwstawić umarły artysta –ludziom żywym? Gdzież jest „ta siła fatalna”, która miała – jak wierzył Słowacki – ścigać i przerabiać w anioły „zjadaczy chleba”341? Różewicz w istnienie takiej siły nie wierzy. Oto w wierszu Z muzeum notatki grupa ludzi ogląda Szat Podkowińskiego. Reagują rozmaicie: bełkotem krytycznym (w stylu sprzed Października), obojętnością, skojarzeniami typowymi dla erotyki koszarowej. Cokolwiek mówią i myślą, mają rację: przewodniczka objaśnia „to jest symbolizm realistyczny w warunkach kapitalistycznych” Ma rację przewodniczka, gdyż może ją wysłowić. Podobnie ma rację babcia, która mówi, że wcale jej nie jest miło siedzieć „wśród pięknych obrazów”, gdyż w muzeum zimno, „palą marnie”, i „z tego zimna / człowiek fioletowy / jak wątroba”. Mają rację dwaj żołnierze, którzy na widok ogiera na obrazie, jak „wali się w przepaść / z alabastrowym ciałem kobiety”, przeżywają tęsknoty zdecydowanie pozaestetyczne i porozumiewawczo „mrugają do siebie”. Ani przewodniczce z wypranym mózgiem, ani wojakom, ani babci pilnującej zbiorów nikt nie odbierze ich racji w d a n e j c h w i l i. Liczy się to, co istnieje. Być w teraźniejszości to dla bohaterów Różewicza jedyne źródło siły i bezapelacyjnej przewagi nad przeszłością. Czyli nad niebytem. Umarli nie mają głosu. Przeszłość nie może upomnieć się o siebie – jeżeli nie weźmie jej w obronę teraźniejszość. A teraźniejszość powojenna ma własne zmartwienia. Erotyk z końca XIX wieku, Świat 1986 – Collage, Fragmenty dwudziestolecia czy Nowe 341 Z wiersza Testament mój, [w:] Dzieła, op. cit. słońce– te wiersze Różewicza pokazują deptanie tradycji przez współczesność. Dawne style, mody, fascynacje, poglądy, sławy, wszystko to – we wspomnianych wierszach – jest pokazane jako bezwolne tworzywo, z którym każdy może robić, co chce. Stare jest „sztuczne”, „wypchane”, „fałszywe”, czytamy w zakończeniu Erotyku z końca XIX wieku. To jeszcze nie stanowi klęski ostatecznej. Jeżeli przeszłość staje się śmietnikiem, z którego potrafimy coś wybrać, jakieś choćby szczątki starych dzieł, fragmenty dawnych idei, ułamki mitów, i jeżeli przynajmniej montujemy z tych ocalin kolaże, to znaczy, iż przeszłość w jakiś sposób żyje. Jeszcze odznacza się nie wygaszoną całkowicie realnością – materialną, dotykalną, słyszalną. Ale kolaż to stan przejściowy – w drodze ku nicości zupełnej. Bo przeszłość jest nicością i staje się nią coraz bardziej, z dnia na dzień. Aż rozprasza się w próżni – jak ludzkie ciało, jak ciało Dantego (w przejmującym, najboleśniejszym w omawianym kręgu liryki „konfrontacyjnej” wierszu Różewicza Grób Dantego w Rawennie, z tomu Zielona róża): Dante Tu nic nie ma Przecież tu pusto Wycieczka zielone okulary czerwone oczy niebieskie wargi pomarańczowe włosy głowy na miękko w głowach piękno Chodźmy dalej Proszę kolejno Tu nic nie ma Inwalida bez nogi który siedzi w kąciku mówi zawstydzony To wszystko tu nic więcej nie ma Pozostały stalowe łańcuchy, które odgradzają żywych od nicości. Tylko „Spiżowy wieniec / Virtuti et Honori”. Poeta dzisiejszy nie ma wyboru. Ciągłość kultury została zerwana. Dialog z tradycją może być jedynie konfrontacją: tego, co jest, z tym, czego w istocie nie ma. W punkcie wyjścia Herbert rozumuje podobnie jak Różewicz. Zdaniem Herberta istotnie w połowie XX wieku doszło do katastrofy, i oto dziś żyjemy w świecie wykorzenionym, odizolowanym od własnego rodowodu, coraz mniej szanującym i rozumiejącym własne dzieje. Także dzieje własnej poezji. Ale wnioski, jakie z tego wyciąga Herbert, są całkowicie odmienne od wniosków Różewicza. Autor Studium przedmiotu nie zgadza się z tym, iżby artysta dzisiejszy musiał ukorzyć się przed kataklizmem lub pozostawać świadkiem zagłady uniwersalnych wartości, które ludzkość zdobywała i przyswajała w ciągu tysiącleci. Przeciwnie: poeta powinien tak sterować konfrontacją epok, by wyzwolić poczucie wstydu i buntu