Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

— Królowa go zamknęła w lochu. To nie jest miejsce dla dziecka, więc Kahlan go stamtąd zabrała. — Czy królowa się nie rozzłościła? — Dziewczynka spojrzała na Kahlan. — Nie pozwolę nikomu krzywdzić dzieci — powiedziała dziewczyna. — Nawet królowej. — Nie stójcie tak. Przyprowadziłem wam konie. Wsiadajcie. Spodziewałem się, że się z wami dzisiaj spotkam. W waszym obozowisku, tym ostatnim, po tej stronie Callisidrinu, piecze się dzik. Zedd przytrzymał siodło jedną ręką, drugą podtrzymał Siddina i wskoczył na konia. — Dzik! Czyś ty zwariował?! Zostawić dzika na rożnie bez dozoru! Jeszcze go ktoś ukradnie! — A niby dlaczego was popędzam?! Pełno tam wilczych śladów, ale chyba nie podejdą do ogniska. — Zostaw tego wilka w spokoju — ostrzegł czarodziej. — To przyjaciel Matki Spowiedniczki. Chase rzucił okiem na Kahlan, potem na Richarda. Zawrócił konia i poprowadził ich ku zachodzącemu słońcu. Powrót strażnika dodał chłopakowi ducha. Richard znów czuł, że wszystko jest możliwe do wykonania. Kahlan dosiadła konia i wzięła Siddina; śmiali się i rozmawiali podczas jazdy. Dotarli do obozowiska. Zedd nie marnował czasu na sprawdzanie, czy dzik się dopiekł; oznajmił, że jest już w sam raz. Podkasał szatę, usiadł wygodnie i — z radosnym uśmiechem na pomarszczonej twarzy — czekał, aż mu ktoś odkroi porcyjkę. Siddin, z uśmiechem zastygłym na buzi, usadowił się tuż przy Kahlan. Richard i Chase zaczęli dzielić dzika. Rachel trzymała się w pobliżu strażnika; obserwowała go, zerkając tez na Kahlan. Sarę położyła na kolanach, węzełek z chlebem tuż przy sobie. Richard odciął spory kawałek mięsa i podał Zeddowi. — I jak poszło? Znaczy, z moim bratem. — Kiedy mu przekazałem to, co kazałeś — uśmiechnął się Chase — to powiedział, że pomoże, skoro wpadłeś w tarapaty. Zebrał wojsko i większość rozstawiliśmy na obronnych pozycjach wzdłuż granicy pod dowództwem strażników. Kiedy granica zniknęła, Michael nie chciał czekać. Poprowadził tysiąc najlepszych ludzi do Midlandów. Obozują teraz w górach Rang Shada, gotowi cię wspomóc. Osłupiały ze zdziwienia Richard przestał krajać dzika. 484 — Naprawdę? Mój brat tak powiedział? Przybył na pomoc? Z wojskiem? Chase potaknął. — Powiedział, że cię nie zostawi. Chłopak poczuł ukłucie żalu, że wątpił w Michaela, i radość, że brat rzucił wszystko i pospieszył na pomoc. — Nie złościł się? — Spodziewałem się i martwiłem, że będzie zły, ale on tylko wypytywał o ciebie: gdzie jesteś, co ci grozi. Powiedział, że cię dobrze zna i że skoro twierdzisz, że to takie ważne, to i on tak sądzi. Chciał jechać ze mną, ale się nie zgodziłem. Jest ze swoimi ludźmi. Pewno czeka w swoim namiocie, miotając się niecierpliwie. Też mnie zadziwił. — Mój brat z tysiącem ludzi w Midlandach, przybył na pomoc. — Nie mógł się nadziwić Richard, spojrzał na Kahlan: — Czyż to nie wspaniałe? — Uśmiechnęła się do niego tylko. Krojący dzika Chase popatrzył surowo na chłopaka. — Kiedy zobaczyłem, że twój trop wiedzie do kotliny Agaden, myślałem, że już po tobie. — Poszedłeś do kotliny? — Czy wyglądam na takiego głupka? Jakbym był idiotą, to nie zostałbym dowódcą strażników granicy. Zacząłem się zastanawiać, jak tu powiedzieć Mi-chaelowi, że nie żyjesz. Potem znalazłem ślady wychodzące z kotliny. — Chase zmarszczył brwi. — Jak ci się udało ujść stamtąd z życiem? — Myślę, że dobre duchy... — zaczął z uśmiechem Richard. Rachel wrzasnęła. Chase i Richard okręcili się z nożami gotowymi do ciosu. Chłopak powstrzymał strażnika. To był Brophy. — Rachel? Czy to ty, Rachel? Dziewczynka wyjęła z buzi nóżkę lalki. Otworzyła oczy ze zdumienia. — Przecież to głos Brophy'ego. — Bo jestem Brophy! — przytruchtał do Rachel. — Dlaczego jesteś wilkiem? Zwierz przysiadł przed małą. — Bo mnie w wilka zamienił dobry czarodziej. Chciałem być wilkiem, więc mnie przemienił. — Giller cię zmienił w wilka? Richardowi zaparło dech. — Tak, Giller. I mam teraz wspaniałe nowe życie. Dziewczynka objęła wilczysko za szyję i chichotała, bo Brophy lizał ją po buzi